Każdego roku, w uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego, śpiewamy wraz z psalmistą: „Pan wśród radości wstępuje do nieba”.

Ale co to znaczy, że „Pan wstępuje”? Otóż, wstąpienie oznacza „rozłąkę”, ale nie „zapomnienie” czy „porzucenie”. Ta rozłąka jest konieczna, gdyż to z niej rodzi się brak, który pozwala kontynuować drogę w większej wolności i odpowiedzialności. Bo tak naprawdę, to tylko brak jest generatywny.
Proszę zauważyć, że na przykład relacje pogarszają się, a nawet zanikają, gdy wymagamy od kogoś lub od samych siebie perfekcji. Za każdym razem, gdy chcemy przekształcić jakąś relacje w idealny produkt, jest to preludium do kryzysu.
Dlaczego tak się dzieje? A no dlatego, iż miłość na tej ziemi jest możliwa tylko w niedoskonałości. Nasze ciała, a nawet nasze dusze żyją i rozwijają się ponieważ są nieustannie napędzane potrzebą, to znaczy brakiem czegoś.
To właśnie dlatego, zanim Jezus opuści swoich uczniów, powie im: „Pożyteczne jest dla was moje odejście” (J 16, 6). Inaczej mówiąc, odchodzę dla waszego dobra. Odszedł, ale nas nie opuścił. To była konieczna rozłąka, abyśmy my mogli wzrastać w sposób bardziej wolny, kreatywny i odpowiedzialny.
Tak było, jest i będzie z każdą prawdziwą rozłąką, której doświadczyliśmy i jeszcze nie raz doświadczymy w swoim życiu. Każdy musi pożegnać się z dzieciństwem, z młodością, z okresem sukcesów, z czasem, gdy był w centrum uwagi, potrzebny innym… Musi pożegnać się z drogimi ludźmi, z rzeczami, z ulubionymi miejscami… Każde takie pożegnanie boli, ale w każdym rozstaniu jest szansa, by odkryć i przeżyć coś nowego, ubogacającego. To szansa na wzrost.
Może warto przy tej okazji zapytać: z kim lub z czym powinienem się dziś pożegnać? Co chciałbym pozostawić za sobą, aby być bardziej wolnym, aby pełniej i głębiej żyć i służyć?
I jeszcze jedno. Opisując Wniebowstąpienie Pańskie, ewangelista Łukasz informuje nas, że kiedy Pan Jezus rozstawał się ze swoimi uczniami, „podniósłszy ręce, błogosławił ich”.
To bardzo piękny obraz. Jezus, który zawsze i do końca błogosławi moje życie, niezależnie od tego, jakim ono jest. To jego ostatni gest. Tak chce być zapamiętany. Jako ten, który błogosławi, tzn. obdarowuje mnie życzliwością, życzy dobrze, pragnie mojego szczęścia.
Bo Bóg nie jest konkurentem naszej egzystencji, ale jej prawdziwym zabezpieczeniem i gwarantem szczęścia człowieka. Chodzi o to, by często wystawiać się na to Boże błogosławieństwo. Może to dotyczyć modlitwy, czytania Słowa Bożego, okazywania dobroci lub po prostu życia zgodnego ze swoim sumieniem. Kiedy na to Bogu pozwolimy, to on będzie przemieniał nasze życie, gdyż Bóg przyjmuje nas takimi, jakimi jesteśmy, ale nigdy nas takimi nie pozostawia.
Stanisław STAWICKI
Ks. Stanisław Stawicki. Pallotyn. Urodził się w 1956 roku w Kowalu. Przez wiele lat pracował na misjach w Rwandzie, Kamerunie, Kongo i Wybrzeżu Kości Słoniowej. Sześć lat spędził w Rzymie. Równie sześć w Paryżu, gdzie w 2003 roku na Wydziale Teologicznym jezuickiego Centre Sèvres obronił pracę doktorską Współdziałanie. Pasja życia. Życie i sposób życia Wincentego Pallottiego (1795-1850). W sierpniu 2021 powrócił do Paryża, gdzie do września 2024 roku pracował jako proboszcz parafii Świętych Jakuba i Krzysztofa w XIX dzielnicy zwanej „La Villette”. Obecnie pełni funkcję ojca duchownego i wykładowcy w Wyższym Seminarium Duchownym w Ołtarzewie koło Warszawy. Jest autorem trzech pozycji książkowych w języku polskim: Sześć dni. Rekolekcje z Don Vincenzo (Apostolicum, Ząbki 2011), Okruchy pallotyńskie na dzień dobry i dobranoc (Apostolicum, Ząbki 2017) oraz Okruchy pallotyńskie znad Tybru (Apostolicum, Ząbki 2021).
Recogito, rok XXVI, maj 2025