Nie ma spełnień doskonałych – z pamięcią o świdwińskim środowisku literackim

Stanisław Misakowski na tle Zamku w Świdwinie © Kazimierz Gach

Niekiedy zdarza się, że choć jako wytrwali czytelnicy i współpracownicy pisma śledzimy na bieżąco ukazujące się w nim materiały, coś nam umknie z powodu podróży czy innych okoliczności. Niedawno trafiłam na esej Marka Wittbrota zamieszczony w „Recogito” 9 lipca 2021 roku wspominający dawne odwiedziny poety Stanisława Misakowskiego w domu przy rue Surcouf w 1995 roku oraz jego działalność „w świdwińskim środowisku literackim” i z ciekawością wczytałam się we wspomnienia redaktora, który przypomina znamienne zdanie: „Nasze życie jest zlepkiem przewrotności: czasami to, co zdawało się niedostępne, staje się dostępne, i na odwrót: dostępne staje się nieosiągalne”.

Autor tomiku Dwa okna (Wydawnictwo Poznańskie 1972) jest mi bliżej znany z tamtych lat.  Uradowało mnie wspomnienie o pisarzu, bo to on właśnie zawiózł do miesięcznika „Pobrzeże” w Koszalinie dwa wiersze studentki polonistyki wiosną 1974 roku i dzięki jego zaangażowaniu debiutowałam na łamach prasy w jesiennym numerze wierszami mówiącymi o odchodzeniu, którym przewodziło motto Salvatore Quasimodo: Czego chcesz, pasterzu powietrza? / Zmarłych wywołujesz z ciszy?  Otrzymaliśmy także ex aequo II nagrodę literacką za cykle wierszy wysłane pod godłem w konkursie koszalińsko-słupskim w 1977 roku, co było zaskoczeniem, a „mistrz” nie był z tego zadowolony. Temat przemijania był na co dzień obecny w naszej rodzinie – z łagru nie wrócił ojciec matki legionista dowborczyk i jej stryj adwokat, który utonął przy spławie drewna na Sybirze, a drugi mój dziadek zmarł wcześnie na zawał serca w majątku na ziemi tarnopolskiej, gdy zbliżała się pożoga Wołynia. Nigdy więcej nie powtórzyłam w tomikach tych bolesnych wersów: „widzę was wszyscy ranni / pod mchem od śmierci rozgrzeszeni (…) // krew wasza / wykuta w pomnikach / bieleje w marmur / fałdy rzeki / maskują skrzepy / strąconych ciał / w przedsionku grobów / szukam źródeł”.

Anna Kamieńska (czwarta od lewej), Stanisław Misakowski, Edward Hołda i inni, finał Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Jana Śpiewaka w Świdwinie, połowa lat 70. XX wieku ©.Kazimierz Gach

Trzymam w ręku książkę poety już wtedy uznanego – z dedykacją dla młodej „zapowiadającej się” autorki – ta pamiątka teraz znaczy co innego, gdy przeszło się daleką drogę, jest perspektywa doświadczenia i wyciągnięte wnioski, dawniej były tylko marzenia. Gdy Misakowski opublikował tomik Dwa okna, miał już kilka wydań zbiorków wierszy: Kiedy nadchodzi noc (1963), Jest taki świat (1964), poemat historyczny Sydonia (1970), Do utraty sny (1971), a kto zna dzieje kultury w PRL-u i realia tamtych czasów, wie, że nie było mu łatwo, parasol ochronny dotyczył pisarzy zajmujących stanowiska funkcyjne kierowników wydziałów kultury itp. będących członkami PZPR, więc się tego trzymał, bez partyjnego umocowania nie przetrwałby i nie zrealizowałby wielu ogólnopolskich projektów w świdwińskim Zamku, przede wszystkim nie wystarałby się o jego odbudowę. Żmudnie kreował swoją tajemniczą tożsamość i do dziś nie do końca wyjaśniony los. Historia życia pisarza, który związał się ze świdwińskim środowiskiem literackim (później słupskim i żyrardowskim), a właściwie pobudzał je i ochraniał, jest tak skomplikowana, że do tej pory nikt z literaturoznawców czy historyków nie podjął się jej rozwikłania, pozostały ślady, mylne tropy, różne wersje zdarzeń.

