Coś trzeba zrobić

Jerzy Mond (Paryż, 1984) Fot. Stanisław Fredro-Boniecki © Recogito

Z Jerzym MONDEM rozmawia Teresa BŁAŻEJEWSKA

Jerzy Mond (1921-2001).  Absolwent Wydziału Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego, doktorat en études politiques uzyskał na Paryskiej Sorbonie w roku 1963. Autor wielu publikacji naukowych dotyczących środków masowego przekazu w Europie Środkowej i Wschodniej. W latach 1956-1957 sekretarz generalny Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Od 1960 roku w Paryżu. Współpracownik paryskiej Kultury w latach 1963-1965, a także tygodnika „L’Express” (1960-1963). Wykładowca na Polskim Uniwersytecie na Obczyźnie (PUNO) w Londynie (1982-1988). Visiting profesor na Uniwersytecie Minesota w Minneapolis (1967-1973). W latach 1964-1987 pracował w Centrum Naukowo-Badawczym (CNRS). Sekretarz generalny Polskiego Towarzystwa Historyczno-Literackiego (1979-1989). Działacz na rzecz zbliżenia polsko-francuskiego. 

Z rozpadem komunizmu i upadkiem muru berlińskiego wszyscy wiązali wiele nadziei na jaśniejszą przyszłość, a tymczasem rozpętał się dramat jugosłowiański […], coraz większe niepokoje budzą też ruchy nacjonalistyczne w Europie. Gdzie tkwią źródła tych zjawisk? 

– Może zacznę od zdefiniowania pojęcia „nacjonalizm”, istnieje bowiem wielkie pomieszanie pojęć, czasami nacjonalizm bywa utożsamiany z patriotyzmem. Otóż nacjonalizm (łac. nationaród) jest to postawa społeczno-polityczna, forma ideologii podporządkowująca interesy innych narodów interesom własnego narodu, wyrażająca się w egoizmie narodowym, żądaniem dla swego narodu specjalnych przywilejów, w niechęci, nietolerancji i wrogości wobec innych narodów. Skrajną postacią nacjonalizmu jest szowinizm, gdzie dominuje pogarda i nienawiść do innych narodów z tendencjami zaborczymi. To, co dziś obserwujemy w Niemczech, te nazistowskie ekscesy, niewątpliwie są wyrazem pewnego sfrustrowania ekonomicznego, szczególnie w byłej NRD, zależnej ekonomicznie od Niemiec Zachodnich jest w tym także głębokie podłoże socjologiczne. Zjawiska te są niebezpieczne, bowiem mają one głębokie korzenie nacjonalistyczne zaczerpnięte z przeszłości hitlerowskiej, faszystowskiej. Trzeba także odróżnić hitleryzm od faszyzmu. Hitleryzm jak wiemy to był narodowy socjalizm wraz z silnymi elementami antysemickimi. Masmedia nadają temu, co się dziś dzieje w Niemczech zbyt wielki pogłos, ale myślę, że w istocie rozmiar tych ruchów nie jest zbyt wielki.

– Pan profesor twierdzi, że jest to zbytnio nagłaśniane, jednakże podpalanie domów azylantów, napaści na cudzoziemców, podpalenie synagog, wydają się być bardzo groźne.

– Niebezpieczeństwo narastania prądów nacjonalistycznych wynika także z konfiguracji międzynarodowej; kiedy jakiś kraj czuje się zagrożony, wtedy prądy nacjonalistyczne dają o sobie znać biorą górę. Od szowinizmu do nazizmu jest jeden krok.

– W Rosji sukces w wyborach odniósł Żyrynowski rozwija się nacjonalizm, a przecież Rosja nie jest zagrożona.

– Wprawdzie Rosja nie jest zagrożona, ale zagrożone jest imperium rosyjskie. Odpadła Ukraina, Białoruś, państwa bałtyckie, Azja Centralna, a trzeba pamiętać o tym, że pojecie Rosji jako imperium jest głęboko zakorzenione w umysłach Rosjan. Popularność, jaką zdobył Żyrynowski, polega na tym, że w jego programie jest odzyskanie siły imperium, dlatego ponad 20 wyborców oddało na niego swój głos.

