Kropla Ukrainy – zapiski stanu (nie)zwyczajnego

Zachmurzone niebo nad ziemią (2023) © Mona Tomassi

Świadkami dziejów są nie tylko ludzie, także spalone po nich miejsca zamieszkania, zburzone kapliczki, rozorane bombami rozdroża, nieistniejące już drogi. Obróceni w pył wołają o pamięć, Cienie upominają się o zapomniane imiona. Ukraińska tłumaczka Olena Stepaniuk, uchodźca z Ukrainy w Paryżu, przeczyta wkrótce w Centrum Dialogu wiersze polskich poetów napisane na znak współodczuwania z poetami ukraińskimi, którzy poszli z bronią walczyć o wolność ojczyzny, m. in. strofy  poświęcone „mężnemu człowiekowi, który z dymu się wyłania – / na rękach niesie dziecko ocalone z gruzów, / wysoko jak koszyk wielkanocny przed dniem / Zmartwychwstania” (W ogrodzie). Wielki Post jest oczekiwaniem, głębokim zamyśleniem nad sensem wszelkich działań w świecie, wyprawą na pustynię, żeby spojrzeć głębiej, jest odczytywaniem znaków dla pokoju.

Wiele ofiar cierpi z powodu obecnej wojny, wygnani z domu jak zdolna i subtelna poliglotka Olena Stepaniuk (tłumaczy z kilku języków: angielskiego, francuskiego, niemieckiego, obecnie z japońskiego), a wciąż żyją jeszcze ofiary poprzedniej wojny, jak moja matka Zofia – łagodna, skromna i cicha, starająca się we wszystkim pomóc. Olena do Francji przyjechała z kotką Chloe, która jest z nią od 10 lat i – jak mówi – jesteśmy jedną rodziną, nie byłabym sobą bez mojej pięknej kotki, przywiozłam ją w torbie, a w drugiej torbie było dla niej jedzenie. Kiedy zaczęła się wojna, stałam też w kolejce po jedzenie dla niej. Chloe ma już francuski paszport, znają ją i lubią weterynarze w Paryżu.

Olena Stepaniuk (Paryż 2024) ©.Victoria Tomenchuk

Mama martwi się, że robi nam kłopot, gdy atakują ją dolegliwości. Jest siwą pięknością, dzielnie powstającą co dnia z popiołów. Opieka nad chorą osobą z nocnymi lękami wymaga cierpliwości. Mama wciąż pragnie wracać do przedwojennego domu, przywołuje bliskich, którzy dawno pomarli, chce porządkować, bo pamięta, że wszystko zostało zburzone, zagrabione. Mówi, że powierzono jej opiece dwóch chłopców, pewnie chodzi o młodszych braci, powtarza wciąż, że musi zobaczyć, co tam się dzieje. Nie rozumie, że nikogo z rodziny wśród żywych już nie ma. Chce się ubierać i wychodzić, pyta, jak dojechać do domu i gdzie są klucze. Żadna z odpowiedzi jej nie uspokaja, aż do wyczerpania stanu lękowego.

Współczujemy Ukrainie, rodzinom wygnanym z domów. Pamiętamy losy Polaków na Kresach. Słonim – wielokulturowe kresowe miasto mojej matki na ziemi nowogródzkiej, raj, z którego zabrano jej ojca legionistę dowborczyka do więzienia w Mińsku, a potem zamęczono w sowieckim obozie pracy, w kopalni Uchta-Iżejsk. Dziewczynkę z matką i rodzeństwem wywieziono za Ural do kołchozu. Toczą się rozmowy, jak pomóc światu, by nigdy więcej bomby nie spadały na budynki mieszkalne i uprawne pola. Nigdy dość przypominania, do czego prowadzą wojny, zsyłki i przesiedlenia. Obecnie debaty w ośrodku pallotynów dotyczą także utraconego domu, który w pamięci pragniemy ocalić – tradycyjnego domu opuszczonego, zapomnianego, pogardzanego w teoretycznych publicznych dysputach, bo któż wspomni o losach staruszek, które w młodości przeżyły okrucieństwa wojny i uszanuje życie rodziny trzech pokoleń naznaczone jej piętnem. Nocne lęki nie ustępują, ostatnio pojawiają się coraz częściej również za dnia, pamięć zawodzi, trudno cokolwiek wytłumaczyć, pocieszyć. Rzecz o Ukrainie to rzecz o zagrożonym pokoju na świecie, o spokojnym siedlisku. Doświadczenie opieki nad utrudzonym losem Mamy zapisuję niekiedy w wierszach, a liryka przyjmuje temat odchodzenia poza modą czy środowiskowym oczekiwaniem, ponad czasem wciąż nie do końca odczytanym.