Tablica pamięci o Stanisławie Misakowskim na ścianie Zamku w Świdwinie, odsłonięta w październiku 2017 roku ©.Teresa Tomsia

W książce wspomnieniowej WFD czyli człowiek, który sam nie wie, kim jest Stanisław Misakowski (1917-1996) próbuje rozwikłać zagmatwane ścieżki swego życia. Urodził się w Związku Radzieckim na ukraińskiej ziemi jako Władimir Fieofanowicz Diemianok, los nie szczędził mu dramatycznych doznań, ledwo ocalał w wojennej pożodze, a po lagrach i przymusowych robotach w Niemczech zmienił imię i nazwisko, wybrał pomorską ziemię i język polski, aby w nim wyrażać swoje myśli i uczucia, co podkreśla redaktor „Recogito”: „Potrafił swoimi tekstami przeorywać przeszłość. Nie był wrogiem pamięci ani nie wyparł się siebie, nie zrezygnował ze swoich marzeń. Dzięki nim zyskali ci, którzy sięgają albo sięgną w przyszłości po jego wiersze”. Tragiczne ścieżki późniejszego polskiego poety opisał tłumacz Andriej Bazylewski (Zwycięstwo nad pustką, „Przegląd Humanistyczny” 6/2002). Jakie trudy musiał pokonać, by marzenia o oswojeniu miejsca w obcym języku spełniły się, tego nigdy się nie dowiemy, bo i książka wspomnieniowa nie wszystko wyjaśnia. Jego powieść autobiograficzną konsultowała wraz z Bazylewskim (1957-2019) i Wiktorem, synem Misakowskiego, przyjaciółka poety Knapik-Machnowska, ona też była inicjatorką upamiętnienia poety w Świdwinie. Książkę opublikowało Wydawnictwo Adam Marszałek w Toruniu (2018).

Okładka książki wspomnieniowej Misakowskiego ©.Adam Marszałek

Gdy studiowałam na UAM w latach 1970-1975, dowiadywałam się pomału, jak to jest z publikacjami, prezentacjami i wolnością słowa na zajęciach, które prowadził poeta Stanisław Barańczak. Wiedział też o tych sprawach poeta Zbigniew Krupowies prowadzący w Zamku w Świdwinie działalność teatralną, bo cenzor wstrzymywał jego wiersze, a to on właśnie prezentował wiersze Misakowskiego na scenie domu kultury oraz pierwsze liryki młodych poetów o pomorskim miasteczku przesiedleńców wraz ze swoimi zrytmizowanymi poematami, w których zadawał pytania o niezależność słowa (Kram z rodzimą poezją, 1969). Należeliśmy wspólnie do Klubu Twórczego „Baszta”. W późniejszych latach, gdy po polonistyce wróciłam do Świdwina, prezentowałam z młodzieżowym zespołem kabaretowym „Ostryga” wiersze Misakowskiego z tomiku Gdziekolwiek z dala od świata (Wyd. Poznańskie 1976), które krytycznie omawiał Zbigniew Bieńkowski. Tytuł tomiku wzięty z frazy Charlesa Baudelaire’a niesie przesłanie o „uziemieniu” człowieka i ciemnych stronach psychiki, o sprzecznościach, jakim podlega, o namiętnościach, jakim ulega i z jakimi się zmaga.

