Janusz St. Pasierb w Centre du Dialogue

Janusz St. Pasierb (Paryż, 1992). Fot. Stanisław Fredro-Boniecki © Recogito

Dnia 20 września br. w sali Centre du Dialogue w Paryżu rozpoczęto nowy sezon odczytowo-dyskusyjny. W krótkim okresie działalności ośrodka łatwo można było się przekonać, że istnieje ogromne zapotrzebowanie na tego rodzaju centrum wymiany kulturalnej w Paryżu. Centre du Dialogue stał się i chce być dalej, miejscem spotkań ludzi o rozmaitych orientacjach i pochodzących z rozmaitych horyzontów myślowych. Pierwszą w nowym sezonie prelekcję wygłosił ks. prof. Janusz Stanisław Pasierb, prodziekan wydziału teologii w Akademii Teologii Katolickie) w Warszawie. Jest on znanym w Polsce historykiem sztuki. Opublikował szereg prac i artykułów z tej dziedziny. Jest również poczytnym literatem. Jego książki: Czas otwarty, Miasto na górze oraz Człowiek i jego świat w sztuce Renesansu cieszą się dużym powodzeniem w środowiskach inteligencji polskiej.

W swej konferencji prelegent podjął temat bardzo szeroki, lecz ze wszech miar interesujący: Chrześcijaństwo i współczesny kształt kultury polskiej. Przedstawienie tego zagadnienia nie było łatwe ze względu na płynność zjawiska i nieposiadanie wyczerpujących danych. Ks. J. St. Pasierb potraktował temat historycznie usiłując wydobyć z przeszłości elementy konstytutywne dla współczesnej kultury polskiej. Jakież są te elementy?

Od samego zarania swych dziejów, od chwili kiedy kultura polska zaczęła się liczyć na rynku europejskim, miała ona charakter otwarty i pojednawczy. Wynikać to mogło z natury słowiańskiej skłonnej do niwelowania kantów i ostrości. Mogło ono wynikać z geograficznego położenia Polski. Jednak wynikało ono przede wszystkim z samego sposobu myślenia i postępowania. Modelem kultury polskiej w XV i XVI wieku była nie zagrożona Reformacją pozycja Kościoła oraz struktura silnego Państwa jagiellońskiego.

Pojednawczość ta została zakwestionowana dopiero w XVII i XVIII wieku, kiedy Państwo przeżywało wewnętrzne rozdarcia i interwencje obce, którym nie umiało stawić czoła oraz Kościół został dotknięty ruchami reformacyjnymi. Wówczas zjawił się nowy element w kulturze polskiej — był nim sarmatyzm z charakterystycznymi dla niego: ksenofobią, szowinizmem, lekceważeniem obcej myśli. We współczesnej kulturze polskiej element ten istnieje nadal. Wciąż jesteśmy przekonani, że jakość naszych doświadczeń narodowych jest tak wielka, że nie da się porównać z żadnymi innymi i w gruncie rzeczy, że nie możemy się od nikogo niczego nauczyć. W XIX wieku nowa sytuacja polityczna wytworzyła nowe elementy. Następuje inwetaryzacja i pogłębienie wartości kulturalnych scalających się w zagadnieniu pierwszej wagi – walce o wolność. Jest to oczywiście cecha epoki romantyzmu w ogóle. Sytuacja polska jest jednak o tyle uprzywilejowana, że analogiczna do sytuacji Kościoła w diasporze: wszystko ma do zyskania, a nic do stracenia. Dotychczasowy sarmatyzm przekształca się w mesjanizm. Romantyzm nie przekreśla wierności tradycji, owszem bardzo silnie do niej nawiązuje wygrzebując momenty, które przedtem były zamaskowane, to znaczy wyrażające się w buncie. Kultura romantyczna jest kulturą wierną życiu, domagającą się moralności politycznej, wyrażającą niechęć do wszelkich systemów zamkniętych i nastawioną na weryfikację wszelkich haseł.

W naszych czasach kultura polska może wydawać się nieciekawą dla ludzi patrzących na nią z Zachodu, jednak jest z pewnością interesującą, jeśli się na nią spogląda z Leningradu czy Moskwy. Jest to kultura młoda, nieklasyczna, niespetryfikowana, niezamknięta i przez to tak różna od kultury francuskiej.

Pierwszym zadaniem po wojnie stało się ocalenie przeszłości. Był to objaw zaskakujący, kiedy się widziało obdartych ludzi, obok których lub dzięki którym  powstawały  pozłacane fasady świadczące o wielkiej  przeszłości. Trzeba tu podziwiać wysiłek całego społeczeństwa, wysiłek Kościoła, lecz również tych, którzy objęli rządy w kraju. Była to próba ocalenia zakorzenienia.

Jednak obok tego lub razem z tym „szło nowe”. Przy starych dekoracjach powstawało nowe życie. Tworzyli je ci sami młodzi ludzie, którzy z takim pietyzmem dbali o to, by nie zaginęła dawna świetność. Byli to przede wszystkim ci, którzy w wyniku okupacyjnego opóźnienia rzucili się w naukę i twórczość. Byli to ci, którym na skutek nowych układów otworzyło się szkolnictwo średnie i wyższe w sposób nie mający dotychczas precedensu. Byli to wreszcie ci młodzi, którzy się pojawili na skutek demograficznej eksplozji. Pojawiła się cała subkultura młodzieżowa ze swym kultem nowoczesności, ze zobojętnieniem na hasła, ze swą ludzką dobrocią, antyinstytucjonalnością i głęboką tolerancją. Młoda kultura jest kulturą horyzontalną, demokratyczną i egalitarną. Poza niezaprzeczalnymi wartościami niosło to spłaszczenie kultury. Zabrakło w niej wielkiej amplitudy.

