Dialog i próba porozumienia jest jedynym wyjściem

Kościół Jezuitów, Liceum Krzemienieckie i Góra Bony (Krzemieniec, między 1919 a 1939) © Narodowe Archiwum Cyfrowe / National Digital Archives w Polsce

Wiosną ptaki powracają nawet do zburzonych gniazd, ludzie też powrócą, odbudują domy. Tragiczne wydarzenia takie jak zbombardowanie osiedli mieszkalnych i szpitali wydają się zwykłemu człowiekowi czymś niepojętym, a jednak zdarzają się w historii „wodzowie” żądni krwi, bezwzględni, okrutni, nie przestrzegający żadnych reguł cywilizowanego świata, którzy siłą chcą sobie inne narody podporządkować. W ostatnich dniach, gdy nad Ukrainą unosi się toksyczny dym po wybuchach zakazanych bomb, środki masowego przekazu pokazują dokumentalne filmy o Stalinie i Hitlerze, aby uświadomić nie tylko rosyjskiemu społeczeństwu, że droga prowadząca ku złu jest zawsze taka sama: pogarda dla wolności osobistej człowieka i jego życia, dla suwerenności sąsiedzkiego kraju, dla innego języka.

Bronić się można na różne sposoby – żołnierze walczą z wrogiem w otwartym polu, natomiast przestrzenią, gdzie myślą toczy się bój o prawdę, jest sztuka, gdy symbolicznie ukazuje wartości, jakich bronimy, z jakimi się utożsamiamy: poczucia godności i wolności każdego człowieka na jego rodzinnej ziemi. W relacjach między historią a pamięcią można przyjąć różne opcje – dominuje etyka, lecz zaraz za nią ujawnia się stosowność, gust i smak, estetyka, styl. W czasach niemieckiej okupacji twórcy polscy pisali różnorodne wiersze opisujące tragizm losu młodych ludzi ginących w walce: Krzysztof K. Baczyński, Tadeusz Gajcy, a Czesław Miłosz napisał wtedy Poema naiwne, aby lekkością klasycznej frazy mówiącej o radości życia przeciwstawić się brutalności zabijania i ukazać „świat”, gdzie trwa nadzieja.

Góra Bony na widokówce (Krzemieniec, przed 1936) ©.Narodowe Archiwum Cyfrowe / National Digital Archives w Polsce

Gdy przeszłość, czyli historię, czynimy na powrót obecną, oczyszczamy się z traumy doświadczeń dzięki jej „przepracowaniu”, a nie tylko oskarżeniu. Do tego służy język metafory, symbolu, wieloznacznego przywołania, żeby nie był to tylko jednorazowy protest song, lecz otwarcie się języka na nowe możliwości nazywania świata, zauważenie zagubionych tematów wspólnotowych, zapomnianych uczuć i wrażeń człowieka omamionego nowinkami czy krótkotrwałą modą. „Kałmucka twarz” agresora (takiego określenia użyła w wierszu Do niego Elżbieta Juszczak) znaczy dziś prostactwo, prymityw. Należałoby się jednak zastanowić,  czemu są winni Kałmucy, mongolski lud zniewolony przez cara, upodlony w dalszej historii tak dalece, że aż powstała ta pogardliwa nazwa. W obliczu zagrożenia widzimy jaśniej, co jest niezbędne, co konieczne, a co pozostaje nadmiarem, pozą, jednorazowym aktem współczucia. Przeszłość nie powinna być dla nas czymś obcym, niedostępnym, bo to przecież są nasze rodzime korzenie, dlatego warto wspominać dzieje rodzin, historie przesiedleń, wypędzeń, zsyłek, gdyż one najdokładniej pokazują, jak bardzo jeszcze świat nie przepracował sposobów współistnienia na pograniczu, na styku odmiennych kultur.

