
Porażka to nieodłączny element naszego życia. Porażka rodzinna, zawodowa, porażka w relacjach, nawet w relacji z Panem Bogiem. Żadna porażka nie powinna jednak mieć ostatniego słowa. Są bowiem porażki, które dają nam siłę, by nadal podążać tą samą drogą, i takie, które skłaniają, by odważnie ją zmienić. Są porażki, które uczą nas, jak walczyć, i takie, które czynią nas bardziej rozważnymi. Są też takie, które po prostu otwierają nas na coś nowego. Krótko mówiąc, porażka nie oznacza, że jesteś porażką. Chodzi o to, by wyciągnąć naukę z każdego błędu, a następnie zastanowić się, jaki powinien być kolejny krok.
Fragment Ewangelii zaproponowany na III niedzielę wielkanocną pokazuje nie tylko, jak Pan Bóg pomaga nam podnieść się z porażki, ale też jak uczy nas czegoś znacznie trudniejszego: wyciągnąć z porażki naukę i odbudować to, co pod jej emocjonalnym ciężarem, wydaje się nam nieodwracalne.
Otóż, zawsze wtedy, kiedy jesteśmy rozczarowani sobą; kiedy zdajemy sobie sprawę, że postąpiliśmy źle, i że naprawienie tego wydaje się niemożliwe, próbujemy zapomnieć to co się wydarzyło. Wymazać z pamięci.
Tak było z Piotrem. Chce on odłożyć na bok swoją trzyletnią przyjaźń z Jezusem. Wraca do łowienia ryb – swojego starego zawodu – tak jakby chciał przewinąć taśmę, aby powrócić do punktu, w którym wszystko się zmieniło. Udało mu się nawet wciągnąć w tę jego decyzję pozostałych uczniów-rybaków: „Idę łowić ryby” – deklaruje. Odpowiedzieli mu: „Idziemy i my z tobą”. Niestety, i tym razem doświadczają porażki: „tej nocy nic nie ułowili” – relacjonuje lapidarnie ewangelista Jan.
Warto zauważyć, że ta noc była bardzo podobna do tej, która miała miejsce na początku przygody Piotra z Jezusem, o czy wspomina ewangelista Łukasz w rozdziale piątym, relacjonując powołanie pierwszych uczniów (5, 1-11). Ale wtedy była to tylko porażka zawodowa Piotra. Tym razem chodzi o porażkę relacyjną. Piotr zdradził swojego mistrza i przyjaciela. Być może ta pusta sieć sprawia, że jeszcze bardziej odczuwa pustkę w swoim sercu.
A co na to Jezus? Tak jak za pierwszym razem, tak i teraz wkracza w nasze porażki. Pomaga nam spojrzeć na nie, przemienić je i uczynić z nich okazję do wzrostu. Dlatego zaprasza uczniów, aby razem z Nim powrócili do sytuacji porażki. Zaprasza ich do ponownego zarzucenia sieci. Wtedy właśnie jego umiłowany uczeń Jan, rozpoznaje Go w gestach i w słowach: „To jest Pan” – mówi do Piotra. Dlaczego akurat Jan? Pewnie dlatego, iż on jako jedyny nie uciekł. Pozostał przy mistrzu do końca. Znaczy to, że tylko ci, którzy naprawdę kochają, widzą rzeczy ponad pozorami; widzą rzeczy „od wewnątrz”.
W tym momencie rozpoczyna się też uzdrowienie Piotra. Jego przyćmione ciężarem zdrady oczy zaczynają widzieć, a podróż uzdrowienia zaczyna się od uświadomienia sobie własnego grzechu. Faktycznie, przed skokiem do wody, Piotr „przywdział na siebie wierzchnią szatę”. Gest niezrozumiały, wręcz paradoksalny. Kiedy jednak przypomnimy sobie co zrobił Adam po grzechu, zrozumiemy, że Piotr próbuje zakryć się ze wstydu przed Jezusem.
Kiedy się już spotkali, Jezus nie czeka na spowiedź Piotra, ale z finezją sam ją prowokuje: „Szymonie, synu Jana, czy miłujesz mnie więcej aniżeli ci”? Pokora Piotra wzrasta za każdym razem, gdy Jezus nie przestaje mu ufać powtarzając trzykrotnie: „Paś owce moje”. Ot i jak pomaga Jezus wychodzić z porażek. Myślę, że medytacja nad sceną znad Jeziora Tyberiadzkiego może okazać się potężnym antidotum na wszelkie formy paraliżu spowodowanego naszymi porażkami i naszym poczuciem winy.
I jeszcze jedno. Sto pięćdziesiąt trzy wielkie ryby. To dużo jak na siedem osób. Osiem, razem z Jezusem. Trochę tak jak w Kanie Galilejskiej, gdzie Pan Jezus, zamiast dostarczyć kilka butelek potrzebnych do dokończenia weselnej biesiady, zamienia w wino około 600 litrów wody. Dlaczego? A no dlatego, abyśmy odkryli, że miarą Bożego działania jest nadmiar. Prawdziwa miłość zawsze daje więcej. „Miarą miłości jest miłość bez miary” – lubił urokliwie powtarzać św. Bernard z Clairvaux.
Stanisław STAWICKI
Ks. Stanisław Stawicki. Pallotyn. Urodził się w 1956 roku w Kowalu. Przez wiele lat pracował na misjach w Rwandzie, Kamerunie, Kongo i Wybrzeżu Kości Słoniowej. Sześć lat spędził w Rzymie. Równie sześć w Paryżu, gdzie w 2003 roku na Wydziale Teologicznym jezuickiego Centre Sèvres obronił pracę doktorską Współdziałanie. Pasja życia. Życie i sposób życia Wincentego Pallottiego (1795-1850). W sierpniu 2021 powrócił do Paryża, gdzie do września 2024 roku pracował jako proboszcz parafii Świętych Jakuba i Krzysztofa w XIX dzielnicy zwanej „La Villette”. Obecnie pełni funkcję ojca duchownego i wykładowcy w Wyższym Seminarium Duchownym w Ołtarzewie koło Warszawy. Jest autorem trzech pozycji książkowych w języku polskim: Sześć dni. Rekolekcje z Don Vincenzo (Apostolicum, Ząbki 2011), Okruchy pallotyńskie na dzień dobry i dobranoc (Apostolicum, Ząbki 2017) oraz Okruchy pallotyńskie znad Tybru (Apostolicum, Ząbki 2021).
Recogito, rok XXVI, maj 2025