
I także twarz moja, którą wystawiam w słowach na widok publiczny, zblednie wkrótce jak garść klonowych liści, rozkruszy się i połączy z glebą. Będą po niej stąpać inni, kopytami i łapami udeptywać miejsca lęgowe, błoto kaloszami uklepywać, by można było przejść za ogrodzenie.
Przejrzałem się niegdyś w twarzy starej kobiety i zadrżałem, bo ujrzałem tam siebie pragnącego dotyku, a przecież nikt samotny nie ma czułości w nadmiarze, by ją rozdawać na każdym progu, przygarniać, gdy sam chciałby zostać przytulony.
Długo jeździłem tą samą trasą tam i z powrotem, czytałem od nowa te same książki, żeby znaleźć potwierdzenie, że mój los musi być samotną wędrówką, bez stałego adresu. Tylko czasem przychodziło zwątpienie, czy postępuję słusznie, czy powinienem zatrzymać się choćby na chwilę, by wypowiedzieć słowo, które wtedy utkwiło mi w gardle.
„Słowa mają sumienie, a dziennik jest tajemnicą”, tak pisał o jego roli Elias Canetti, powierzam zatem białym kartkom sprawy ważne i błahe jednocześnie, żeby znalazły odpowiednie miejsce. Wszystkie rozmowy, których nie sposób przeprowadzić do końca w prawdzie, staną kiedyś twarzą w twarz i opowiedzą się ostatecznie, czym były dla mnie i czego dokonały w ludziach, którym je powierzyłem.
Nikodem SYNOWIEC
Nikodem Synowiec – bibliotekarz, archiwista (1997, Brzeźno). Interesuje się prozą poetycką o podłożu filozoficznym. Okazjonalnie pisze wiersze. Przygotowuje do druku arkusz Opuszczone pole.
Recogito, rok XXVI, październik 2025
