Sztuka wcielona na zawsze*

Janusz St. Pasierb (z prawej) z nuncujesz Pacinim i księdzem Sadzikiem (Lucerna, 1961) ©.Archiwum Recogito

Zastanawiając się nad życiem i myślą znakomitego polskiego historyka sztuki i teoretyka kultury, ks. prof. dra hab. Janusza St. Pasierba (1929-1993), można postrzegać go jako człowieka w znacznym zakresie żyjącego w przestrzeni sztuki. Mam tu na myśli jego funkcjonowanie wobec konkretnych dzieł, jak i wobec dziedzin, na przykład poezji i malarstwa. Takie ujęcie wyżej wymienionego z imienia i nazwiska autora ponad trzystu publikacji zdaje się sugerować kolejne odsłony interpretacji jego osoby. Zatem Janusz St. Pasierb może być postrzegany jako historyk sztuki lub poeta widziany w kontekście artyzmu. W mojej ocenie jeszcze bardziej inspirujące jest postrzeganie go jako prezbitera funkcjonującego w przestrzeni sztuki. Niniejszy wątek stanowić może temat przyszłych konferencji i sympozjów prowadzących do humanistyczno-teologiczno-kulturologicznej dyskusji nad tym, co to generalnie oznacza: prezbiter w przestrzeni sztuki.

Zadając to zagadnienie do przemyślenia, zwracam na razie uwagę na sam sposób funkcjonowania sztuki wobec człowieka-wędrowca. Przykład Janusza St. Pasierba pokazuje, że znacząca większość miejsc jego przebywania była i jest bogata w dzieła twórczości artystycznej. Zarówno małe miejscowości (Małe Ojczyzny), jak i wspaniałe stolice świata (paradoksalnie, dla wielu również Małe Ojczyzny), w których przebywał uczony, dawały mu możliwość do doświadczenia sztuki. Ta ostatnia zawierała się w różnych formach, na przykład: malowidłach, rzeźbach, kościołach, cmentarzach, przedstawieniach figuralnych i abstrakcyjnych. Oddziaływała nie tylko na zmysł wzroku, ale i słuchu (w muzyce lub teatrze), smaku oraz węchu (na przykład poprzez kuchnię)1. Sztuka stała się więc stałym towarzyszem w drodze życia człowieka. Ale czy tylko towarzyszem?

Moim zdaniem była także znakiem. Pół-ludzkim a pół-nadprzyrodzonym kodem otwierającym drzwi do platońskiego świata idei. Jak u Karla Rahnera, była zapowiedzią zbawienia, obietnicą, rodzajem sakramentalnego znaku, że Bóg kocha świat, że nie pozwala mu utonąć w chaosie demonizmu2. Była wcieleniem piękna, a więc znakiem Bożej obecności i miłości do człowieka. Nawet wtedy, gdy jej dzieła stworzono jako brzydkie, odpychające. Bez wdzięku i blasku. Bez wyglądu, by się nam podobać. Wzgardzone i odepchnięte. Takie, przed którymi ze zgrozy odwraca się wzrok3. A mimo to stały się źródłem nadziei, synonimem piękna, pretekstem do wiary w zbawienie. Są eschatycznym znakiem. Oczywistym potwierdzeniem toposów Exegi monumentum i Non omnis moriar. Dowodem na nieśmiertelność. Na aktywną obecność człowieka, wykraczającą poza granice czasoprzestrzeni.

Takie postrzeganie artystycznych dzieł sytuuje sztukę pośrodku międzyosobowych relacji. One zaś w typowo szkolnym ujęciu przebiegają na linii artysta-dzieło-odbiorca. Ich duchowy potencjał jest jednak większy, niż zakłada zaprezentowany powyżej podstawowy hermeneutyczny schemat. Materialne (choćby tylko tymczasowo materialne4) dzieło odbywa się wobec życiowej wędrówki jego twórcy oraz kolejnych odbiorców5. Sztuka jest więc drogą. Gruntem dochodzenia do. Podmiotem zaufania, nawet jeśli przyjmuje niewygodną, wąską formę,

taką na łeb na szyję,
z dziurami po kolana
taką nie w porę jak w listopadzie spóźnione buraki6.

Być może na łące przy tej drodze stoi Święta od czystej sztuki i z ulgą przyznaje, że na reszcie dotarł do niej Ten, którego wyczekiwała, że nie wybrał prostej, asfaltowej A1, z nagrodą od ministra i że w efekcie – na szczęście – diabli go nie wzięli7. Trud, o którym mówi Święta jest więc nieodłącznym elementem drogi pod prąd. Drogi indywidualnej. W kierunku spełnienia. 

