Caravaggio w Rzymie. Sprzymierzeńcy i rywale

Magdalena w ekstazie (1606) Caravaggia (1571-1610) © Kolekcja prywatna, Rzym. All rights reserved

Michelangelo Merisi, znany jako Caravaggio, wiele lat po swojej śmierci został uznany za jednego z największych malarzy w historii. Żył zaledwie 39 lat. Urodził się w 1571, a zmarł w 1610 roku. Był ambitny i odważny. Ale też cyniczny i hardy, skory do awantur. W 1606 roku zabił człowieka. Mroczne sekrety jego duszy ciążyły na nim przez całe życie. Były przyczyną wielu życiowych katastrof i, w rzeczywistości, marnego końca. I wielu jego sympatykom wciąż nie dają spokoju.

Odkąd tylko zaczął malować, wprawiał w zdumienie. Jednak, jeżeli miał przyjaciół, to na krótko. Wrogów natomiast nie brakowało mu przez całe życie. „Miał ciemną karnację i ciemne oczy, a jego brwi i włosy były czarne” – pisał Gian Pietro Bellori. Ów XVII-wieczny biograf twierdził, że jego malarstwo „odpowiadało jego fizjonomii”. Kiedy żył i tworzył, podziwiano go za „wyszukaną grę malarskiej iluzji”, za idealizm i za realizm, za wrażliwość na przemijający czas, „za artystyczną tradycję” i za własne, oryginalne spojrzenie na nią. Warto pamiętać, że jego malarstwo rodziło się w trudnych dla Italii czasach. Albowiem osłabiona po krwawych walkach, po zabiegach władzy cesarskiej o utrzymanie swej hegemonii, po działaniach wymierzonych w papieską Italię, po zwycięstwie reformacji w północnej Europie, na nowo zaczęły nabierać znaczenia dokonania włoskiego Renesansu. Caravaggio umiał odpowiedzieć na zakorzenioną głęboko w kontrreformacji duchowość, chociaż często lekceważył jej kanony. Stał się największym malarzem religijnym epoki Baroku. A jednak na długo o nim zapomniano. Krytykowano go i postrzegano „jako anarchiczną siłę zagrażającą sztuce”.

Dopiero Roberto Longhi, żyjący w XX wieku włoski znawca Caravaggia, wydobył go z zapomnienia i przywrócił należne mu miejsce. W 1951 roku w Mediolanie zorganizował wystawę Mostra del Caravaggio e dei caravaggeschi, która stała się bardzo głośna. Posiadające „moc niemal magiczną” malarstwo Lombardczyka na nowo zaczęło przyciągać widzów. Otwarta w końcu września ekspozycja Caravage à Rome, amis & ennemis nie ma takiego rozmachu jak mediolańska, sprzed blisko siedemdziesięciu lat. Musée Jacquemart-André dysponuje bowiem znacznie skromniejszą przestrzenią. Ale dziesięć zaprezentowanych obrazów Lombardczyka w zupełności wystarczy, żeby dostrzec „świat świetlistych kolorów i śmiałych kontrastów”, żeby zrozumieć znaczenie światłocienia i niebywałej ekspresji malującej się na ludzkich twarzach. Na uwagę – moim zdaniem – zasłużyły szczególnie dwa płótna. Są rzadko prezentowane, gdyż należą do prywatnych kolekcjonerów. Oba przedstawiają św. Marię Magdalenę. Z tym, że Magdalena w ekstazie z 1606 znana była kolekcjonerom już od dawna, a drugi oryginał o tym samym tytule został odkryty nie tak dawno, bo w 2015 roku. Dotychczas był pokazywany tylko raz, na wystawie w Tokio w 2016 roku.

Być może obie Magdaleny powstały w podobnym czasie, co kolejny obraz: Wieczerza w Emaus z 1606 roku, prezentowany na wystawie Caravaggio w Rzymie, przyjaciele / nieprzyjaciele. Portrety są odbiciem osobistych przeżyć Caravaggia. „Caravaggio zabił człowieka i sam otarł się o śmierć; pierwszym odruchem katolika było wyrażenie skruchy” – przypominają krytycy. Artysta-malarz potrzebował przebaczenia, a Chrystus miał moc odpuszczania wszelkich win. Tego oczekiwała również Magdalena. Oba jej wizerunki przypominają długie lata pokutowania malarza za grzechy, w odosobnieniu, ale w pokorze i z nadzieją. „Nadnaturalne światło kontrastuje z nieprzeniknioną ciemnością” i ukazuje kobiecą sylwetkę w ekstazie. Na innym obrazie podczas wieczornego spotkaniu doświadczenie mistyczne ogarnia niebawem wszystkich jego uczestników, ale dramatyzmu sceny nic nie zapowiada. To chłopski posiłek, wino i chleb, jednak obrus na stole przypomina ołtarz, a mięso jagnięcia nawiązuje do Baranka Bożego i obietnicy zmartwychwstania. „Skupioną twarz Jezusa skrywa ciemność”, cztery inne postaci uczestniczące w wieczornym posiłku to ubodzy w duchu. Gra cieni i światła czyni tę scenę bardziej dramatyczną, potęgując ufność w miłosierdzie.