Po promocji tomiku Gdziekolwiek z dala od świata w marcu 1977 roku. Zamek w Świdwinie. Od lewej: Eugeniusz Tomsia, Józef Rynkiewicz (I sekretarz KP PZPR), Stanisław Misakowski, Barbara Żurawska i za nią Marian Wiszniewski (dyrektor i pani wicedyrektor Świdwińskiego Ośrodka Kultury), Zbigniew Bieńkowski, Teresa Tomsia oraz członkowie kabaretu „Ostryga” ©.Archiwum ŚOK

Publikacje młodych autorów ogłaszane były często w dodatku literackim „Głosu Pomorza”.  W tamtych latach barwną postacią z wieloma kulturotwórczymi pomysłami (turniej miast Świdwin-Białogard „Bitwa o krowę”), poetą o ciętym języku był Sybirem dotknięty jako dziecko Leon Zdanowicz (1938-2009) – w późniejszym czasie osiadł w Łobzie i prowadził pismo Łabuź”, a młodszy brat Bogdan kontynuuje twórczą i wydawniczą ścieżkę, wydał też wybór jego wierszy Leoniki (2015). Irena Knapik, stała czytelniczka miejskiego księgozbioru i towarzyszka rozmów o lekturach z bibliotekarką Jadwigą Wójcik, była w Świdwinie już jako licealistka krytyczną czytelniczką poezji Misakowskiego, przepisywała na maszynie powstające wiersze poety; ich dialog toczył się w lirykach i rozmowach w zaciszu jego domowej biblioteki, skąd też pożyczała książki i prasę literacką. Wspólne wyprawy za miasto nad jezioro znajdowały później metaforyczne odbicie w cyklu jego erotyków inspirowanych naturą Ku tobie ciągną moje drzewa: „Zrzucasz korę, z twej bieli powstaje ogród, a moje ręce / wciąż bezradne na obfitość” (***Mówię…)

Portret Stanisława Misakowskiego z 1985 roku. Rysunek ołówkiem autorstwa Mieczysława Czychowskiego (1931-1996) ©.Archiwum IKM

mój ogród w tobie się zieleni,
mój czas przez twoje rzeki płynie,
moje drogi wybiegają z twoich myśli

Portret Ireny Knapik-Machnowskiej z 1985 roku. Rysunek ołówkiem autorstwa Mieczysława Czychowskiego (1931-1996) ©.Archiwum IKM

Dojrzały poeta był dla niej autorytetem, kimś wprowadzającym w tajniki świata. Jego obecność w życiu Ireny łączyła w sobie zarówno rozmowę w sensie duchowej opieki, jak i przyjaźń literacką, która trwała do końca życia, o czym świadczy wiele listów potwierdzających zainteresowanie losem drugiego i dokonaniami twórczymi; mimo dużej różnicy wieku rozumieli się doskonale. W debiutanckim tomiku Nie dla wszystkich (1981) napisanym już w Ostrołęce, dokąd Irena wyprowadziła się ze Świdwina w 1973 roku, jest kilka liryków dedykowanych Stanisławowi M., przypominających wspólne pomorskie wycieczki (Maj, Pamiętasz, List do…)): „gdy mlecz wieńcem / ustroi moje włosy / pójdę na spotkanie z tobą”. Pozostały listy i „niewypowiedziane słowa”, „niedokończone zdania”, portrety pamięci, nie ocalała niestety żadna ich wspólna fotografia. Zachowały się natomiast portrety narysowane ołówkiem w mieszkaniu Ireny tego samego dnia 17 sierpnia w 1985 roku przez poetę, malarza i rzeźbiarza Mieczysława Czychowskiego zaprzyjaźnionego ze środowiskiem artystycznym Ostrołęki i Gdańska.

Widokówska ze Słupska (1984) ©.Archiwum IKM

Trzeba mieć odwagę i być pewnym rozwijających się uczuć, żeby szczerze pisać i odpowiadać na listy, pokazywać siebie w prawdzie, nie zniekształcać intencji w nich zawartych – listy to trudna sztuka kontaktu i wizerunku, wymaga otwartości także na własną przeszłość i tożsamość. Przyjaźń szuka słów zrozumienia, określeń czułych, a nie dosadnych, nie umyka przed definicją siebie, tworzy jasny obraz wzajemnych relacji, współodczuwania, a nie pouczania. Bliskie więzi pomagają dojrzewać duchowo, gdyż wymagają  odpowiedzialności i pojmowania nie tylko intencji słów i działań, ale również rozpoznawania kontekstów i przewidywania skutków. W tej przyjaźni nie zabrakło ofiarności, pamięci, zainteresowania. Irena udostępniła część korespondencji ze Stanisławem na wystawę w świdwińskim Zamku podczas promocji jego wspomnieniowej książki w 2018 roku.

