O związku z miejscem i powinnościach poety

Wojciech Banach (Bydgoszcz, 2017) © Jacek Soliński

Wojciech Banach pisze wiersze oszczędnym językiem, unikając zbyt skomplikowanych metafor. Bazując na doświadczeniu i wiedzy o świecie, buduje liryczne strofy przejrzyście, w trybie oznajmującym, starając się zachować obiektywny ogląd, czasem zadając pytania o źródła międzyludzkich nieporozumień, innym razem dosadnie określając postawę dyskutantów (również sejmowych), z jaką się nie utożsamia. Autor to indywidualista, w nowo wydanym tomiku Mecz z realem (2021) mówi przede wszystkim o codziennym zmaganiu z losem po swojemu, zadziornie, nie tylko informacyjnie – głosi próbę zrozumienia potrzeb wspólnotowego życia i nadzieję możliwości realizowania planów twórczych, nazywając te wszystkie starania „walką”, którą przegrywa się „o włos”.  Uwagi o współczesności osadza mocno w kontekście społeczno-politycznym, komentuje bieżące wydarzenia, „wyostrza język”, zabiera głos bez pardonu: „wszyscy wiemy że nie ma / jednej Polski nie tylko // w parlamencie jest / ich tyle ile nas lecz // dużo nas dużo was / do pieprzenia chleba” (Przyprawianie).

Gdy zapisywałam tytuł książki, znalazła się w nim machinalnie wstawiona wielka litera, a to by oznaczało zespół  piłki nożnej z Madrytu, tymczasem „mecz”, w jakim poeta bierze udział,  nie ma konkretnego adresu, bo to jest życie z dnia na dzień, nie wiadomo, co się zdarzy mimo oczekiwań, to jest odzieranie się ze wspomnień i złudzeń dzięki poetyckim słowom (Ta kropelka):

Nigdy nie pragnąłem samotności,
ale stada odrzucały mnie z wzajemnością
i choć starannie zacierałem ślady,
po każdej miłości zostawała kropla,
czasem kropelka milczenia.

Mała kropla drąży skałę – tak mówi łacińskie przysłowie, a los jednego człowieka podobny bywa do drugiego w danym pokoleniu, gdyż decyduje o tym nie tylko jego wola, marzenia, indywidualne możliwości fizyczne i twórcze, lecz niestety także okoliczności społeczno-polityczne, zamknięte granice uniemożliwiające poznawanie świata dalej niż własne podwórko, miasto, okolica tak bardzo znajoma, że aż nieprzyjazna – jak czytamy w Liście walentynkowym: „wewnętrznych siniaków i rozcięć / żadnym plastrem wiersza / nie da się wyleczyć skutecznie”. Pozostaje zwrócenie się o radę do Tych, którzy już przeszli całą drogę, do mistrzów i starszych braci w słowie.

Cykl wierszy Lekcja z poety poświęcony pamięci Kazimierza Hoffmana (1928-2009) stanowi istotną część tej poetyckiej książki, „meczu” rozgrywanego jednocześnie z rzeczywistością i z pamięcią. Rozpoczyna się ważnym zawołaniem o szacunek dla twórczego i filozoficznego dorobku poprzedniego pokolenia, dla mistrzostwa, jakie osiągnął bydgoski poeta, dziś Patron Nagrody Poetyckiej KOS swego imienia: „Lekcja z Poety jest uroczystością / i zawsze powinna tak przebiegać” (…) „rozumieliśmy się nawet w kłótniach / chwilami aż do literackiego bólu”, bo mądrze milczeć można się nauczyć tylko przy kimś, kto ceni skupienie, namysł, ascezę, powściągliwe sądy, a jednocześnie osobiste zaangażowanie w oglądanie i podziwianie świata, jego skomplikowanej natury: „wiersz. Słów ileś tam / spiętych ciszą / skąd / jesteśmy ręką piszącą. Kto / powiedz. Kto nami pisze” (Kazimierz Hoffman, Skąd).

Każdy kolejny liryk autora Meczu z realem jest zatem nieufnością wobec możliwości poznawczych człowieka, jego zmysłowych doznań i osądów, stając się podstawowym pytaniem, czy potrafimy zrozumieć rzeczywistość, w jakiej żyjemy, czy i kiedy godzimy się na nieuchronność przemijania, na troskę, ból i niespełnienie (Zadanie):

