Wielkotygodniowe dumki. Dumka czwarta – Wielki Czwartek

Biskup Antonio Bello (1935-1993) © Acli Provinciali di Bergamo

Dziś początek Triduum Sacrum. Łacińskie słowo triduum oznacza „trzy dni”. Można więc rzec: „Trzy Święte Dni”. Pierwszy z nich, Wielki Czwartek, zawiera wiele symboli, które nie występują w czasie innych liturgii. Warto więc króciutko przyjrzeć się im z bliska.

Pierwszy: Wyciszenie dzwonów i dzwonków. Dzwonki zostają zamienione na kołatki, o głuchym brzmieniu. Kościół wycisza się, ponieważ godzina jest „poważna”. Chrystus zostaje zdradzony i uwięziony.

Drugi: Obmycie nóg. Gest, z którego w tym roku musimy niestety zrezygnować. Kościół tak nakazał. Symbol wskazuje na uniżenie i służbę Jezusa wobec człowieka.

Trzeci: Przeniesienie Najświętszego Sakramentu do ciemnicy. To symbol uwięzienia Jezusa w nocy przed męką.

Czwarty: ogołocenie ołtarza. Gest ten symbolizuje nie tylko zakończenie wieczerzy, ale także odarcie Jezusa z szat i pozostawienie Go w samotności. Aż do Mszy Wigilii Paschalnej ołtarz pozostaje ogołocony.

Piąty: Otwarcie tabernakulum i pozostawienie go pustym. Znak, że Jezus nie przebywa już w tym miejscu, ale cierpi zamknięty w Ciemnicy i oczekuje na wyrok.

Wielki Czwartek to przede wszystkim ustanowienia sakramentów Eucharystii i kapłaństwa. Przypomina o tym czytany dzisiaj fragment Ewangelii Janowej. Oto on: „Było to przed Świętem Paschy. Jezus, wiedząc, że nadeszła godzina Jego, by przeszedł z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował. W czasie wieczerzy, gdy diabeł już nakłonił serce Judasza Iskarioty, syna Szymona, aby Go wydał, Jezus, wiedząc, że Ojciec oddał Mu wszystko w ręce oraz że od Boga wyszedł i do Boga idzie, wstał od wieczerzy i złożył szaty. A wziąwszy prześcieradło, nim się przepasał. Potem nalał wody do misy. I zaczął obmywać uczniom nogi i ocierać prześcieradłem, którym był przepasany. Podszedł więc do Szymona Piotra, a on rzekł do Niego: „Panie, Ty chcesz mi umyć nogi”? Jezus mu odpowiedział: „Tego, co Ja czynię, ty teraz nie rozumiesz, ale poznasz to później”. Rzekł do Niego Piotr: „Nie, nigdy mi nie będziesz nóg umywał”. Odpowiedział mu Jezus: „Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał udziału ze Mną”. Rzekł do Niego Szymon Piotr: „Panie, nie tylko nogi moje, ale i ręce, i głowę”! Powiedział do niego Jezus: „Wykąpany potrzebuje tylko nogi sobie umyć, bo cały jest czysty. I wy jesteście czyści, ale nie wszyscy”. Wiedział bowiem, kto Go wyda, dlatego powiedział: „Nie wszyscy jesteście czyści”. A kiedy im umył nogi, przywdział szaty i znów zajął miejsce przy stole, rzekł do nich: „Czy rozumiecie, co wam uczyniłem? Wy Mnie nazywacie „Nauczycielem” i „Panem”, i dobrze mówicie, bo nim jestem. Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wy powinniście sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem” (J 13, 1-15).

20 kwietnia 1993 roku umiera włoski biskup ks. Tonino Bello (1935-1993). Zmarł młodo. Miał zaledwie 58 lat. Pamięć o tym niezwykłym kapłanie we Włoszech jest wciąż żywa. W 2008 roku, w 15. rocznicę śmierci, rozpoczął się jego proces beatyfikacyjny. Ksiądz Bello był biskupem w diecezji Molfetta (południe Italii: Apulia/Bari). Mianował go w 1982 roku Jan Paweł II. Kapłanem został mając zaledwie 22 lata. Uwielbiał pływać. Nawet jako biskup rzucał się w fale wzburzonego morza. Grywał na akordeonie. Jego styl biskupi był inny od tego, do którego przywykli wierni z Molfetta. Momentami wręcz szokujący. Choćby dlatego, że osobiście otwierał drzwi wszystkim, którzy pukali „na biskupstwo”. A byli to różni ludzie: kapłani, starzy, młodzi, wierzący i ateiści, biedni, bezdomni, schorowani…

Był bardzo prosty i bezpośredni w kontakcie. Nie chciał, by zwracano się do niego: „ekscelencjo” czy „księże biskupie”. Zresztą sam wszędzie podpisywał się: „Don Tonino”. Zdrobniale, ciepło. Jego pełne imię brzmiało bowiem Antonio, ale w ten sposób skracał dystans. Żył problemami ludzi. Subtelnie, ale skutecznie wkraczał w ich życie i wyciągał z grzechu. Niestrudzenie walczył też o ich godność. Czynił to odważnie. Z przekonaniem. Dawał słowa pociechy i pomagał materialnie. Podnosił na duchu. I pewnie dlatego wszyscy tak bardzo go pokochali. Niestety, przegrał walkę z nowotworem.