Pierwsza strona listu Stanisława Misakowskiego (1995) ©.Archiwum IKM

Oprócz wspominanej wyżej debiutanckiej książki Nie dla wszystkich, Irena Knapik-Machnowska wydała w Klubie Literackim „Narew” w Ostrołęce w owym czasie także arkusz poetycki Ostatnie drzwi (1984) i tomik W sidłach (1985). W pomorskim miesięczniku „Gryf” wychodzącym w Słupsku, w cyklu Lektury Stanisława Misakowskiego, autor poleca czytelnikom poetycką prozę Twierdza Antoine’a de Saint-Exupéry mówiącą o wystrzeganiu się „kruchej prawdy”, wspomina też o poetkach ze Świdwina: „Książeczki Knapik-Machnowskiej przeglądam z dużym zainteresowaniem, gdyż stanowią one potwierdzenie proroczych słów Edwarda Hołdy o Świdwinie, mieście, z którym przez wiele lat byłem związany. Po opuszczeniu Świdwina trafiła do prężnego młodego środowiska literackiego w stolicy Kurpiów, która będąc miastem znacznie mniejszym i mniej się reklamującym od Słupska, wykazała autentyczną troskę o rozwój kultury w regionie”. (…) „Poezję Ireny Knapik-Machnowskiej cechuje skromność, autorka mówi głosem ściszonym, intymnie. Odnosi się wrażenie, że adresuje swe wiersze do jednego odbiorcy i że tylko on jest ważny, tylko on może je zrozumieć: Perły przemieniają się /  w kamień / w którym rylec / otwiera nowe możliwości. Te słowa dla wrażliwego czytelnika nie wymagają komentarza. I takiej poezji od poetki będziemy oczekiwać.” (…) „Obecnie świdwinianie-poeci mieszkają w różnych krańcach Polski, Aleksander Jurewicz (pamiętam go, jako chłopca nieśmiało pokazującego mi swoje pierwsze wiersze) dziś mieszka w Gdańsku i jest autorem kilku książek; Teresa Chałupka-Tomsia, której byłem pierwszym czytelnikiem i doradcą, mieszka teraz w Poznaniu i ma już za sobą debiut książkowy; (…) „z żalem wspominam nieżyjącego już Zbigniewa Krupowiesa, o którym pamięć utrwalili słupscy młodzi poeci, ogłaszając konkurs poetycki jego imienia” („Gryf”, 1/1986).

Druga strona listu Stanisława Misakowskiego (1995) ©.Archiwum IKM

Mój debiut książkowy o bytowaniu w Świdwinie ukazał się w Wydawnictwie Poznańskim (Czarne wino 1981), drugi zbiór wierszy Białe tango w „Czytelniku” (1987). W latach 80-tych XX wieku nikt z pomorskich pisarzy nie zajął się spuścizną po Zbyszku, który nagle zmarł w szpitalu po operacji tętniaka w sierpniu 1980 roku, zatem opracowałam do wydania pozostawione wiersze i rękopisy, gdy podarowała mi je rodzina poety (Zbigniew Krupowies, Zanim zaczniesz mówić, KTSK, Koszalin 1992). Przeprowadziłam się na stałe ze Świdwina do Poznania w 1981 roku, zatem po wydaniu zbiorku przekazałam wszystkie materiały po Zbyszku dla Świdwińskiego Ośrodka Kultury. Grafikę na okładkę książki ofiarował Leszek Wiśniewski, artysta z Poznania osiadły w Wiedniu.                           