– Czy nacjonalizm rosyjski może stanowić zagrożenie dla pokoju w Europie?

– To może być groźne. Sprawa Rosji jest dziś wielką niewiadomą. Jelcyn tak manewruje, aby nie zrazić tych, którzy głosowali na Żyrynowskiego.  Europa Zachodnia i Ameryka łożą miliardy dolarów na subwencjonowanie niby demokratyzacji i reform Jelcyna, ale demokratyzacja w Rosji oznacza zwycięstwo nacjonalizmu, a duć] nacjonalizmu jest bardzo rozpowszechniony, zwłaszcza w armii i masach kadry eks-partyjnej i funkcjonariuszy, którzy z komunizmu łatwo przechodzą w nacjonalizm. 

Chodzi o to, aby te miliardy dolarów, które Zachód daje Rosji, spowodowały, iż ludzie zaczną żyć lepiej i dostrzegą, że wprawdzie Rosja nie jest imperium, ale życie jest coraz łatwiejsze. Nacjonalizm, choć występuje dziś w wielu krajach, przybiera jednak rozmaite formy, gdyż różne jest jego podłoże; może mieć uwarunkowania społeczne, socjologiczne, jak i gospodarcze. Inne są realia polityczne i środowiskowe, ale istota pozostaje ta sama. Integralną częścią nacjonalizmu jest antysemityzm.

Istnieje on nawet tam, gdzie Żydów nie ma. Na przykład w Polsce dziś wielu Żydów nie ma, ale antysemityzm istnieje, tak samo w Niemczech i w innych krajach. Antysemityzm jest potrzebny, aby wyzwolić pewne zachowania, rozpętać nacjonalistyczne ksenofobie, które wyrażają się w antysemityzmie, ale także w nienawiści do wszystkiego co obce. We Francji na przykład spotyka się czasami sprzedawców, którzy słysząc obcy akcent, czy kiedy widzą Murzyna czy Araba stają się nieuprzejmi i aroganccy, nawet bezczelni, a Francuzów załatwiają jak należy.

– Dlaczego we współczesnej Europie partie nacjonalistyczne zdobywają coraz większą popularność? 

– Myślę, że nie trzeba tego przeceniać, na przykład we Francji Le Pen zdobył zaledwie 9 głosów w wyborach, zresztą nacjonalizm we Francji występuje w formie najbardziej cywilizowanej. W Polsce nacjonalizm ujawnił się w postaci Byczkowskiego czy Tejkowskiego, ludzi, którzy są na granicy neonazizmu i zwariowania. Stosunkowo najwięcej głosów zdobył Żyrynowski w Rosji. W Niemczech nacjonalizm i antysemityzm, choć występują niesłychanie brutalnie i gwałtownie, nie są zjawiskiem masowym. Wydaje się, że Niemcy kanclerza Kohla znalazły swoją równowagę w tym, że przestaje się ich oskarżać i ciągle wracać do zbrodni sprzed pół wieku; kontakty Niemców z Francuzami i Polakami są coraz częstsze i lepsze. To zjawisko jest mocniejsze niż nacjonalizm i ślepa ksenofobia nienawiści.

Teraz we Włoszech odrodzenie się faszyzmu i rządy koalicji prawicowo-mediatycznej Berlusconiego, wielkiego przemysłowca, który zdobył popularność dzięki temu, że dysponuje środkami masowego przekazu.

Trzeba zwrócić uwagę na fakt, że większość przywódców nacjonalistycznych jest pochodzenia komunistycznego, jak na przykład w Rosji Żyrynowski, w Rumunii Iliescu, Meciar w Słowacji, Brazauskas na Litwie, Milosević w Serbii. Filarami systemu Vichy byli komuniści: Jacques Deriot i Marcel Deat. Chcą oni opierać się na dawnym aparacie władzy, który podzielił się na nurt socjalistyczny i nacjonalistyczny.

