„Macierzyństwo” Meli Muter i inne okoliczności

Mela Muter (1876-1967), Błękitne macierzyństwo (1909) ©.P. Jamski / Kolekcja Bolesława i Liny Nawrockich / Muzeum Archidiecezjalne, Poznań 2024

Przyjazne miejsce i czas odpowiedni dla sztuki można znaleźć wszędzie. Ostatnio obrazy powstałe nad Sekwaną na początku XX wieku przybyły nad Wartę, by na kilka miesięcy zadomowić się na ścianach Muzeum Archidiecezjalnego dzięki staraniom dyrektora ks. Jerzego Stranza. W ramach XXVII Dnia Judaizmu w połowie stycznia została tam otwarta wystawa dzieł artystów polsko-żydowskich z grupy zwanej „École de Paris”. Kuratorem wystawy jest Artur Tanikowski, aranżację oraz identyfikację wizualną wykonał Raman Tratsiuk. Bogaty zbiór 70 płócien, jaki organizatorzy zaprezentowali w kilku salach na parterze i piętrze, pochodzi z prywatnych kolekcji, m.in. znanego poznańskiego tenisisty Wojciecha Fibaka.

Wystawa wzbudziła wielkie zainteresowanie, a szczególną uwagę zwiedzających przyciągał cykl obrazów Meli Muter „Macierzyństwo”, zatem o tym temacie słów kilka – o śmiałym, uważnym i pełnym czułości spojrzeniu artystki na matki opiekujące się dziećmi. Malarka przenikliwie pokazuje ich trud i poświęcenie, ofiarność ciała, a jednocześnie odkrywa duchową więź, uczuciowe zaangażowanie, mimo trosk egzystencjalnych, co ukazuje w surowych wnętrzach, skromnych ubraniach, w oszczędnym gospodarowaniu kolorem, wyciszając barwy, łagodząc kontury sprzętów.

Przed otwarciem wernisażu słowo o historii grupy malarzy polsko-żydowskich – skupionych niegdyś wokół Galerii Berty Weill przy ulicy Victor Massé w 9 dzielnicy Paryża – wygłosił konsul honorowy Francji w Poznaniu prof. Igor Kraszewski z UAM, związany z tutejszym Domem Bretanii. Podkreślił, że artyści wyruszali do Paryża ze zniewolonej Polski pod zaborami, spod carskich pogromów, z galicyjskiej nędzy, z obręczy drobnomieszczańskiej obłudy, żeby znaleźć inspirację i poczucie wolności w poszukiwaniu celów artystycznych czy życiowych.  Wśród zaprezentowanych malarzy są: Mela Muter, Leopold Gottlieb, Eugeniusz Zak, Mojżesz Kisling, Zygmunt Menkes, Jerzy Ascher, Henryk Epstein, Nathan Grunsweigh, Roman Kramsztyk, Zygmunt Landau, Joachim Weingart… Zaprzyjaźniali się z przybyłymi z innych stron Europy artystami pochodzenia żydowskiego takimi jak włoski mistrz aktu Amadeo Modigliani.

Muzeum Archidiecezjalne (Poznań, 2024) ©.Teresa Tomsia

Igor Kraszewski zauważył, że „Paryż połączył ludzi różnorodnych – zamożnych i ubogich, abnegatów, dandysów, bon-vivantów i ascetów, osoby moralnie uporządkowane i pogrążone w degrengoladzie – umożliwił im artystyczną pracę, wyrysowanie i wymalowanie poszukiwań, spojrzeń na świat, przemyśleń i wrażeń. Nad Sekwaną znaleźli kawałek wolności, chwilę oddechu, życzliwe oczy, zainteresowanie, a przede wszystkim odkryli miejsce – jeśli nie dla siebie, to dla swojej sztuki”. Urodzony w Zaleszczykach Leopold Zborowski pierwszą wystawę Modiglianiemu zorganizował w Paryżu właśnie w Galerii Berty Weill w grudniu 1917 roku. Za przedmowę posłużył wtedy wiersz napisany specjalnie przez Blaise’a Cendrarsa – oryginalnego kontestatora zastanych konwenansów i konwencji ograniczających swobodę myśli. Poeci i malarze nawzajem siebie inspirowali, pozowali do portretów, egzystowali blisko, dyskutowali, biesiadowali. Mylący może się wydać rzeczownik „szkoła” wobec dokonań artystów dojrzałych, mających świadomość własnej drogi twórczej. Jednak w połączeniu z przymiotnikiem „paryska” określenie w całości okazało się wielce trafione, mówiło bowiem wiele też o artystycznej paryskiej szkole życia.

