„Garść śniegu”, „szkielet liścia”. W 10. rocznicę śmierci Macieja Niemca

Karol Alichnowicz (2022) © S.Z. Kamieński

   Nic nie ma końca – nic
co się zaczęło z potrzeby serca

Jacek Łukasiewicz, Wiatr

1.

„Garść śniegu”, „szkielet liścia” – w takich lirycznych drobinach, obrazach ledwie zarysowanych kryje się przeczucie ukrytego dialogu. Rozmówców jest dwoje – Teresa Tomsia i Maciej Niemiec, poeci. Wszystko, co najważniejsze, wydarza się tu w słowach i między słowami. Jest wypowiedziane i czeka na wypowiedzenie. Jest spotkaniem.

Napisałem wprawdzie „ukrytego dialogu”, ale ma też on swoje jawne oblicze – w lirycznej replice Teresy Tomsi (W odpowiedzi na Ogród w lutym Macieja Niemca), w metaforycznym wspomnieniu poświęconym poecie (Stan skupienia). Niemniej dialog ten pulsuje (nie potrafię tego w sposób odmienny wyrazić) również w innych przestrzeniach wiersza, właśnie w drobinach, obrazach ledwie zarysowanych. ­

Fascynujące spotkanie! W mojej lekturze przyjęło postać czegoś, co można by nazwać echem frazy – aluzyjnym przetworzeniem poetyckiego pierwowzoru, wniknięciem w niego głęboko, tak aby rytm cudzej mowy stawał się rytmem własnym i zmierzał zarazem do odkrycia nowego sensu. „Garść śniegu”, „szkielet liścia” to bowiem cytaty pochodzące z dwóch wierszy: wspomnianego Ogrodu w lutym Macieja Niemca i Czym jest to miasto Teresy Tomsi. Zestawione ze sobą, wydają się być świadectwem porozumienia oraz niezwykle gęstej, intensywnej rozmowy poetki z poetą. Warto najpierw przytoczyć w całości oba utwory.

Czym jest to miasto

Czym jest to miasto,
czym jest każde z miast,
jeśli nie pachnie twoją skórą,
przemokniętym swetrem?
Wchodzimy w zieleń nasyconą wilgocią,
przełamującą się w brąz. Czerń,
z której się wydobywasz,
leży ukryta głęboko w źrenicy snów.
Ulica przypadków. Zamknięty w windzie
czas. Obowiązki oddzielone od pragnień.

W knajpce u Wietnamczyka za rogiem rue Borromée
zatrzymujemy się na kilka chwil, cytując
przeszłość, która dziś co innego znaczy
i ku czemu innemu jest zwrócona.
Przyjechałam tu po ten wiersz
z tobą? Żeby odnaleźć na liściu
dwie liliowe żyłki i położyć na twoim czole?

Ufaj, trwaj, ogrzewając szkielet liścia –
niczym innym się nie stawaj.
Jeszcze raz przejrzyj się w sobie,
by odkryć to samo zadziwienie, że chwila
to jest tak nierealnie długo, gdy trzeba przetrwać
w obu istnieniach naraz: w pamięci, w odbiciu.

Odnaleźć Paryż, zgubić siebie.

(T. Tomsia Czym jest to miasto)

1.

To wiem, w żadnej pracy nie miałem swojego udziału,
Teraz w świetle dnia pożegnalnym, świadomy nicości
Opuszczających mnie przywidzeń, którymi żywiłem
Brak, jak się zdawało, wszechogarniający, jedyne
Napełnianie w tamtym trwaniu gdzieś poza samym sobą
Pośród roślin tego ogrodu zestalonych przez mróz
Ważę swoje życie i szukam czegoś, co je trzyma.

Ogród w lutym jest piękny niby trwałe przywidzenie;
Szron, badyle i listki, kruche jak szukanie drogi
Ze zrujnowanych posiadłości serca, w biednym świetle
Zimowego poranka, dosyć jasnym by lud płonął.
Nietrwałą łuną na krawędzi dachu, pośród krzywych
I upartych sopli; myśl szuka pociechy w spojrzeniu,
Które wśród martwych roślin szuka czegoś, co je trzyma.

2.

Nie zazdroszcząc tym, co nie muszą pamiętać, bo wiedzą,
Ważę swoje życie i szukam czegoś, co je trzyma. –
Czy niczego już nie zrozumiem, z obnażoną głową
Stojąc tu na zimowej ziemi, pewny jej oparcia
(Jak ktoś, kto zamyślony, wracając z nieustannego
Pogrzebu godzin, pór, skłóconych ze sobą najprostszych
Podobieństw, sprawdza butem grunt, wytrzyma, nie wytrzyma)?