Chloe – kotka Oleny z Ukrainy (Paryż 2024) ©.Olena Stepaniuk

Słowo do słowa. Kropla do kropli. Odwilż nieunikniona.

Minął Dzień Dziadka – dwudziesta pierwsza rocznica śmierci mojego ojca Michała, który wychował się w majątku Sokołów na Kresach, dziś to są ziemie Ukrainy. Gdy wspominał lata dzieciństwa, mówił o wspólnym sąsiedzkim śpiewaniu, nucił mi po ukraińsku dumki o zmierzchu, o żyznej ziemi i nieprzebytej przestrzeni łanów, brakowało mu gromadnych odwiedzin u krewnych w Podhajcach i we Lwowie, dusił się w mieście bez otwarcia na niezakłóconą wspólnotę. Kiedy napisałam w jednym z wierszy, że mój Tata to „dziedzic wydziedziczonych, / cichy kolekcjoner map, idei, mitów i nadziei”, otrzymałam serdeczne głosy z wdzięcznością za pamięć o kresowych tradycjach, za nieukrywanie korzeni. Planowałam znów pojechać na górczyński cmentarz, by położyć mu wieniec świerkowy, a tu ciągle coś w domu się dzieje, pogoda nie sprzyja, Mama niedomaga, za oknem śnieg z deszczem i wichura.

Zofia w Ogrodzie Botanicznym (Poznań 2023) ©.Teresa Tomsia

Zmienia się kultura relacji. Pisarze skarżą się, że redaktorzy pism i portali nie odpowiadają na maile, a dawniej dotrzymywało się słowa i realizowało zadania nam powierzone, niezależnie od osobistych okoliczności. Pamiętam, że prowadziłam w 2003 roku na początku lutego Czwartek Literacki w Pałacu Działyńskich z Adrianą Szymańską o jej poezji – było to krótko po pogrzebie Taty i trudno mi było występować publicznie, lecz nie zawiodłam, bo uważałam, że należy wywiązywać się z wcześniejszej umowy. Dziś nie ma co liczyć na dobre obyczaje i pytać, dlaczego tu czy tam zlekceważono kogoś czy pominięto, okłamano, bo i tak nie uzyskamy odpowiedzi. Być może chaos wnikający coraz mocniej w relacje między ludźmi pochodzi z braku umiaru, z niespełnionych ambicji i coraz większych możliwości medialnego kreowania rzeczywistości, zamiast trzymania się prawdy i odwoływania do faktów, które uczą pokory.

Okrutna wojna, jakiej Rosjanie dopuścili się na ziemiach Ukrainy, niszczy wszelkie pamiątki przeszłości, zarówno polskich Kresów, a najwięcej ukraińskiego dorobku kulturowego. Bolesna wyrwa, jaka tą zbrodnią dokonuje się na tkance świata, długo nie da się zagoić. Teoretyczne debaty czy nawet świadectwa mogą pomóc w niewielkim stopniu, najważniejsze jest wciąż przed nami wszystkimi – powrót zaufania i zdecydowana postawa wobec prawdy: kto jest ofiarą wojen, a kto  przewinił i nie poniósł kary, nie dokonał zadośćuczynienia. Kto ofiarnie bronił ojczystego domu do ostatniego pulsu, żeby świat mógł być znów ogrodem, a nie okopem.

Kropla Ukrainy.
Kropla żalu – za tym, co nie wróci – krąży w żyłach między sercem a głową.
Kropla przeważa szalę.

                                                    Poznań, 19 lutego 2024 roku

Teresa TOMSIA

Teresa Tomsia (1951), poetka, eseistka, animatorka kultury, autorka prozy dokumentalizowanej Dom utracony, dom ocalony (Wydawnictwo Poznańskie, 2009), tomików wierszy, m.in. Gdyby to było proste (Biblioteka „Toposu”, 2015), szkiców literackich Niedosyt poznawania (WBPiCAK, 2018). W kwartalniku Uniwersytetu Rzeszowskiego „Fraza” od kilku lat prowadzi cykl W pamięci, w odbiciu. Ostatnio wydała zbiór liryków paryskich W znikającym ogrodzie (Flos Carmeli, 2023). Pochodzi z rodziny o ziemiańskich tradycjach kresowych, w swoich tekstach podkreśla rolę dialogu i otwartości na „innego”. Jej wiersze weszły do wielu antologii, tłumaczone były na język niemiecki, francuski, rosyjski i ukraiński. Jest autorką projektu almanachu polsko-ukraińskiego Czas pojąć ten świat – czas ukoić ból zrealizowanego przy współpracy z portalem „Recogito” (w przygotowaniu do druku). Od 1993 roku należy do Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Mieszka w Poznaniu.

Recogito, rok XXV, luty 2024