Stojąc przed obrazem „Macierzyństwo” Meli Muter (1976-1967), artystki urodzonej w Warszawie w zamożnej rodzinie żydowskiej związanej z polską kulturą i ruchem niepodległościowym, przez większość życia mieszkającej w Paryżu – myślałam o losach innego polskiego Żyda, z urodzenia warszawiaka, rzeźbiarza Michała Milbergera, przyjaciela Domu Pallotynów przy rue Surcouf, który do Paryża przybył na stałe w 1963 roku i być może zdążył jeszcze odwiedzić jej pracownię. Mela Muter przyjaźniła się z poetami, najbliżej chyba z Leopoldem Staffem, który otrzymał od niej „Portret poety”. Michał Milberger był także czuły na metaforyczne strofy i ciekawy nowych wierszy w ojczystym języku, roztaczał duchową ojcowską opiekę nad młodym poetą emigrantem z Polski, Maciejem Niemcem, autorem niezwykłych poematów o Paryżu, również o jego pracowni przy rue Borromée.

Mowa tu o macierzyństwie, a więc o miłości i odpowiedzialności, o trudzie, jakiego wymaga opieka nad dzieckiem, nad starcem, przyjacielem, nad każdym potrzebującym pomocy – Mela Muter świetnie uchwyciła relacje zależności i oddania się dziecku, obowiązku i nadziei, pochylenia i wewnętrznej mocy trwania matki, bez której życie nie mogłoby się obronić. Obrazy w Muzeum Archidiecezjalnym można oglądać do połowy kwietnia, a warto się tam wybrać, by spojrzeć dzięki nim w głąb siebie jeszcze raz i zapytać o sprawy relacji najważniejszych w naszym życiu. W dziejach polskiej sztuki XX wieku niewiele było zjawisk tak interesujących jak École de Paris, czyli Szkoła Paryska. Nie zawsze okoliczności egzystencjalne i społeczne były sprzyjające, różnie układały się dzieje artystów, czasem od wzlotów i sławy ku końcowej biedzie czy zapomnieniu, jednak z pokorą przyjmowana przez nich tajemnica losu dała im pamięć i podziw potomnych – biorę do ręki kamyk i kładę z uznaniem tę „mistyczną rzeźbę”.

Teresa TOMSIA

Teresa Tomsia (1951), poetka, eseistka, animatorka kultury, autorka prozy dokumentalizowanej Dom utracony, dom ocalony (2009), tomików wierszy, m.in. Gdyby to było proste (2015), szkiców literackich Niedosyt poznawania (2018). W kwartalniku Uniwersytetu Rzeszowskiego „Fraza” od kilku lat prowadzi cykl W pamięci, w odbiciu. Ostatnio wydała zbiór liryków paryskich W znikającym ogrodzie (Flos Carmeli, 2023). Pochodzi z rodziny o ziemiańskich tradycjach kresowych, w swoich tekstach podkreśla rolę dialogu i otwartości na „innego”. Jej wiersze weszły do wielu antologii, tłumaczone były na język niemiecki, francuski, rosyjski i ukraiński. Od 1993 roku należy do Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Mieszka w Poznaniu.

Recogito, rok XXV, luty 2024