Urbanizacja społeczeństwa i fascynacja techniką powodowały znikanie odrębności regionalnych. Awans społeczny, tak łatwo dostępny dla wszystkich spowodował, że ludzie, którzy masowo poczęli migrować do miast nie zabierali ze sobą dawnego modelu kulturowego. Wszystko to powoduje, że kultura staje się masowa, ale zarazem mniej twórcza i mniej spontaniczna. Uczestnictwo w kulturze ogranicza się do zaabonowania się u źródeł nowoczesności. Człowiek staje się „oglądaczem”, a nie uczestnikiem kultury. Z całą pewnością nie małą rolę odegrała tu telewizja, która obok elementów pozytywnych, przez homogenizację i rozbicie elementów kulturowych na cząsteczki łatwo przyswajalne spowodowała zatracenie hierarchii wartości. Bo przecież to co nie kosztuje wysiłku, bywa lekceważone. Formuły jasne i proste, charakterystyczne dla popularyzacji powodują lekceważenie tego, co trudne. Zanika zmysł kontemplacji i podziwu. W gruncie rzeczy tylko badacz z prawdziwego zdarzenia dotyka tajemnicy, która rodzi pokorę będącą podstawowym warunkiem uczestniczenia w kulturze. Takich ludzi jednak jest coraz mniej. Natomiast pojawiają się wszystkie zjawiska negatywne związane z kulturą masową: bezkrytyczność, niemożność wybierania i infantylizm, który łatwo zadawala się banalną rozrywką, szuka brutalnych sensacji, skłonny do pochopnych negacji czy akceptacji, do przypisywania wszystkich cech sympatycznych ,,swoim”, natomiast obcym ludziom wszystkich cech negatywnych oraz widzeniem czarno-białym.

Pomiędzy twórcą a odbiorcą stanął przedmiot, który dzięki utechnicznieniu czyli fascynacji techniką stał się nie tylko środkiem przekazu, lecz przekazem samym. Wydaje się, że ten fakt, miał o wiele większe reperkusje niż ideologia wynikła w Polsce ze zjawienia się inspiracji marksistowskiej. Zarówno rządzeni jak i rządzący są oczarowani techniką. Człowiek żyjący pod urokiem techniki jest naiwnym optymistą wobec świata i możliwości rozumu ludzkiego. Jest on naiwnym racjonalistą, co stanowi poważną groźbę dla myślenia indywidualnego, dla myślenia kwestionującego. Człowiek ten wreszcie lekceważy wszystko, co nie da się ująć w kształt empirii. Lekceważy również religię, jako coś co nie jest doraźnie pożyteczne, bo przecież pragmatyzm jest tutaj czymś zasadniczym. Poddana tym prawom konsumpcyjnym i produkcyjnym kultura przestaje być spotkaniem.
W wyniku tego wszystkiego kultura stała się kulturą zinstytucjonalizowaną. Każde powołanie dzisiaj staje się karierą. Kultura wszędzie na świecie robiona jest przez specjalistów. W Polsce na dodatek jest to kultura uzgodniona, a każda kultura, która nie jest śmiałością, każde dzieło, które nie jest prowokacją, jest po prostu ziewaniem.

Jaka w tym całym obrazie kultury może być rola chrześcijaństwa? Marks pisał kiedyś, że religia jest oddechem duszy w bezdusznym świecie. Chrześcijaństwo posiada w sobie wartości, które w tej horyzontalnej kulturze zdolne są wskazać amplitudę losu dramatu ludzkiego. W końcu, chrześcijaństwo jest tą religią, która mówiła i mówi człowiekowi, że cóż mu pomoże, gdyby cały świat zyskał, a stracił duszę swoją. Chrześcijaństwo jest tą wielką ideą antykonsumpcyjną, która proponuje stosunek bezinteresowny do świata. Z całą pewnością, w chrześcijaństwie kultura polska może odnaleźć historię i zakorzenienie czyli to, co stanowi obok fascynacji nowoczesnością dominujące jej zjawiska. Obok tego wymiaru historycznego w jego najgłębszym sensie, chrześcijaństwo powinno dawać kulturze polskiej to, co zostało podjęte w Kościele katolickim przez Sobór Watykański II – dzieło wielkiej przemiany postaw i myślenia. Bo to właśnie Sobór proklamował w konstytucji Gaudium et Spes te cechy kultury, które uważamy za istotne, mianowicie jej pluralizm i wolność, że ani Kościół, ani państwo nie powinny określać ani treści, ani modelu kultury.

Stefan JANICKI

Stefan Janicki – w latach siedemdziesiątych kilkakrotnie publikował swoje teksty na łamach paryskiego, pallotyńskiego miesięcznika.

„Nasza Rodzina“, nr 11 (362) 1974, s. 45, 89.