Ważę swoje życie i szukam czegoś, co je trzyma.
Ogród w lutym trwa, zamarznięte korzenie nie pragną
Soków ziemi, nie pragną a nie są nasycone. Mróz
Trzyma prosto najcieńsze trawy, jego sztywne kwiaty
Zarastają gęsto szkło okien. Tak trwa ogród. On mógł
Przechadzać się po tym ogrodzie, lecz nie drży źdźbło trawy,
Gdy przechodzi Bóg. Trwaj, trzymaj w zziębłej dłoni garść śniegu.

1982

(M. Niemiec Ogród w lutym)

3

Pod wieczór w ogrodzie w towarzystwie wiersza,
w powietrzu gęstym od wspomnień,
próżnych żalów, otwierających się traw,
przeglądam się. Spóźnione spotkania
oczekują odpowiedzi. Niewiadome
brzęczy przenikliwie nadciągając z pól.

Kiedyś zapragnęłam zmienić siebie, kraj;
oddzielić się od tego co było i jest;
zaczynać dzień powitaniem szronu na szybie,
pochyleniem głowy nad igłą do szycia,
ale komunikaty tętniły w skroniach.
Nie zdołałam opanować lęku.

Dziś umiem więcej, poradziłabym sobie lepiej,
lecz czy nie zadrży mi głos, gdy przywołam
najistotniejsze słowa, bez których nie da się
pojąć raju z nieobecnością, powrotu
do spopielonego ogrodu, przyjaciela
bez adresu.

Żyję cicho w bliskości kwitnących łubinów,
uczepiona skrzydeł muchy,
co budzi siostrzanym muśnięciem
przyzywając światło raz jeszcze.
Jestem cykadą w sierpniu, na rozstaju.

I oto zdarza się ta pogodna chwila
w objęciach łagodnego wiatru, gdy lato
znaczy tylko dojrzewanie, spokój, nic więcej.
Uwalniam się od pamięci, zapisując trwanie
w znikającym ogrodzie.

                            Poznań, w sierpniu 1996 r.

(T. Tomsia, „W odpowiedzi na Ogród w lutym Macieja Niemca”)

I gdy dostrzegam w tym dialogu pięknie różniące się paralele, widzę nie tylko dwa ogrody (jak gdyby dwa wzorce życia), ale też tak nieuchwytne mimo swej pozornej konkretności,  prowadzące do innych światów gesty: „Trwaj, trzymaj w zziębłej dłoni garść śniegu” (M. Niemiec) i „Ufaj, trwaj, ogrzewając szkielet liścia” (T. Tomsia). Poetka wchodzi w słowo poety, lecz po to, aby mogła przemówić własnym językiem, zapisać „trwanie/ w znikającym ogrodzie”.

2.

Maciej Niemiec (Paryż, 1992) © Marek Wittbrot

Doświadczenie utrwalone przez Macieja Niemca w Ogrodzie w lutym jest świadectwem bolesnego aktu samopoznania, ogołocenia z pozorów dotychczasowego życia, nicowania wątłych jego podstaw. To bez wątpienia punkt zwrotny. Stawanie w prawdzie – tak chciałoby się nazwać owo kluczowe doświadczenie, gdyż gdzieś tu pobrzmiewa dalekie echo biblijnych mane, tekel, fares w przenikliwej, zapadającej w pamięć frazie: „Ważę swoje życie i szukam czegoś, co je trzyma”. Właśnie: mówiący „waży” życie, ponieważ wcześniej okazało się, że jego udziałem był Brak, a Napełnienie było poza nim (warto zapisywać te dwa słowa dużą literą). Cóż pozostaje? Szukanie przez myśl „pociechy w spojrzeniu”, gruntu pod nogami, chociaż wszystko jest chwiejne i trudne do zrozumienia.

Niemym (niemym?) świadkiem tego wydarzenia jest piękny wymarły ogród, zatrzymany w (bez)czasie. Nie przypomina jednak (mimo zwodniczego uroku) arkadyjskich wyobrażeń. Przeciwnie: jest raczej przykładem odwróconego rajskiego mitu, mitu à rebours, tym bardziej dojmująco wyrazistego. Kruchość wszystkiego podobna jest do rozkruszonego serca, głodnego uczuć. Obrazowanie poetyckie Niemca świetne odtwarza tę na poły realną, na poły zaś nierzeczywistą aurę, w której lud wprawdzie płonie, ale zdaje się płonąć chłodem (rzeczywistość oksymoronów, antytez, przerzutni nadaje tym wyobrażeniom niepowtarzalny ton). Dlatego tak jak trwają martwe rośliny „zestalone przez mróz”, tak trwa człowiek, można by rzec, „zestalony przez życie” (nietrudno w tym pejzażu odnaleźć odzwierciedlenie stanu emocjonalnego podmiotu lirycznego, ale zabieg ten chyba nie ma zbyt wiele wspólnego z modernistyczną psychizacją krajobrazu).