Ekspozycja paryska ograniczyła się do jednego okresu z życia włoskiego geniusza, do jego działalności w Wiecznym Mieście. To ważny czas dla samego Caravaggia. Po pierwszych praktykach w Mediolanie, w pracowni Simone Peterzana, kiedy ucząc się rysunku i malarstwa freskowego, a także anatomii i perspektywy oraz pracy z modelem, miał zaledwie trzynaście lat. Po perypetiach rodzinnych, po „dzieciństwie naznaczonym zarazą, głodem i ubóstwem”, po śmierci rodziców i dziadka, żyjąc w osamotnieniu, mając 21 lat przybył do Rzymu. Był rok 1592. Do stolicy chrześcijaństwa zabrał ze sobą „świeżość naturalistycznej sztuki północy”, która stała się podstawą całego jego malarskiego dzieła.

Gdy Rzym i inne miasta Italii ogarnęła kontrreformacyjna gorączka, oferując jednocześnie pracę wielu artystom, z szansy na polepszenie sobie bytu postanowił skorzystać także Caravaggio. Wpływowe rody Medyceuszy, Borghese, Gonzagów, Este bądź Colonnów, nadal roztaczały swój mecenat nad utalentowanymi artystami. Bez nich ci ostatni nie mieliby szans zaistnieć, nie mówiąc już o zwykłej egzystencji. Autor Chłopca obierającego owoce również do nich należał. W swoim niezbyt długim życiu, naznaczonym nieustannymi wykroczeniami przeciw prawu, będąc poddanym Colonnów „na mocy prawa feudalnego”, na szczęście znajdował u nich wsparcie. W Rzymie spotkał też handlarza i przyjaciela utalentowanych malarzy. Constantin Spata polecił go wpływowemu kardynałowi Francesco Maria del Monte. Ten wszechstronnie wykształcony człowiek i wielki humanista zajął się przybyszem z Mediolanu. Dzięki kardynałowi Caravaggio zyskał sławę i materialne zabezpieczenie. Mógł realizować pochodzące od arystokracji i włoskiego kleru prestiżowe zamówienia.

Tematyka paryskiej ekspozycji krąży wokół tematu teatru, martwej natury, żywych modeli oraz medytacji i Męki Pańskiej. Dzięki ekspozycji płótna Lombardczyka można porównać z żyjącymi i tworzącymi wówczas malarzami. W tym gronie znaleźli się zarówno jego zwolennicy, jak i przeciwnicy, tacy jak Orazio Gentileschi. Obaj często brali udział w ulicznych burdach, będących plagą Rzymu. W początkach XVII stulecia w środowisku artystycznym Rzymu skandale, bójki i zabójstwa były na porządku dziennym. Poematy i paszkwile pojawiające się w mieście ośmieszały wszystkich i wszystko. Caravaggio i jego kompani, szukając rewanżu, nierzadko korzystali z podobnych środków. Zazwyczaj kończyło się to procesem i pobytem w więzieniu. Jeżeli chodziło a zamówienia, wszystkie metody były dozwolone. Rywalizacja była ogromna.

Według Giulia Manciniego, jednego z wielu biografów Caravaggia, uczniami Michelangela Merisiego byli Giovanni Baglione, Cecco del Caravaggio, Carlo, Antiveduto Gramatica, Bartolomeo Manfredi, Jose de Ribera, Saraceni czy Spadarino. Baglione był nie tylko malarzem, ale i biografem Caravaggia. Jego nie zawsze pochlebne opinie były konsekwencją rywalizacji i zawiści. Podważały reputację, a w owym czasie prowadziły także do uwięzienia. Autor Ekstazy św. Franciszka i Triumfu miłości niebiańskiej nad ziemską był człowiekiem ambitnym i mściwym. Krytykował Lombardczyka przy każdej niemal okazji, a jednocześnie w swoich obrazach go naśladował. Helen Langdon w swojej książce zatytułowanej Caravaggio pisze z kolei, iż malarz z grupy akademików, Federico Zuccari, „starał się deprecjonować rosnącą sławę Caravaggia poprzez lekceważenie i pogardliwe komentarze”. Sprzymierzeńcami Zuccariego byli: wspomniany Baglione i Tommaso Salini. Musée Jacquemart-André, oprócz namalowanego w 1611 roku obrazu Gentileschia Święty Hieronim, zaprezentowało trzy dzieła Giovanniego Baglione: Autoportret, Zmartwychwstanie Chrystusa i obraz Boska Miłość pokonująca Świat, Ciało i Szatana z 1602 roku. Za ten ostatni obraz malarz otrzymał z rąk kardynała Benedetto Giustinianiego złoty łańcuch. Taka nagroda była symbolem wysokiej pozycji i przysparzała sławy. Chociaż popularność Caravaggio wzrastała, nie dostąpił takiego zaszczytu jak Baglione. Konkurując z nim namalował podobne dzieło i w tym samym czasie. Według opinii kolegów kolejny raz, interpretując po mistrzowsku tajemnice chrześcijaństwa, a tym samym zasługując na tę prestiżową nagrodę, pokonał swego rywala. Na nic się to zdało.

