Czy Pallotti znał dzień swojej śmierci?

Sarkofag z ciałem św. Wincentego Pallottiego (Rzym, 2017) © Stanisław Stawicki

Prawie zawsze skłonni jesteśmy sądzić, że śmierć przychodzi za wcześnie i pojawia się nie w porę. Dlatego kiedy z różnych względów zmuszeni jesteśmy pożegnać się z obecnym życiem, buntujemy się i kłócimy z Bogiem, że zabiera nas bez przygotowania i z zaskoczenia.

Faktycznie, Bóg nie zawsze „wzywa nas do siebie”, kiedy jesteśmy na to przygotowani. Ludzie często odchodzą z tego świata niespodziewanie. Zdarza się, że ktoś traci życie w wypadku czy przez jakieś bezsensowne zabójstwo. Pytanie, jakie kierujemy wówczas do Boga, brzmi ostro: czy musiał umrzeć? Czy Bóg chciał tej śmierci? Czy to był ten moment? A jak było ze św. Wincentym Pallottim? Czy znał dzień swojej śmierci? Według licznych świadectw, Don Vincenzo przeczuwał datę swojej śmierci, a nawet o niej wspominał. Rafaelowi Melii, z którym w 1849 roku żegnał się przed jego powrotem do Anglii (Melia pracował w Londynie wśród włoskiej emigracji od 1844 roku), Pallotti miał powiedzieć: „Pięćdziesiąt cztery, pięćdziesiąt pięć lat, to góra! Tak czy inaczej muszę umrzeć. Prawdopodobnie już się nie zobaczymy. Pamiętaj, że po mojej śmierci SS. Salvatore in Onda ma być Domem Generalnym”.

Błogosławioną Elżbietę Sannę, która w piątek 11 stycznia 1850 roku spowiadała się u Pallottiego, uderzył ton z jakim spowiednik zachęcał ją do modlitwy o łaskę dobrej śmierci. Uświadomiła sobie wtedy, że jedno z nich wkrótce odejdzie. Zapytała nawet wprost Pallottiego: „Które z nas”, ale on nic nie odpowiedział. Zrozumiała te słowa dopiero wtedy, gdy ksiądz Vaccari poinformował ją, że Pallotti rozchorował się i leży w łóżku. „Don Vincenzo już nie wstanie – miała odpowiedzieć. Don Vincenzo odchodzi”.

13 stycznia 1850 roku wieczorem na zakończenie Oktawy Epifanii sam Pallotti miał zwrócić się do gratulujących mu w zakrystii współbraci, że w przyszłym roku im przyjdzie zająć się przygotowaniami i poprowadzeniem Oktawy.

I w końcu epizod z Bernardem Marią Clausi z Zakonu Minimitów. Ojciec Bernardo był bardzo znanym i lubianym zakonnikiem z Neapolu, a to z racji jego pogodnego usposobienia i zdziałanych cudów jakie przypisywali mu Neapolitańczycy. Jednak w 1847 roku radość opuściła go. Nastał smutek spowodowany lękiem przed śmiercią. Ojciec Bernard pogrążył się w depresji. „Zgubiłem Boga” – mówił.

Przełożeni wysłali go do Rzymu. Tu spotkał księdza Wincentego, który pomógł mu odnaleźć „zgubionego Boga” i stanąć na nogach. Pozostał w Rzymie około dwóch lat. Odzyskawszy wewnętrzny pokój i pogodę ducha, w sierpniu 1849 roku, Clausi przyszedł do SS. Salvatore in Onda pożegnać się z Pallottim. To właśnie wtedy zapowiedział, że wkrótce obaj odejdą z tego świata: „Najpierw ja, a po miesiącu i trzech dniach, Ty” – miał powiedzieć do Pallottiego.

Ci, którzy przysłuchiwali się tej rozmowie, już po śmierci ks. Wincentego uświadomili sobie, że zmarł on miesiąc i trzy dni po śmierci Ojca Bernardo. Clausi zmarł w Paola, nieopodal Cosenzy (Kalabria), 20 grudnia 1849 roku. Został pochowany w grobie rodziców założyciela Zakonu Minimitów, św. Franciszka z Paoli. Dziesięć dni po jego śmierci Pallotti miał powiedzieć do jednego ze swych przyjaciół: „20-go bieżącego miesiąca zmarł w Paoli Ojciec Bernardo Clausi. Niech się za nas modli! W ciągu kilku ostatnich tygodni tak wielu Bożych sług odeszło z tego świata. Prośmy Boga, aby i nam okazał miłosierdzie”.

Czy powinniśmy zatem sądzić, że Don Vincenzo znał dzień i godzinę swojej śmierci? Jestem raczej sceptyczny wobec takowej konkluzji, aczkolwiek seria wspomnianych wyżej epizodów wskazuje na pewnego rodzaju „przeczucie” czasu i miejsca. Tak czy inaczej, każde życie tu na ziemi ma swój ostatni akt. Święci o tym nie zapominali i dlatego nie bali się śmierci. Więcej, byli szczęśliwi, że idą na spotkanie z Bogiem.

Stanisław STAWICKI

Ks. Stanisław Stawicki. Pallotyn. Urodził się w 1956 roku w Kowalu. Przez wiele lat pracował na misjach w Rwandzie, Kamerunie, Kongo i Wybrzeżu Kości Słoniowej. Sześć lat spędził w Rzymie. Równie sześć w Paryżu, gdzie w 2003 roku na Wydziale Teologicznym jezuickiego Centre Sèvres obronił pracę doktorską Współdziałanie. Pasja życia. Życie i sposób życia Wincentego Pallottiego (1795-1850). W sierpniu 2021 powrócił do Paryża, gdzie rozpoczął pracę w parafii Świętych Jakuba i Krzysztofa w XIX dzielnicy zwanej „La Villette”. Jest autorem trzech pozycji książkowych w języku polskim: Sześć dni. Rekolekcje z Don Vincenzo (Apostolicum, Ząbki 2011), Okruchy pallotyńskie na dzień dobry i dobranoc (Apostolicum, Ząbki 2017) oraz Okruchy pallotyńskie znad Tybru (Apostolicum, Ząbki 2021).

Recogito, rok XXIV, styczeń 2023