Okładka tomiku (2021) ©.Biblioteka „Toposu”, Sopot

Wyobraź sobie gwiazdę złożoną
z kropli wodę z płomieni
ogień płynący potokiem
powietrze kamienne serce
bez krwi różę zbliżenia
światło i cień wiatru

pisz lub mów
w milczeniu

wiersz
jest pytaniem […]

jeśli uważasz
że już wiesz
i potrafisz
nie zrozumiałeś
niczego

Dla poety Wojciecha Banacha, który jest z zawodu inżynierem konstruktorem, a równocześnie pasjonatem literatury, obcowanie z książkami to niezbędna część życia, to oczywistość. Czytanie i dowiadywanie się z lektur o świecie traktuje jako ważny kanał komunikacyjny, jednak język się zmienia, staje się niezrozumiały, obcy („smartfonowy”): „książkę trzeba – po prostu kochać i pieścić”. Wychodzenie poza fikcję literacką ma dobre strony, gdy autor pyta, czy „powinien przestać / czytać wiersze” i zastanawia się nad celowością ich pisania. Nieodzowne są właśnie te pytania, które poeta zadaje w imię „nadziei”, „literatury”, „czasu”. Nikt mu nie podpowie, czy warto pisać i czytać, liczyć na szczęśliwy zbieg okoliczności, wiadomo natomiast, co odpowiada i jak pochłania świat obrazkowej pobieżnej informacji, skandalu i fałszerstwa w słowie. Dlatego kolejne zadane pytanie o powinności poety są jak najbardziej na miejscu, gdy zastanawia się, co stanowi prawdę jego życia. Obiecuje „poprawę”, pochylając się nad źródłem strat i zysków, starając się oddzielić światło od ciemności. Jako konstruktor wie, że przesłanie powinno być przejrzyste, struktura jasna, a podłoże utworu stabilne, że niedopowiedzenia nie mogą zaciemniać obrazu, lecz pobudzać do zainteresowania kontekstem przedstawianego zdarzenia.

W omówieniu tomiku (Spojrzenie długodystansowca, „Topos” 3/2021) Bartłomiej Siwiec zauważa: „Jak zawsze Banach pozostaje dowcipny i ironiczny. To są cechy rozpoznawcze jego twórczości, miara jego poetyckiego talentu. W wierszu Sąsiedzi opowie o dwóch sąsiadach, których nigdy nie widział, bo jednym z nich jest Pan Bóg, a drugim Szatan (chciałem go kiedyś odwiedzić / ale nie odnalazłem schodów / ani windy / Na sąsiada z dołu / też nie narzekam / choć jest niezwykle aktywny towarzysko)”.

Plac Teatralny (Bydgoszcz na przełomie XIX i XX wieku) ©.Pocztówka ze zbiorów autora

Poeta używa lapidarnego języka z kategorycznymi określeniami, twierdząc: „nie wybiorę się w podróż / daleką i nieznaną Za góry lasy oceany rzeki / dzikie jak niedorzeczne pomysły”, a przecież z nieustającą ciekawością wędruje ścieżkami życia, zauważając różnorodność w szarej codzienności, z determinacją opowiadając przygody egzystencjalnej i duchowej podróży. Wojciech Banach jest mocno związany z miejscem, gdzie żyje i twórczo działa, z miastem, w którym poetycko dojrzewał. Liryczną rozmowę prowadzi z poetami i artystami różnych sztuk (Jerzy Fryckowski, Jacek Soliński, Zdzisław Pruss), dedykuje im strofy, odpowiadając na pytania o bytowanie czy definiując dylematy pożegnań z matką Anielą – jako kolekcjoner historii miasta zbiera pocztówki z widokami Bydgoszczy z dawnych lat, a jest to zbiór wyjątkowy, zaświadczający miłość do miasta i mieszkańców, którzy je tworzyli przez dziesięciolecia. Szukając śladów drogi swego życia, poeta znajduje ślady wspólne, po których wspina się na górę Syzyfa.   

Milczenie wobec pytań o sens istnienia nie jest przemilczaniem, lecz głębokim namysłem nad trudem, jaki człowiek musi podjąć, gdy próbuje znaleźć odpowiedź. Powinnością poety jest wsłuchiwanie się w tajemnicze sensy słów, odwoływanie się do mistrzów, odkrywanie  nowych znaczeń poetyckiego języka, jego ocalającej przed rozpaczą roli, konsekwentne prowadzenie „meczu z realem”, choćby w nieustannym buncie i zadziwieniu, z przekąsem, „w trudnej kontynuacji współistnienia”.

Teresa TOMSIA

Wojciech Banach, Mecz z realem, Biblioteka „Toposu”, T. 192, Sopot 2021

Teresa Tomsia – poetka, eseistka, autorka prozy dokumentalizowanej. Ostatnio ukazał się zbiór jej szkiców literackich Niedosyt poznawania (2018) oraz wybór wierszy W cieniu przelotnego trwania (WBPiCAK, Poznań 2021).

Recogito, rok XXII, luty 2022