– O ruchach nacjonalistycznych w różnych krajach coraz głośniej; są to tendencje, których następstw nie da się przewidzieć, jednakże nie odczuwa się zdecydowanych przeciwdziałań wobec zachowań nacjonalistycznych, ruchom takim towarzyszy często społeczne przyzwolenie, tak było w przypadku napaści na dom azylantów w Rostoku dwa lata temu, czy ostatnio w Magdeburgu, gdzie uczniowie z liceum urządzili pogrom Murzynów, Turków i innych cudzoziemców, których zdołali zidentyfikować. I tu postawa policji była niejasna. W przyszłości może to być trudne do opanowania.

– Sytuacja rzeczywiście staje się coraz bardziej niebezpieczna, myślę, że władze i czynniki miarodajne w poszczególnych krajach, gdzie nacjonalizm się szerzy, zdadzą sobie sprawę z tego, że coś trzeba z tym zrobić i być może nastąpi generalna mobilizacja; chyba, żeby ludzkość całkowicie oślepła. Musi być bodziec, który pchnie ludzkość do powrotu na moralnie przyzwoite pozycje.

– Czyli w odrodzeniu moralnym widzi Pan szansę na przezwyciężenie nacjonalizmu? 

– Oczywiście, trzeba tylko czuwać, żeby walka z nacjonalizmem nie przerodziła się w poparcie ślepego liberalizmu, w triumf liberalizmu globalnego. Istnieje takie niebezpieczeństwo, na które zresztą wskazywał Ojciec Święty.

Kraje zainteresowane zatrzymaniem rozwoju nacjonalizmu i szowinizmu muszą odwołać się do takich podstawowych instytucji jak: rodzina, szkoła, Kościół. Musi zaistnieć współdziałanie tych instytucji. Na przykład we Francji wpływ Kościoła jest niewielki, rodziny w przeważającej części są rozbite lub zagrożone rozbiciem, szkoła się nikim nie interesuje, nauczyciele się boją, zdarzały się bowiem przypadki pobicia nauczycieli przez uczniów sprawa szeroko nagłośniona przez telewizję. Te trzy podstawowe filary wychowania nie działają lub działają słabo.

– Pozostaje więc najsilniejszy dziś środek wpływów: telewizja.

– To, co się dziś dzieje w telewizji, to wielki skandal: agresja, przemoc, demoralizacja. Telewizja odgrywa dziś rolę wybitnie negatywną, jej wpływ pozytywny jest znikomy. 

– Telewizja, z którą wiązano nadzieję na szybki i szeroki przepływ informacji naukowej, edukacyjnej, wychowania dziś można powiedzieć, że zawiodła te oczekiwania. Masmedia nie tylko zunifikowały człowieka, ale także kształcą postawy nie zawsze odpowiedzialne wychowawczo. 

– Negatywne oddziaływania telewizji występują nie tylko w telewizji francuskiej, ale także włoskiej, polskiej, niemieckiej. Jest to zjawisko generalnie bardzo głęboko niepokojące. Chciałbym się jednak bronić przed generalizowaniem. Tematy, które tu poruszamy są specyficzne, zależne od kraju, pokolenia, od sytuacji ale są tu punkty znaczące. Oczywiście obrońcy telewizji mogą twierdzić, że można oglądać telewizję wybiórczo, jednakże w wychowaniu to nie wystarcza. Musi być opracowany program, który przeciwdziałałby zgubnym wpływom programów telewizyjnych, które zdecydowanie propagują agresję, przemoc, które łatwo wyzwalają szczególnie u ludzi młodych postawy wykorzystywane w ruchach nacjonalistycznych nie kształtuje telewizja postaw wartościujących.

– Trudno będzie to zmienić, telewizja na całym świecie jest skomercjalizowana.

– Jest to jeden z ważnych problemów naszych czasów domagający się pilnego rozwiązania.

„Naszej Rodzinie”, nr 7-8 (598-599) 1994, s. 8-9.