
Opisana przez Łukasza scena, która ma miejsce w domu Łazarza, Marty i Marii, jest zawsze delikatna do interpretacji. Niektórzy mają tendencje przeciwstawiania, a nawet kłócenia jednej siostry z drugą. Jezus unika tego! Dobrze wie, że – jak to mądrze ujął bł. Wincenty Kadłubek (1150-1223) na marginesie opisywanej przez siebie historii Polski: „Każde państwo kwitnie zgodą, a nie kłótniami”.
To samo można powiedzieć o wspólnocie czy rodzinie, chociażby tej z Betanii czy mojej własnej. Szkoda, że tak łatwo o tym zapominamy. Potwierdza to obecna sytuacja polityczna, a nawet wewnątrzkościelna w kraju nad Wisłą.
Ewangelista Łukasz relacjonuje, że „Marta była pochłonięta licznymi posługami”. Niestety, najnowsze tłumaczenie liturgiczne nie oddaje tej dramaturgii. Czytamy w nim bowiem, że „Marta uwijała się około rozmaitych posług”. Tylko przekład Nowego Testamentu z inicjatywy Towarzystwa św. Pawła powrócił do słowa „pochłonięta”, tzn. niespokojna, pogrążona, wessana, „zakręcona” …
Otóż, ta nadmierna troska o to, „aby się udało”, rodzi w Marcie niepokój. Co więcej, atmosfera nerwowości ogarnia cały dom. Przychodzi nawet wyraźny moment napięcia, kiedy to Marta zatrzymuje się przy Jezusie, ale nie po to, aby go posłuchać, ale po to, aby Mu się poskarżyć, a nawet go strofować: „Nic Cię to nie obchodzi, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu?”. Dobrze przynajmniej, że wypowiedziała to, co czuje. W tym przejawia się jej wielkość.
A co na to Jezus? Można powiedzieć, że Jezus pozwolił się ugościć obu siostrom, bo zależało mu na prawdziwym dobru ich obu. Bierze więc Marię w obronę przed Martą, ale nie krytykuje Marty. Nie wytyka Jej „krzątaniny”, ale sposób, w jaki ona to czyni. To czego tak naprawdę potrzebujemy, to odnalezienia zdrowego dystansu i właściwej miary. Chodzi o to, aby – jak to ładnie powiedział św. Augustyn – Bóg był we wszystkim co robimy na pierwszym miejscu. Bo „jeżeli Bóg jest na pierwszym miejscu, wtedy wszystko jest na właściwym miejscu”.
Krótko mówiąc, nie oszczędzimy czasu w życiu, zaniedbując Boga. Przeciwnie, to właśnie dzięki Bogu możemy poradzić sobie ze wszystkim, co mamy na głowie. A może nawet zobaczymy, że nie wszystko, co mamy na głowie, powinno tam być.
I jeszcze jedno. Nie wiemy, czy Marta i Maria były do siebie podobne fizycznie. Pismo Święte nic na ten temat nie mówi. Wiemy natomiast, że charakterologicznie były różne. A przecież Jezus przyjaźnił się tak z jedną, jak i z drugą.
Można powiedzieć, że każda z nich uczestniczyła w spotkaniu z Jezusem całą sobą, choć inaczej. Energiczna i zatroskana o wiele spraw Marta była w ciągłym ruchu. Wyciszona, skupiona i małomówna Maria, przylgnąwszy do Jezusa, słucha, nic nie mówiąc. Każda z nich, na swój sposób, czyniła to spotkanie wyjątkowym.
Konkludując: w życiu chrześcijańskim nie chodzi o wybór pomiędzy Martą i Marią. Musi się w nim znaleźć miejsce na obie „siostry”. Bo wszystko to, co robimy, tylko wtedy będzie miało sens, kiedy Martę przenikać będzie Maria, i odwrotnie.
Stanisław STAWICKI
Ks. Stanisław Stawicki. Pallotyn. Urodził się w 1956 roku w Kowalu. Przez wiele lat pracował na misjach w Rwandzie, Kamerunie, Kongo i Wybrzeżu Kości Słoniowej. Sześć lat spędził w Rzymie. Równie sześć w Paryżu, gdzie w 2003 roku na Wydziale Teologicznym jezuickiego Centre Sèvres obronił pracę doktorską Współdziałanie. Pasja życia. Życie i sposób życia Wincentego Pallottiego (1795-1850). W sierpniu 2021 powrócił do Paryża, gdzie do września 2024 roku pracował jako proboszcz parafii Świętych Jakuba i Krzysztofa w XIX dzielnicy zwanej „La Villette”. Obecnie pełni funkcję ojca duchownego i wykładowcy w Wyższym Seminarium Duchownym w Ołtarzewie koło Warszawy. Jest autorem trzech pozycji książkowych w języku polskim: Sześć dni. Rekolekcje z Don Vincenzo (Apostolicum, Ząbki 2011), Okruchy pallotyńskie na dzień dobry i dobranoc (Apostolicum, Ząbki 2017) oraz Okruchy pallotyńskie znad Tybru (Apostolicum, Ząbki 2021).
Recogito, rok XXVI, lipiec 2025