Dialog i próba porozumienia jest jedynym wyjściem, aby zakończona pokojem i odbudową Ukrainy ta wojna napastnicza ze strony Rosji była ostatnią w Europie mającej tak wiele wspaniałych planów współpracy i rozwoju. Jednak nie wszystkie projekty są możliwe do realizacji i właśnie rozsądek, miara, rozważenie racji, odniesienie do rzeczywistych możliwości dadzą podstawy do dalszych działań. Poeci piszą wiersze, które stają się niekiedy pieśnią, hymnem szkoły, rotą narodu. Bez refrenu wspólnie podjętego pieśń nie wybrzmi, dlatego tak ważne w obecnym trudnym czasie okazały się zbiorowe prace pomocowe, „pieśń” rąk bez słów przy kotłach z zupą i kocach podawanych zziębniętym matkom z dziećmi, gdy wreszcie przekroczyły granicę. Nie ustawajmy w czynieniu dobra i piękna, bo one są nierozdzielne, największe dzieła sztuki w świecie powstały w dążeniu ku prawdzie – przez piękno słowa, obrazu, gestu wyciągniętej ręki ku drugiemu człowiekowi, która nie cofnie się, gdy ucichną armatnie wystrzały.

Widokówka z kościołem jezuitów (Krzemieniec, przed 1936) ©.Narodowe Archiwum Cyfrowe / National Digital Archives w Polsce

Niedawno otrzymałam zaproszenie, aby ponownie uczestniczyć w Dialogu Dwóch Kultur, sesji artystyczno-naukowej pisarzy oraz literaturoznawców polskich i ukraińskich. Coroczne spotkania w Krzemieńcu przez ponad XX lat prowadzi poeta i muzealnik Mariusz Olbromski. Obecnie organizuje pomoc dla pisarzy ukraińskich. Nie będzie można w dzień urodzin Juliusza Słowackiego na początku września spotkać się znowu, by rozmawiać z próbą wzajemnego zrozumienia, bo okoliczności nie są sprzyjające – być może uda się zorganizować to spotkanie w Warszawie. Twórcy ukraińscy też potrzebują wsparcia, aby ich kultura nie ulegała wojennej zagładzie tak jak domostwa, literatura bowiem staje się siedliskiem, gdzie naród w chwilach próby ma szansę przetrwać jako wspólnota. Piszę te słowa z nadzieją, że wszyscy razem przeciwstawimy się złu, ukazując cudowne przejawy życia i szlachetne przemiany dokonujące się w ludzkich sercach.

Wiersz Mariusza Olbromskiego Nie odtrącaj aniołów (z tomiku Na szlaku dialogu, 2020) napisany w krzemienieckim kościele parafialnym mówi o zawierzeniu losowi, gdy odwołujemy się do jasnych, a też nierozpoznanych, a przeczuwanych dobrych mocy, nie zbaczajmy zatem z raz obranej drogi miłości i współpracy:

 „Nie odtrącaj i dziś aniołów, / tak niewiele o nich wiadomo. / Czy i jak strzegły. Nocą? / W dzień jaki? Lata przecież / biegły. Mogło być właśnie tak, / ale inaczej się zdarzyło. / Jak to się stało, że jedni w tym / samym właśnie miejscu / sczeźli, a inni – dalej przeszli. // Nie sądź w swojej pewności / nazbyt pewnie. Nie odtrącaj / nigdy niejasnych aniołów. / Wśród blasku komputerów, / myśli wciąż bezradnej potęgi”.

Żądza władzy często prowadzi do obłędu, gdy ktoś nie uznaje przykazań, umów i chce bezwzględnie dominować. Dialog prowadzący do porozumienia można prowadzić z tym, kto szanuje zdanie drugiego. Wścieklizna, gdy pojawi się wśród zwierząt, wymaga odizolowania chorego, tak też musi być w nadzwyczajnych okolicznościach. Armia Putina właśnie atakuje elektrownię atomową, nie bacząc na zagrożenie reszty świata i swoich współobywateli. Szaleństwo kolejnego „wodza” wymaga odmiennego, nietypowego podejścia. Kim jesteśmy dziś przed Twoim obliczem, Panie?

Teresa TOMSIA

Teresa Tomsia – poetka, eseistka, autorka prozy dokumentalizowanej.

Recogito, rok XXII, marzec 2022