Ogród stanowi swoiste lustro, w którym przegląda się „ja” bohatera wiersza, dokonującego rozrachunku z samym sobą i przemocą pamięci (to, co utrwaliła, jest balastem, nieznośnym ciężarem minionego, ciężarem historii). Bohater ten wydaje się pytać w istocie, kim jest, kim jest „tu i teraz”. Trudno o prostsze, lecz w swej konieczności zasadnicze pytanie, gdy waży się los i opadają łuski z oczu, gdy stawką jest tożsamość kruchego „ja”, poddawanego sile „nieustannego / Pogrzebu godzin, pór, skłóconych ze sobą najprostszych / Podobieństw”. To w takim miejscu, w którym czas się zatrzymał, a raczej jego iluzje obnażono, możliwe jest osiągnięcie samowiedzy i odnalezienie zasadniczego punktu odniesienia. Dyskretne, biblijne nawiązania, wyrażające się też innymi aluzjami (np. soki ziemi), nie prowadzą do oczywistych rozstrzygnięć: „nie drży źdźbło trawy / Gdy przechodzi Bóg”. Tropy sacrum bowiem, jakkolwiek wydają się pozornie bliskie, są jednak odległe, niedostępne.

Marek Wittbrot, pisząc o wierszach Macieja Niemca, posłużył się kiedyś trafną formułą „poza nadzieją i rozpaczą”. Bohater tych utworów to ktoś, kto został pozbawiony daru iluzji (lub… nigdy go nie posiadał), dlatego znajduje się na granicy. Ciemności i światła. „Doświadczeniem podstawowym staje się nie to, że Bóg jest w świecie nieobecny – pisze Wittbrot o wierszach poety z okresu stanu wojennego (Ogród w lutym datowany jest na rok 1982) – lecz własna nieobecność mówiącego w świecie wartości transcendentnych, ale także paradoksalna nieobecność człowieka we własnym życiu, poddanym przeciążeniu historii”.  To wyostrza spojrzenie. Musi wyostrzać spojrzenie. W chłodzie zimowego ogrodu widzi się jaśniej, wyraźniej, trzeźwo, gdy czuje się w dłoni garść śniegu…

3.

Doświadczenie utrwalone przez Teresę Tomsię jest inne i pochodzi z innego rejestru, porządku egzystencji. Nie jest to zapis tak dramatycznego aktu samopoznania, stawiającego sprawy na ostrzu noża, ale swego rodzaju liryczna rozmowa z kimś bliskim, przyjacielem (obecność tej osoby dla bohaterki wiersza tożsama jest z aprobatą „tu i teraz”). Co znamienne, mówi tu tylko ona, w swoim czułym monologu, natomiast ten, do którego skierowane zostały słowa, w swojej milczącej obecności wydaje się postacią enigmatyczną. Jego ledwie zarysowany portret, utkany ze wspomnień, zapamiętanych detali (zapach skóry, przemokniętego swetra), dobrze znanych jedynie poetce, wydobywa jednak niuanse, motywy współtworzące świat lirycznej wyobraźni, który coś przypomina…

Sen, ciemność, chłód, przypadek, czas, trwanie – stanowią przecież istotny punkt odniesienia dla wierszy Macieja Niemca, a tłem rozmowy jest Paryż, miasto, z którym był przez wiele lat związany. Nie wiemy jednak (i nigdy się nie dowiemy), czy to on pozostaje adresatem monologu lirycznego – być może trop ten jest chybiony, pochopny – skoro ta konkretność miejsca (nazwa miasta pojawia się dopiero na końcu wiersza) i czasu jest w istocie umowna (późne lato, początek jesieni?). Przede wszystkim zaś – nigdzie nie zostało wymienione wprost imię i nazwisko poety. Niemniej te niejasne tropy prowadzą do znajomo brzmiącej frazy, w której można by widzieć parafrazę wersu Macieja Niemca „Trwaj, trzymaj w zziębłej dłoni garść śniegu”, brzmiącą w wierszu – „Ufaj, trwaj, ogrzewając szkielet liścia”.