Widokówka z Paryża (1995) ©.Archiwum IKM

Najważniejszym miejscem, gdzie kształtowały się etyczne i estetyczne wartości, jakimi kierowałam się w późniejszych życiowych wyborach, jest miasto mojej młodości – Świdwin.  Rodzice, wygnani z ojcowizny na Kresach, nie posiadali tu żadnej własności, nie czuli się u siebie, mieszkaliśmy w suterenie poniemieckiego domu, następnie w małych lokalach komunalnych i służbowych. Gdy wspominam, trudno oddzielić tematy prywatne od tego, co społeczne i publiczne, bo pojedynczy los należy opowiadać na tle historii pokolenia, rodziny i narodu, jest on bowiem częścią większej całości, fragmentem zbiorowego portretu. Pamięć ocala i pomaga zrozumieć, przybliża imiona ludzi i zdarzenia, a metafora snuje uniwersalną opowieść o zmaganiu się człowieka z egzystencją, z powierzonym mu ewangelicznym talentem w okolicznościach nie zawsze sprzyjających. W naszym świdwińskim środowisku literackim znaliśmy się i pomagaliśmy także przy organizacji finału Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Jana Śpiewaka, którego pomysłodawcą i głównym organizatorem był właśnie Stanisław Misakowski. Konkurs im. Jana Śpiewaka zakończył się w jego autorskiej formule w 50-lecie istnienia w 2019 roku i od tej pory nie ma już nic wspólnego z pierwotnym zamysłem i stylem spotkań poetów z krytykami i czytelnikami przy pełnej sali widowiskowej i rycerskiej. Obecni organizatorzy zmienili formułę konkursu, dodając formę reportażu, przy zachowaniu dalszej numeracji imprezy, a nie jest to już autorski projekt poety, zwłaszcza od roku, gdy po śmierci pomysłodawcy dodano do tytułu konkursu nazwisko Anny Kamieńskiej.

Pewnego dnia w wakacje 1974 roku Stanisław Misakowski zaprosił mnie na kawę, abym poznała młodego poetę Aleksandra Jurewicza, który miał go odwiedzić. Olek, pochodzący także z rodziny wysiedlonej z Wileńszczyzny, mieszkał w okolicach Połczyna Zdroju w Redle i rzadko bywał w naszym mieście, tam uczęszczał do liceum ogólnokształcącego. Nie wspomina w wierszach ani w prozie o aurze naszego miasteczka przesiedleńców, dorosłe życie związał bowiem z Gdańskiem. Innym razem przedstawiłam poecie młodą malarką Ulę Retzlaff, która przyjechała do mnie w odwiedziny ze Szczecina, w późniejszych latach wyemigrowała do Dublina. „Stary” poeta lubił rozmawiać z „młodymi”, czerpał z tego witalną moc, inspiracje i pomysły do dalszych kulturotwórczych działań. Olka odwiedziłam w Gdańsku niegdyś w drodze ze Stegny, znalazł przyjazne miejsce w moich wierszach, a po latach spotkaliśmy się przy odsłonięciu tablicy pamięci. Laureatami świdwińskiego konkursu byli uznani dziś poeci: Andrzej Turczyński, Adam Ziemianin, Janusz A. Kobierski, Piotr Sommer, Marzanna B. Kielar. Oceniało nas i wyróżniało jury, w którego skład w różnych latach wchodzili wybitni krytycy i poeci: Zbigniew Herbert, Anna Kamieńska, Zbigniew Bieńkowski, Edward Hołda, Marian Grześczak.

Spotkania z poezją organizowaliśmy też na placu w centrum miasta. Adriana Szymańska podpisuje tomik wierszy Do krwi, na ławce Teresa Tomsia z młodzieżą, za nią jej mąż Eugeniusz (Świdwin, lato 1977) ©.Archiwum ŚOK

Owocnym pomysłem naszego środowiska młodych twórców upowszechniających refleksyjną literaturę okazał się „Stolik z poezją”, czyli spotkania autorskie na placu przed kościołem, co bardzo spodobało się czytelnikom. Ważna jest osobowość autora i umiejętne nawiązanie kontaktu z publicznością. Rozmowa z poetką Adrianą Szymańską, która kilkakrotnie przyjeżdżała do Świdwina z Warszawy i ze Słupska, gdzie przez pewien czas mieszkała, jej serdeczne komentarze do zaprezentowanych wierszy sprawiły, że świdwinianie głębiej zainteresowali się jej twórczością. Obecnie jest to jedna z najwybitniejszych polskich autorek poezji duchowej.

