Nieskończony horyzont

Bez tytułu (Farol da Ponta da Piedade, 2001). Fot. Marek Wittbrot © Recogito

Czymże są ludzkie dzieła wobec Boskiej mocy albo siła prawdziwej wiary, miłości czy nadziei wobec naszych zwątpień, uczuć lub niespełnień? Zawsze potrzebna jest moc z wysoka! Nie znaczy to jednak, iż należy lekceważyć własne przeżycia, przekonania, pragnienia czy przeczucia. W istocie nie wiemy do końca, czym jest prawda i wolność. Szukamy ich przez całe życie! Nikt z nas nie wie, czy jest dalej, czy bliżej, czy wie więcej, czy mniej, czy nic nie wie – powiedzmy – o życiu, miłości i śmierci. Częściej zdaje się, że nie wiemy nic, że jesteśmy daleko w drodze, że nigdy nie dojdziemy do celu… Ale też każde spotkanie jest szansą poznania, drogą w nieznane, wyzwaniem i zarazem pytaniem, oczekiwaniem, otwarciem się na nową rzeczywistość.

Ani zamykanie się, ani ucieczka, ani cierpienie w milczeniu nie jest żadnym rozwiązaniem. Życie, jak i każde własne dzieło, budujemy na autentycznych doświadczeniach i przemyśleniach. Rilke napisał kiedyś o Rodinie, iż „z rozpalonymi do białości zmysłami, jako Poszukiwacz życia, wkroczył w wielki zamęt zmagań, a to co ujrzał było: życiem”. Możemy szukać i zmagać się w zamęcie, możemy buntować się, cieszyć lub płakać, ale życie – jeśli cokolwiek chcemy osiągnąć – nie może być rezygnacją, ucieczką do tego, co głęboko w nas, co zmysłowe i zarazem duchowe, co jest i bólem, i tęsknotą.

Chcielibyśmy niekiedy – żyjąc pośród ludzi bezideowych, małostkowych, zawistnych czy krótkowzrocznych – znaleźć się w innej orbicie, mieć przed sobą, przez dłuższy czas, jedynie nieskończony horyzont, lecz przecież nie uciekniemy na „koniec świata”.

Bremeńczyk na wygnaniu, Henryk Oldenburg, zazdrościł niegdyś Spinozie, że żyje „w państwie tak swobodnym, że wolno tam myśleć, co się chce, co się myśli”. Nie wiedział jednak wszystkiego. Wierzył, że gdzie indziej może być lepiej i inaczej niż w jego najbliższym otoczeniu.

Ważna chyba pozostaje możliwość wyboru: czasu, miejsc, niektórych osób, własnego domu. Ale i bez tego trzeba umieć trwać, zmagać się, istnieć. Każdy ma swoją samotność i trudno się nią mierzyć. Niekiedy samotnym jest bliżej do siebie, a niekiedy zbyt daleko. Ale są rzeczy, które wykraczają poza nasze „teraz”, nasz czas i naszą samotność – i może to jest najważniejsze.

Marek WITTBROT

Marek Wittbrot – w latach 1991-1999 prowadził „Naszą Rodzinę”, obecnie zaś jest redaktorem „Recogito”.

Recogito / Archiwum pamięci, listopad-grudzień 2004