Ale dlaczego wspominam o nim właśnie dzisiaj, w Wielki Czwartek?

Dlatego, iż zmarły w opinii świętości biskup z Molfetta jest autorem jednego z najbardziej „rewolucyjnych” określeń Kościoła: „Kościół w fartuchu” – „la Chiesa del grembiule”. W rzeczy samej, Don Tonino zawsze marzył o Kościele prostym i służebnym. Więcej, prowokacyjnie zaproponował, by w dzień święceń biskupich zamiast pierścienia, pastorału i mitry, wręczać nowo wyświęconym „hierarchom” – jako ich insygnia – fartuch, miskę z wodą oraz ręcznik. Chciał w ten sposób przypomnieć, że prawdziwą siłą Kościoła jest pokorna służba Bogu i człowiekowi. Dotyczy to oczywista nie tylko biskupów, ale wszystkich kapłanów.

Dzisiaj, w czasie epidemii, my księża nie możemy posługiwać wiernym tak, jak to robili święci z odległej przeszłości, którzy nie zważając na zagrożenie pielęgnowali chorych, za co często płacili życiem. Ale ograniczenia, jakim zostaliśmy dziś poddani, nie są czasem na zaspakajanie naszych głodów ciała, głodów emocjonalnych, głodów rozrośniętego w czasach sukcesu i powodzenia „ego”. Nasze zobowiązania apostolskie, duszpasterskie, misyjne czy przełożeńskie – nie zostały zawieszone na czas epidemii! Byłoby zresztą wielce nieuczciwym, by biernie przyglądać się pełnej poświęcenia pracy całej służby zdrowia, staraniom i wysiłkom rzeszy urzędników, służb mundurowych i wszystkim, których praca jest konieczna do naszego codziennego funkcjonowania w czasach epidemii.

Co robić? Nie ma jednej odpowiedzi dla wszystkich. Najważniejsze, by nie „zdejmować fartucha”, albo w końcu go założyć!!! Być uważnym na to, co dzieje się wokół nas, w rodzinach, we wspólnotach, w społeczeństwie… Modlić się więcej! Adorować! Czytać, tłumaczyć, pisać, malować, uczyć się języków… Tak czy inaczej, obecna dramatyczna sytuacja zachęca nas do tego, by zamiast stuły przywdziać fartuch (polskie tłumaczenie mówi o prześcieradle: „a wziąwszy prześcieradło, nim się przepasał”), i cokolwiek by to nie znaczyło, wziąć do ręki ręcznik, miskę i dzban z wodą, które w rzeczywistości były jedynym liturgicznym ornamentem podczas ostatniej wieczerzy, czyli pierwszej Mszy świętej.

Stanisław STAWICKI

Rzym, 9 kwietnia 2020 roku

Ks. Stanisław Stawicki. Pallotyn. Urodził się w 1956 roku w Kowalu. Wyższe Seminarium Duchowne w Ołtarzewie ukończył w 1982 i w tym samym roku przyjął święcenia kapłańskie. Studiował w Rzymie (1986-1988). Przez wiele lat pracował na misjach w Rwandzie i Kamerunie (1983-1999), gdzie pełnił stanowisko mistrza nowicjatu (1990-1999). W roku 2003 na Wydziale Teologicznym jezuickiego Centre Sèvres w Paryżu obronił swoją pracę doktorską Współdziałanie. Pasja życia. Życie i działalność Wincentego Pallottiego (1795-1850), założyciela Zjednoczenia Apostolstwa Katolickiego. Przez trzy lata (do października 2011 roku) prowadził Międzynarodowe Centrum Formacji Pallotyńskiej „Cenacolo” przy Via Ferrari w Rzymie. W kwietniu 2012 roku został dyrektorem Pallotyńskiego Centrum Formacyjnego „Genezaret” w Gomie (Demokratyczna Republika Konga). W latach 2014-2017 był sekretarzem Zarządu Prowincji Chrystusa Króla w Warszawie. Od 2017 roku jest kustoszem kościoła Santissimo Salvatore in Onda w Rzymie.

Recogito, rok XXI, kwiecień 2020