Rozmowy z umarłymi (1)

Bez tytułu (Autun, 2008) © Marek Wittbrot

Co oznaczał skrupulatnie odnotowywany, każdego roku pod datą 27 sierpnia, DZIEŃ MĘKI? Jakie traumatyczne doświadczenie zaciążyło na długie lata na Józefie Sadziku? Co sprawiło, że nie potrafił wymazać – ani z pamięci, ani z własnego kalendarza – tych słów? Narzucały się same? Były zaklęciem? Rodzajem długu albo zobowiązania?

Żyje jeszcze osoba, która już wiele lat temu utrzymywała, że zna tajemnicę DNIA MĘKI, lecz jej nie wyjawi. Albowiem, skoro nie uczynił tego Sadzik, ona nie czuje się do tego powołana.

Niektórzy uważają, iż ciekawość to pierwszy stopień do piekła (wszak zgubiła biblijną Ewę i Adama). Inni są zdania, że nie byłoby bez niej – nie tylko technicznych wynalazków, lecz i różnorako pojmowanego postępu. Jak i wiedzy o ludzkiej naturze, ludzkiej biologii i psychice, a zatem o: motywacjach, racjach, jednostkowych wyborach i decyzjach.

Jan Lebenstein – autor Apokalipsy powstałej w 1972 roku w sali-kaplicy przy rue Surcouf 23 w Paryżu – wyróżnił jego dobroć, bezpośredniość, prostotę i uczciwość, jak i umiejętność przełamywania stereotypów wynoszonych z własnego środowiska. Olga Scherer – jedna z najważniejszych osób z otoczenia Sadzika – wyjawiła, iż nosił wielki smutek w sobie. Raczej nie był szczęśliwy, ale w towarzystwie zachowywał pogodę ducha. Był niezwykle otwarty, ciekawy świata i ludzkiego myślenia, pełen wrażliwości i życzliwości dla innych. Ale też, jak ognia, bał się religijnego banału, zadufania, udawanej pobożności. Nie znosił sztuczności, wynoszenia się ponad innych. Nie umiał pogodzić się z tym, że człowiek jest doceniany ze względu na zewnętrzne okoliczności, a nie z powodu swoich wysiłków i dokonań. Nie mógł przeboleć, że tak się dzieje również w kościelnych zgromadzeniach. 

Florian Kniotek – uczestnik i świadek działalności Centre du Dialogue, wydawnictwa i innych pallotyńskich instytucji, a także cichy bohater a zarazem ofiara inwigilacji oraz cudzej przebiegłości – w 2004 roku, w wywiadzie dla „Recogito”, odniósł się do Sadzikowego DNIA MĘKI. Był przekonany, iż Sadzik wiedział, że lekarze nie rokują mu długiego życia. Jednocześnie nie chciał dać po sobie poznać, że to go zajmuje. Nie wyjawiał swoich stanów emocjonalnych. Budził zaufanie swoją postawą i wiedzą. Szanował innych i dlatego cieszył się poważaniem. Tajemnica DNIA MĘKI – zdaniem byłego redaktora „Naszej Rodziny” i współpracownika Centrum Dialogu – odeszła wraz z nim. Nade wszystko należy go pamiętać, bo dla wielu zrobił wiele dobrego.

„Tak oto stoi przed nami Hiob – owoc geniuszu. Tekst nieznanego autora lub autorów. Tekst, który dotarł do nas  częściowo skażony i niezrozumiały. Paradoksalnie – owe niejasności czynią go tym wznioślejszym. Jak Nike z Samotraki, jak Chrystus Sędzia z tympanonu w Autun. Szczerby dodają im majestatu. Stoi Hiob z wiecznym przesłaniem  o godności ludzkiego losu” – pisał podczas niepierwszego pobytu w paryskim szpitalu Pitié Salpêtrière Józef Sadzik, kończąc wstęp do Miłoszowego tłumaczenia Księgi Hioba.

Nie było obce autorowi Estetyki Martina Heideggera Kantowskie rozróżnienie na piękno i wzniosłość, jak i odróżnienie sądu zmysłowego od sądu refleksyjnego. Ale nie wierzył w czystą harmonię i porządek. Zdawał sobie sprawę jak bardzo liczą się dyspozycje umysłowe i moralne, jak również nastrój umysłu i wytężenie wyobraźni. Wiedział jednak, iż – w życiu i sztuce – doświadczamy chaosu i spustoszenia. Zgodziłby się chyba z filozofem z Królewca, że chcąc dostąpić najwyższego wtajemniczenia musimy nabyć określonych predyspozycji. Nasze władze poznawcze winna znamionować wyższa kultura albo – inaczej mówiąc – niezbędny jest pewien zasób wiedzy, wrażliwości i wyobraźni. Mimo wszystko i to nie wystarczy.

Istnieją różne formy wznoszenia się, postępowania wzwyż. Sam zresztą autor Krytyki władzy sądzenia porównywał poczucie oraz odczuwanie wzniosłości do mozolnej wspinaczki. Droga na szczyt nie jest pionowa – wiedzą o tym najlepiej taternicy, alpiniści czy himalaiści – nigdy nie wiedzie wprost z dołu do góry, z punktu A do punktu B. Jest kręta, ryzykowna i nieprzewidywalna. I zazwyczaj nie jest wolna od największych wyzwań, jak i najboleśniejszych upadków. Wierzchołek jest dostępny nielicznym. To dzięki nim lepiej rozumiemy i, niekiedy, dostępujemy wzniosłości jaka nigdy nie jest bezmyślnym, tępym ani pustym zachwytem.

Doświadczenie Hioba – a w przypadku Sadzika DNIA MĘKI – uczyło i uczy tej wspinaczki, na jaką w sumie nikt do końca nie jest przygotowany. Na szczęście „niejasności” i „szczerby” na własnym wizerunku przynajmniej niektórym uzmysławiają jak ważna jest pokora wobec życia i piękna. I pomagają jedno z drugim łączyć i rozpoznawać. Niejednemu zaś, kto odważa się na każdy kolejny krok, ukazują coraz rozleglejszy horyzont.

27/08/2020 

Marek WITTBROT

Marek Wittbrot – w latach 1991-1999 prowadził „Naszą Rodzinę”, obecnie zaś jest redaktorem „Recogito”.

Recogito, rok XXI, sierpień 2020