Obwąchuję to piękne i okrutne miasto! Paryż oczami Herberta i nie tylko…

Nocny bal strażaków nieopodal kościoła Świętych Jakuba i Krzysztofa (Paryż, 2023) ©.Stanisław Stawicki

W ubiegłą niedzielę wysłuchałem w Radiowej Dwójce pierwszego odcinka audycji Doroty Gacek z cyklu „W podróży z Herbertem”.

Ten pierwszy epizod poświęcony jest Francji Herberta, a głównie Paryżowi, gdyż to właśnie stolica Francji była pierwszym zagranicznym miastem, w którym w 1958 roku poeta zamieszkał. Warto przypomnieć, że Herbert wyjechał do Paryża razem z Ludwikiem Flaszenem i Sławomirem Mrożkiem na stypendium Zarządu Głównego Związku Literatów Polskich.

„Dobiłem do Paryża, po którym chodzę oczarowany i przerażony – pisał Herbert w liście do swojej przyszłej małżonki Katarzyny Dzieduszyckiej. – O tym mieście zupełnie nie można pisać i żadne określenie nie pasuje do niego. Okrutne i piękne, urocze i obskurne – wielka kropla, w której odbija się wszechświat”.

Podobnym spostrzeżeniem podzielił się w liście z 28 października 1959 roku pisanym do Jana Brzękowskiego, pisarza i teoretyka sztuki mieszkającego w Paryżu od 1928 roku, przyjaciela od obiadków, kina i paryskich kawiarń: „Uczę się języka i obwąchuję to piękne i okrutne miasto”.

Wspominam o tym nie tylko dlatego, że w pierwszym odcinku audycji Doroty Gacek wymienione zostały dwie „polskie przystanie”, do których Herbert najczęściej zawijał przybywając do Paryża: „Kultura Paryska”, czyli Maisons-Laffitte, oraz pallotyni przy rue Surcouf, ale przede wszystkim dlatego, iż wkrótce (28 lipca) przypada 25. rocznica śmierci autora Pana Cogito, no i dlatego, iż Paryż, w którym przyszło mi ponownie mieszkać i pracować, nadal pozostaje „okrutny i piękny, uroczy i obskurny”.

No właśnie! Piszę te słowa rankiem, 14 lipca, po nieprzespanej nocy, gdyż podobnie jak w roku ubiegłym, za oknem szalała kosmiczna muzyka Techno. I tak, do białego rana, bo jak każdego roku, w przeddzień święta narodowego, odbywa się „Bal Strażaków”, a to moi sąsiedzi.

Pola Elizejskie (Paryż, 2023) ©.Piotr Jan Karp

Tegoroczne świętowanie „14 lipca” jest wyjątkowe w całej Francji, bo nadzorowane przez 130 tysięcy policjantów i żandarmów. Autobusy i tramwaje wstrzymane po godzinie 22:00 we wszystkich głównych miastach kraju. Wiele imprez odwołanych. Nie będzie nawet tradycyjnego przemówienia Prezydenta, który obawia się, by jakimś „nieudolnym słowem” nie wzniecić iskry wzywającej „do szturmu na Bastylię”.

Niestety, to sympatyczne kiedyś święto, już dawno zostało „wykastrowane” z typowej dla Francji fantazji okraszanej winem, akordeonem, tańcami i autoryzowanymi flirtami, nie wspominając już o jakiejkolwiek transcendencji. Wychodzi na to, iż rządzić krajem tak, jakby Boga nie było – w domyśle, bez monarchii i bez Kościoła – nie jest pozbawione konsekwencji.

Już papież Leon XIII pisał w encyklice Sapientiae Christianae: „Obywatelskie społeczeństwo, które by się starało stworzyć doczesny dobrobyt i wszystko, co życie może uczynić pięknym i miłym, a które by w administracji i wszystkich sprawach publicznych pomijało Boga i nie uwzględniało praw moralnych nadanych przez Boga: takie społeczeństwo z pewnością nie odpowiedziałoby swemu przeznaczeniu i byłoby tylko na zewnątrz pozornie, ale nie w rzeczywistości i prawdzie, prawnie istniejącym związkiem społecznym” (nr 2).

I to się sprawdza na przykładzie Francji. Laickość, która ma niewątpliwie wiele zalet i pozwala uniknąć wielu nieszczęść, sprawiła, że w pewnym sensie nie ma tu już ani Kościoła, ani państwa. To, co duchowe zanika, a to, co doczesne, schodzi na manowce.

Okazuje się, że laickość nie jest w stanie stworzyć prawdziwej więzi społecznej w narodzie, który ciągle zmaga się z konsekwencjami „rewolucyjnego Terroru” oraz ze spuścizną kolonialną. Ostatnie wydarzenia, po śmierci Nahela, mocno to uświadomiły nie tylko Francuzom, ale i całemu światu.

A przy tym, nie sposób nie być pod urokiem tego miasta, zwłaszcza gdy mieszka się w jego centralnych dzielnicach, do których i ja „sensownie docieram”. Paryż pozostaje nadal stolicą świata, a nawet – jak pisał Herbert – „wielką kroplą, w której odbija się wszechświat”.

W tym kontekście warto przypomnieć, że Herbert pozostawał nie tylko pod urokiem miasta, lecz także paryżanek, o czym nie omieszkał wspomnieć w korespondencji do wymienianego już Jana Brzękowskiego: „Zresztą w Paryżu wiosna, co wlewa w moje stare serce słodycz istnienia. Dziewczęta ładnieją z dnia na dzień i tylko patrzeć, aż znów będę miał na nie ochotę”.

Stanisław STAWICKI

Ks. Stanisław Stawicki. Pallotyn. Urodził się w 1956 roku w Kowalu. Przez wiele lat pracował na misjach w Rwandzie, Kamerunie, Kongo i Wybrzeżu Kości Słoniowej. Sześć lat spędził w Rzymie. Równie sześć w Paryżu, gdzie w 2003 roku na Wydziale Teologicznym jezuickiego Centre Sèvres obronił pracę doktorską Współdziałanie. Pasja życia. Życie i sposób życia Wincentego Pallottiego (1795-1850). W sierpniu 2021 powrócił do Paryża, gdzie rozpoczął pracę w parafii Świętych Jakuba i Krzysztofa w XIX dzielnicy zwanej „La Villette”. Jest autorem trzech pozycji książkowych w języku polskim: Sześć dni. Rekolekcje z Don Vincenzo (Apostolicum, Ząbki 2011), Okruchy pallotyńskie na dzień dobry i dobranoc (Apostolicum, Ząbki 2017) oraz Okruchy pallotyńskie znad Tybru (Apostolicum, Ząbki 2021).

Recogito, rok XXIV, lipiec 2023