Pobyt w Rzymie oznaczał, z jednej strony, kontakty z osobami uprzywilejowanymi i wpływowymi, ludźmi poezji, muzyki i teatru (patronowało im wielu wpływowych kardynałów, nie tylko kardynał del Monte), z drugiej strony zaś był to świat ulicy i lupanaru. Malarzowi pozowali kardynałowie i prostytutki, damy dworu i żebracy, ludzie marginesu i wpływowi notable. We wczesnych jego obrazach dominuje uroda i młodość, w późniejszych – lęk przed starzeniem i marnościami tego świata, jak i przed śmiercią. Wystarczy porównać dwa dzieła z wystawy paryskiej: Grający na lutni i Święty Hieronim. Pierwsze płótno to scena rodzajowa przedstawiająca młodzieńca wyśpiewującego swoje kłopoty miłosne. Drugie dzieło to przedstawienie starca, któremu zagląda w oczy śmierć, zajętego pracą nad świętymi księgami, wychudzonego i steranego życiem, wyniszczonego pracą i ubóstwem. Kontrast jest olbrzymi. Malarstwo Caravaggia szokowało prostotą i realizmem.

„Bezkompromisowy realizm artysty w ujęciu scen religijnych ściągał na niego potępienie”, szczególnie wśród malarskiej konfraterni. Zleceniodawcy często nie przyjmowali jego malarskiej narracji. Opowieści o prawdziwym żalu i prawdziwej śmierci, o świętych, którzy – jak św. Piotr czy Najświętsza Maryja Panna – mieli na płótnach brudne nogi. Tym bardziej, że traktaty religijne ustalały kanony sztuki dotyczące ukazywania postaci naznaczonych pierwiastkiem boskim. Caravaggio w tej materii był bardzo niepokorny. Prowadząc do doskonałości swoim realizmem i wskazując nową drogę i nowy styl, kłócił się z utartym schematem szeroko pojętej sztuki religijnej. Siostra Wendy Beckett podkreśliła kiedyś, że „bez względu na to, jak pełne zamętu było jego życie i jak żałosna przedwczesna śmierć, gdzieś na pustym wybrzeżu – w jego malarstwie nie ma krzty nieopanowania czy braku dyscypliny. Jest za to oszałamiająca szczerość, która sama w sobie jest piękna”.

Caravaggio musiał uciekać z Rzymu. Zatargi z prawem skazały go na wygnanie, a żadne protekcje nie uchroniłyby go od najwyższego wyroku, czyli kary śmierci. Neapol, Sycylia i Malta dawały mu na krótki czas schronienie, ale i tam dopadli go jego wrogowie. W jednej z bójek został oszpecony. Reszty dokonała malaria. Odcięła drogę powrotu do Wiecznego Miasta. Przebaczenie win przyszło za późno. Mimo iż od śmierci autora Pocałunku Judasza i Złożenia do grobu minęły cztery stulecia, mimo że wiele jego obrazów zaginęło, dorobek Caravaggia okazał się ogromny. Nie miał racji Nicolas Poussin twierdząc, iż Michelangelo Merisi „przyszedł na świat, by unicestwić malarstwo”.

Anna SOBOLEWSKA

Anna Sobolewska – urodziła się w Białymstoku. Studiowała pedagogikę w Krakowie. Współpracowała między innymi z paryską Galerią Roi Doré i ukazującymi się we Francji czasopismami: „Głos Katolicki” i „Nasza Rodzina”. W roku 2015 w Éditions Yot-art wydała książkę Paryż bez ulic. Jocz, Niemiec, Urbanowicz i inni. Od ponad trzydziestu lat mieszka w Paryżu.

Recogito, rok XIX, październik 2018