Rozmowy z umarłymi (58)

Jarosław Marek Rymkiewicz (Paryż, 1987) © Stanisław Fredro-Boniecki / Centre du Dialogue

Zmarł Jarosław Marek Rymkiewicz. Wielu pisało i pisze o jego książkach z zachwytem. Chwalony jest głównie za styl i za – jak nierzadko podkreślano – odwagę w podnoszeniu kwestii dotyczących polskiej historii, jak również niektórych, niejednoznacznych jej bohaterów albo – od innej strony patrząc – antybohaterów.

Po śmierci laureata i wielokrotnego nominata literackiej nagrody Nike wielu jego sympatyków podkreśla, że stawiał fundamentalne pytania, nie wspominając jednak – że nie brakło w jego tekstach fundamentalistycznych rozwiązań, dalekich od nauki społecznej Kościoła (nie mówiąc już o Ewangelii).

Resentyment czy żal, że nie stracono ostatniego polskiego króla albo różnego typu zachęty do krwawego rozprawiania się z – w oczach pisarza – wrogami narodu, żeby w ten sposób udowodnić swoją rycerskość (męskość), męstwo czy sprawczość, wszak to – ni mniej, ni więcej – nietzscheańskie ideały. Kierując się takimi prerogatywami tragiczną spuściznę XX wieku czy poczynania nowych XXI-wiecznych „męskich” krwawych przywódców, próbujących usprawiedliwić dążenie do konfrontacji (jak i do destrukcji), należałoby uznać za dowód ich siły i hartu (nie tylko ducha), za wielkie osiągnięcia ludzkości. Różnej maści oprawców trzeba by traktować jak krzewicieli niezłomnych postaw. Natomiast w myśl tak pojętej ideologii kroczenie po trupach do celu – to największa cnota. Na efekty takiego myślenia nie trzeba długo czekać. I niestety na prężeniu muskułów wszystko się nie kończy.

„Zdrajcy narodu zasługują na śmierć, to dosyć oczywisty warunek trwania wspólnoty narodowej. Polacy w wyniku królobójstwa mieli przestać być kobiecym i dziewiczym narodem ofiar a zostać narodem męskim, republikańskim i odpowiedzialnym za swój los – jak Niemcy czy Amerykanie” – pisał pewien, obecnie prominentny działacz polityczny recenzując w 2007 roku Wieszanie i powołując się na autorytet autora Myśli nowoczesnego Polaka oraz rzekomy geniusz polityczny polskich naczelników.

Na tym tle słowa rozsądku, a tym bardziej zachęty do nieulegania instynktowi zemsty, jak też apelowanie o duchową odnowę zamiast ulegania niszczycielskiej wojennej furii, to naiwny – a w oczach wielu – szkodliwy pacyfizm.

„Nigdy więcej wojny, nigdy więcej nienawiści i nietolerancji! Tego uczy nas stulecie, to jest tysiąclecie, które wkrótce się skończy. […]. Nieludzką logikę przemocy należy zastąpić konstruktywną logiką pokoju. Instynkt zemsty musi ustąpić miejsca wyzwalającej sile przebaczenia, która kładzie kres rozdrażnionym nacjonalizmom i wynikającym z nich sporom etnicznym. Podobnie jak w mozaice, konieczne jest, aby każdy składnik tego regionu miał zagwarantowane zachowanie jego tożsamości politycznej, narodowej, kulturowej i religijnej. Różnorodność jest bogactwem, gdy staje się dopełnieniem wysiłków na rzecz pokoju […]” – mówił Jan Paweł II w 1997 roku w Sarajewie, nawiązując do bolesnych podziałów i krwawych konfliktów, za które Bałkany zapłaciły wysoką cenę.

Papież z Polski wielokrotnie przestrzegał przed ideologią siły, wyrachowaną „logiką” zniszczenia, fałszywym patriotyzmem, dążeniem do konfrontacji, jak również przed lekceważeniem tego typu postaw.

Potomek zaangażowanych działaczy Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i były członek Związku Młodzieży Polskiej (odpowiednika radzieckiego Komsomołu) pod koniec życia – jak to często bywa – radykalnie zmienił front. Stał się zwolennikiem tropicieli resortowych dzieci, reprezentantem „prawdziwych” Polaków czy krzewicielem – w swoim mniemaniu – heroiczno-patriotycznych postaw.

Każdy wybiera sobie takich bohaterów, jacy odpowiadają mu mentalnie czy osobowościowo. Wydaje się, iż w Polsce, chociaż mało kto chce się do tego przyznać, słowa i zalecenia Jana Pawła II znaczą znacznie mniej niż zachęty zmarłego niedawno poety i pisarza.

O działaniu niszczycielskich (ideologicznych) trucizn, podlewanych często patriotycznym albo nacjonalistycznym sosem, na ogół nie chce się pamiętać. Przestrogi nielicznych, tak przenikliwych znawców duszy ludzkiej i historii jak zmarły w 2005 roku papież, zazwyczaj docierają do ludzkich serc i umysłów, gdy jest już za późno.

5/02/2022

Marek WITTBROT

Marek Wittbrot – w latach 1991-1999 prowadził „Naszą Rodzinę”, obecnie zaś jest redaktorem „Recogito”.

Recogito, rok XXII, luty 2022