Pochwała zdecydowania. Dumka na XXX Niedzielę Zwykłą

Francisco Goya (1746-1828) Brawo (1799), grafika z serii Kaprysy ©.Consorcio Cultural Goya-Fuendetodos

Papież Franciszek w Evangelii Gaudium mówi o czterech zasadach ewangelizowania: „czas ważniejszy niż przestrzeń”, „jedność ważniejsza niż konflikt”, „rzeczywistość ważniejsza od idei” i „całość ważniejsza od części”.

Zatrzymam się króciutko na trzeciej zasadzie: „rzeczywistość ważniejsza od idei”. Co to znaczy? Czy idee należy wyrzucić do kosza? Nie! Ale nie mogą one przesłaniać rzeczywistości. Maleńki przykład, a właściwie opowiastka. Jej autorem jest Søren Kierkegaard (1813-1855), duński teolog i filozof. „Pewien Europejczyk wyjechał na Daleki Wschód i zakochał się po uszy w pięknej Chince. Wróciwszy do domu, czekał z utęsknieniem na list od ukochanej. Po jakimś czasie przyszedł rzeczywiście wyczekiwany list – pisany chińszczyzną. Nic z tego nie rozumiał, ale wiedział, że jest to znak odwzajemnionej miłości. Poświadczył mu to zresztą tłumacz przysięgły. Pośrednictwo trzeciej osoby nie było jednak najwygodniejszym rozwiązaniem, więc zaczął sam studiować język chiński. Miłość pchała go do szybkiego postępu w nauce. I w istocie już po paru latach mógł swobodnie odczytywać chińskie znaki. Ale nasz Europejczyk tak się rozmiłował w tym egzotycznym języku, że wkrótce został profesorem i docentem na katedrze literatury chińskiej. Niestety, w tym czasie zdążył zapomnieć o zasadniczej przyczynie nauki owego obcego języka. Zakochał się w literze, a zapomniał o sercu; zakochał się w idei, a zapomniał o rzeczywistości. Oddał się nauczaniu, a przestał być tym, który kocha”.

Dlaczego przywołuję tę opowiastkę? Ano dlatego, iż najtrudniej kochać rzeczywistość! Rozkochujemy się czasem w ideałach, w obrazach o nas samych czy o innych. A Pan Jezus mówi nam w dzisiejszej Ewangelii (Mt 22, 34-40): „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego”. Słowo bliźni wskazuje na kogoś bliskiego. Najtrudniej bowiem kochać bliskich, tzn. ludzi do bólu konkretnych: ojca, matkę, żonę, męża, dziecko, szefa, swojego proboszcza, sąsiada… Postawić się na jego miejscu; pomyśleć o jego życiu, o jego trudnościach, o jego charakterze. Spróbować zobaczyć świat z jego perspektywy i chcieć dla niego dobra, którego chcę dla siebie samego. No właśnie, „jak siebie samego”, co zakłada zdrową miłość do siebie, akceptację mojej własnej osoby z jej talentami, ale też wadami, ograniczeniami, usterkami… W rzeczy samej, jeśli nie będę miłował siebie samego, będę nienawidził w innych to, czego w sobie nie znoszę lub nie doceniam. Jeśli nie będę kochał siebie takim, jakim jestem, będę zazdrościł tego, czym inni uświadamiają mi moje ograniczenia.

Francisco Goya (1746-1828) Ni mniej ni więcej (1799), grafika z serii Kaprysy ©.Consorcio Cultural Goya-Fuendetodos

I jeszcze jedno. Pytanie, które uczony w Prawie stawia Jezusowi w dzisiejszej Ewangelii, zrodziło się prawdopodobnie z trudności, z jakimi mierzy się większość z nas. Francuzi nazywają je: „l’embarras du choix” – „kłopot z wyborem”. Chodzi o zakłopotanie, które towarzyszy naszym wyborom, zwłaszcza wtedy, gdy stajemy przed szeroką gamą możliwości albo, gdy oczekiwania nasze są zbyt „wybujałe”. W ten sposób, uczony w Prawie chciał postawić Jezusa w sytuacji „osła Buridana”, który umiera z głodu, bo nie potrafi wybrać?! W rzeczy samej, Jan Buridan (1300-1358), francuski filozof zajmujący się także fizyką i logiką, stał się sławny za sprawą tak zwanego „osła Buridana”, który stojąc między żłobami z owsem i sianem umiera z głodu, nie mogąc dokonać wyboru. (Inni twierdzą, że osioł stał pomiędzy stosem siana a wiadrem wody). Tak czy inaczej, niezdolny do podjęcia decyzji, osioł pozostawał nieruchomy, aż zdechł z głodu.

Jakkolwiek absurdalne to nam się wydaje, na pewno znamy ludzi, a może sami nimi jesteśmy, którzy zachowują się podobnie. Czasami utykamy na mieliźnie, nie mogąc znaleźć punktu odbicia. Innym razem „zdychamy” jak legendarny osioł, bo nie potrafimy podjąć odpowiedniej decyzji, albo czas lub ktoś inny dokonuje wyboru za nas. Wtedy pozostajemy z niczym. Niezdecydowanie to najbardziej utalentowany złodziej szans.

Stanisław STAWICKI

Ząbki, 24 października 2020 roku

Ks. Stanisław Stawicki. Pallotyn. Urodził się w 1956 roku w Kowalu. Wyższe Seminarium Duchowne w Ołtarzewie ukończył w 1982 i w tym samym roku przyjął święcenia kapłańskie. Przez wiele lat pracował na misjach w Rwandzie i Kamerunie (1983-1999), gdzie pełnił stanowisko mistrza nowicjatu (1990-1999). W roku 2003 na Wydziale Teologicznym jezuickiego Centre Sèvres w Paryżu obronił swoją pracę doktorską Współdziałanie. Pasja życia. Życie i działalność Wincentego Pallottiego (1795-1850), założyciela Zjednoczenia Apostolstwa Katolickiego. Przez trzy lata (do października 2011 roku) prowadził Międzynarodowe Centrum Formacji Pallotyńskiej „Cenacolo” przy Via Ferrari w Rzymie. W kwietniu 2012 roku został dyrektorem Pallotyńskiego Centrum Formacyjnego „Genezaret” w Gomie (Demokratyczna Republika Konga). W latach 2014-2017 był sekretarzem Zarządu Prowincji Chrystusa Króla w Warszawie. Od 2017 do 2020 roku był kustoszem kościoła Santissimo Salvatore in Onda w Rzymie.

Recogito, rok XXI, październik 2020