Grób braci Krupowiesów (Świdwin, 2015). Zbigniew Krupowies i jego starszy brat Henryk zostali pochowani w jednym grobie ©.Eugeniusz Tomsia

Zbigniew Krupowies (1939-1980) został pochowany na miejskim cmentarzu w Świdwinie jako jedyny spośród świdwińskich poetów. Gdy tylko jest to możliwe, odwiedzamy jego grób, zachęcamy bibliotekarzy, nauczycieli, młodzież i władze miasta, aby pamiętali o tym miejscu pamięci zwłaszcza podczas finału poetyckiego konkursu im. Jana Śpiewaka, który tradycyjnie odbywa się jesienią. W wierszu Dialog z poetą Zbyszek upominał się o prawdę historii i niezależność twórczą, zwracając się wprost do patrona konkursu: „Jak to jest – proszę pana – z tą / wolnością słowa / w XX-wiecze naszej cywilizacji?” Na pytania zadawane w trudnym czasie nie od razu otrzymujemy odpowiedź, refleksja środowiska przychodzi często po latach, gdy ziarno poezji kiełkuje i wzrasta, gdy działają pozostawione wiersze i książki, z których czerpiemy myśli trwalsze niż jedno życie.

W liryku Ireny Knapik-Machnowskiej Maj czytamy czułe słowa o samotności, przemijaniu i ocalaniu ideałów – poetka sięga po ton sentymentalny, by nie poddawać się smutkom, gdy  dzwon wybija godzinę za godziną:

„ucieka dzień za dniem / tęsknota moja / stoi w miejscu / czeka // pójdę na spotkanie z tobą // w brzozowym śpiewie / z niezapominajką / na spotkanie dniom / które połączą nasze marzenia”.

Stanisław Misakowski ujmuje doznania w zderzeniu z rzeczywistością i wspólną obecność inaczej, język podpowiada mu gorzki smak w poszukiwaniu konkretnych odniesień:

„Wsłuchuję się w głos mojego pióra. / Przypomina skrzyp jarzma. / Rozszczepiam samogłoski, tkwię w gęstwinie opadających słów. / Lęk wstępuje we mnie powolnym przekrzywieniem warg” (Głos mojego pióra).

Liryk Lustro „stary” poeta pointuje autoironicznie, wie z doświadczenia, że marzenia nie spełniają się łatwo, że trzeba za nie wiele płacić sobą i że nie ma spełnień doskonałych: „Jestem nie do wzięcia, chociaż w pełni dotyku”. Pamiętam jego pierwszą radę dla młodej poezji, żeby pozostawić między wersami niedopowiedzenie i przestrzeń dla wyobraźni.

Teresa TOMSIA

Teresa Tomsia – poetka, eseistka, animatorka kultury, autorka tomików: Wieczna rzeka – Der ewige Fluss (1996), Przed pamięcią (2000), Skażona biel (2004), Gdyby to było proste (2015), Kobieta w kaplicy (2016), prozy dokumentalizowanej Dom utracony, dom ocalony (2009), tekstów pieśni i piosenek; ur. w Wołowie na Dolnym Śląsku w 1951 r., absolwentka UAM, wychowała się w pomorskim Świdwinie, od 1981 roku mieszka w Poznaniu. Książka poetycko-eseistyczna Świdwin przypomniany (2018) ukazuje jej uczestnictwo w kulturze miasta. Ostatnio ukazał się zbiór szkiców literackich Niedosyt poznawania (2018) oraz wybór wierszy W cieniu przelotnego trwania (WBPiCAK, 2021).

Recogito, rok XXII, grudzień 2021