Powracając jeszcze do hermeneutycznego koła, w którym tekst kultury sytuuje się pomiędzy ludźmi, sądzę, że zawarcie jego duchowego oddziaływania na linii artysta-dzieło-odbiorca jest niewystarczające. Dzieło funkcjonuje jako medium wchłaniające twórczo-interpretacyjno-twórczo-interpretacyjną-… energię kolejnych jego świadków. Stanowi przestrzeń odbierania i dawania; inspirowania, uświadamiania i artykułowania znaczeń u kolejnych odbiorców. Z czasem poszerza swój potencjał. Komunikuje ze sobą kolejnych widzów. Przekazuje im coś z dotychczas nadanemu mu i odczytanemu w nim dziedzictwu. Zatem powtarzam: dzieło, a więc i sztuka jest towarzyszem człowieka-podróżnika. Wyjątkowo gadatliwym, nawet jeśli zupełnie milczącym. Prowadzi narrację o łzach, które przy nim popłynęły ludziom po policzkach. Dzieli, a następnie pomnaża radość jego świadków. Opowiada o buncie, niezrozumieniu, agresji wobec siebie. Słucha i przekazuje kolejne wyznania tych, którzy go doświadczyli. Otwiera głowy. Wstrząsa. Albo tylko patrzy na widza. Jest podwójnie wizualne. Funkcjonuje jako przedmiot i podmiot wzrokowej percepcji. Żyje. Ale tylko wobec Innego.

Za Januszem St. Pasierbem uznaję więc, że sztuka (tak jak cała kultura) funkcjonuje w poziomych (horyzontalnych) podróżach człowieka po świecie. Równocześnie jest obecna w pionowych (wertykalnych) wędrówkach odbywających się w kontekście sacrum. Sztuka będąca zarazem towarzyszem, znakiem, drogą, przedmiotem i podmiotem relacji z człowiekiem na zawsze staje się elementem jego tożsamości. Najpiękniejszymi tego dowodami są te artefakty kultury, pod wpływem których człowiek istotnie poszerzył objętość swojego serca i umysłu, na stałe zmienił paradygmat, na nowo zrozumiał rzeczywistość. Koncepcja sztuki stającej się na zawsze elementem tożsamości człowieka może być czymś szalenie pociągającym dla artystów oraz duchowo wzbogacającym dla odbiorców. W równie ważnym stopniu powinna być projektem inspirującym dla ludzi posiadających (czasami bardzo głęboko ukryty) głód sacrum. Bowiem jej cielesno- (to znaczy: materialno-) eschatyczny wymiar obejmuje dwa równolegle istniejące ze sobą i otwarte na siebie czasy: teraźniejszy i wieczny. One zaś stanowią dualny wymiar funkcjonowania człowieka.

Agnieszka LADDACH

* Tekst został złożony do druku.

1 Zob. J. St. Pasierb, Gałęzie i liście, Pelplin 1993, s. 189-231.
2 Cyt. za, tenże, Kultura jako środowisko bycia i stawania się człowieka, [w:], Człowiek – wartości – sens. Studia z psychologii egzystencji: logoteoria i nooteoria, logoterapia i nooterapia, red. K. Popielski, Lublin 1996, s. 274.
3 Por. Iz 53,2-3.
4 Dyskusyjność materialności dzieła sztuki można rozważać w kontekście specyfiki performance. Odrębną przyczyną do jej podejmowania jest akt zniszczenia malowidła Dziewczynka z balonikiem. 7 października 2018 r. w domu aukcyjnym Sotheby’s w Londynie dzieło to zostało sprzedane za 1,04 miliona funtów. Chwilę po zakończeniu akcji obraz zaczął powoli przesuwać się w kierunku ukrytej w ramie niszczarki. Pocięcie malowidła zaplanował i zorganizował Banksy – autor Dziewczynki z balonikiem. Swoje działanie artysta skomentował na Instagramie słowami The urge to destroy is also a creative urge (Pęd do zniszczenia to także pęd twórczy). W efekcie wartość finansowa w połowie zniszczonego dzieła wzrosła dwukrotnie.
5 Zob. A. Laddach, Człowiek jako artysta życia. Kontynuacja wojtyliańskiego metafory, ,,Teologia i Człowiek” 2014/3, s. 121-134.
6 J. Twardowski, Zaufałem drodze, [w:] tenże, Żebym nie zasłaniał sobą Ciebie, oprac. A. Iwanowska, Pelplin 2007, s. 30.
7 Tamże.

Agnieszka Laddach – wychowała się w Wierzchucinie na Pomorzu. Studiowała na Wydziale Nauk Historycznych oraz na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. W 2013 roku opublikowała książkę Katedra-Pelplin-XVII-wiek. W 2018 roku w Zakładzie Metodologii Historii i Wiedzy o Kulturze Wydziału Nauk Historycznych UMK w Toruniu obroniła pracę doktorską poświęconą księdzu Pasierbowi. W 2019 wydała pierwszy tom książki Janusz Stanisław Pasierb – teolog, historyk sztuki, teoretyk kultury. Jest współautorką książki Człowiek – istota religijna, tom 3, Religijność w ujęciu humanistycznym (Toruń 2014). Jest zakres zainteresowań określają: historia, teologia i teoria kultury, historia i teologia ciała oraz historia Pomorza i kształtowanie świadomości historycznej.

Recogito, rok XXI, czerwiec 2020