Czy jest to łagodne napomnienie skierowane do autora Kwiatów akacji, dar, który pozwoli zobaczyć siebie innego? Cóż, poezja nie przemawia ścisłymi danymi, ale ta koincydencja na pewno może zastanawiać, nawet jeśli nie była zamierzona, brana pod uwagę. Zwłaszcza że słowa: „Jeszcze raz przejrzyj się w sobie” obiecują możliwość porozumienia się z życiem, mimo wpisanych w to życie przeciwieństw. Pozwalają (prze)trwać w podwójnym istnieniu pamięci oraz wyobrażeń cudzych i własnych (lustrzanych odbić), tak trudnych dla rozliczającego się z samym sobą bohatera wiersza Macieja Niemca. Właśnie: (prze)trwać, ponieważ warunkiem jest męstwo bycia i przejście przez trudy doświadczanej pustki. W konsekwencji – pogodzenie z tym, kim się było, kim się jest, w paradoksalnym geście zgubienia siebie, ponownego ogołocenia, wypłynięcia na głębokie wody, by odnaleźć grunt pod nogami w mieście wybranym. I w życiu.

Jerzy Ł. Kaczmarek celnie ujął istotę poezji autorki w posłowiu do wyboru jej wierszy  W cieniu przelotnego trwania: „Wyobraźnią i determinacją w twórczym działaniu Teresa Tomsia «niweczy ciemność», ocala od zapomnienia, daje nadzieję, że nie wszystko przepada, że w powidokach pamięci udaje się ochronić najważniejsze”. Przenikające tę poezję paradoksy nie łagodzą sprzeczności życia, przeciwnie: przydają mu ciężaru, ale równocześnie nie są znakami rozpaczy. W ufności bowiem i cieple łagodnieje chłód, chłód i bezwzględność spojrzenia, gdy w dłoni trzyma się kruchy szkielet liścia…

4.

Przyznaję, spotkanie to nie byłoby tak niezwykłe, gdyby nie ogrody poetów (o których pisał niegdyś pięknie Andrzej Ogrodowczyk), ogrody tak pozornie odmienne, jak różne są stany skupienia materii. Cóż bowiem łączy świat roślin „zestalonych przez mróz” (Ogród w lutym) i świat „kwitnących łubinów” (W odpowiedzi na Ogród w lutym Macieja Niemca)? Co wiąże ze sobą chłód natury i jej bujną obfitość? Wydaje się, że zgoła niewiele, nieledwie nic. A jednak istnieje droga, która zbliża do siebie te dwie poetyckie osobowości, łączy, pozwala odnaleźć ich delikatną bliskość, tak jak różne stany skupienia mogą zostać ze sobą pogodzone w wielkim powinowactwie materii. Tą drogą jest życie – proszę wybaczyć te poetyzmy, ale chciałbym wyjść również poza język suchej interpretacji – rozpięte między oksymoronami: niepewną pewnością, radością powściągliwą swoim smutkiem, ulotnym trwaniem. Zgoda na to, co jest, w konsekwencji ma w sobie głęboką mądrość. Mądrość sceptycznej ufności. 

Dobrze o tym wiedział Maciej Niemiec, wie o tym doskonale Teresa Tomsia, a ja, który zanotowałem w kalendarzu ponad dwadzieścia kilka lat temu frazę: „Ważę swoje życie i szukam czegoś, co je trzyma”, zapiszę w nim (wciąż go mam) obok inną:  „Ufaj, trwaj, ogrzewając szkielet liścia”.

Karol ALICHNOWICZ

W tekście wykorzystano następujące publikacje:

  1. Tomsia, Czym jest to miasto; Stan skupienia; W odpowiedzi na Ogród w lutym Macieja Niemca, w: tejże, W cieniu przelotnego trwania, posłowie J.Ł. Kaczmarek i E. Toman, WBPiCAK, Poznań 2021.
  2. Niemiec, Ogród w lutym, w: tegoż, Kwiaty akacji, posłowie M. Wittbrot, Wydawnictwo „W drodze”, Poznań 1994.
  3. Ogrodowczyk, Dwie epifanie w ogrodzie, „Gazeta Malarzy i Poetów” 2003, nr 1.
  4. Wittbrot, Reprezentować samego siebie, rozmowa z Maciejem Niemcem, „Tytuł” 1993, nr 2

Powyższy esej ukazał się w „Twórczości” 10/2022, tutaj dodano wiersz Teresy Tomsi „W odpowiedzi na Ogród w lutym Macieja Niemca”.

Karol Alichnowicz – urodził się w 1974 roku w Wąbrzeźnie. Pracę doktorską („Miejsce dla kpiarza”. Satyra w latach 1948-1955, Kraków 2006) obronił w Instytucie Badań Literackich PAN w Warszawie. Publikował m.in. w „Pamiętniku Literackim” i „Tekstach Drugich”. Jako recenzent współpracuje z „Akcentem”, „Odrą”, „Toposem” i „Twórczością”.  Ostatnio ukazała się jego książka Nieosiągalne? Realizm – wyobraźnia – pamięć (Sopot 2020). Od dwóch lat mieszka w Radomiu, pracuje w Sieci Badawczej Łukasiewicz – Instytucie Technologii Eksploatacji.

Recogito, rok XXIII, październik 2022