Poeta wędruje przez las, wsłuchując się w odgłosy ziemi i własnych kroków, zewsząd dobiegają znaki życia, śpiew ptaków, szum wiatru, trzask łamanych gałęzi. Pragnie dotrzeć w głębię puszczy, zanurzyć się w cieniu pierwotnej natury. Dostrzega cywilizacyjne zmiany niszczące przyrodę. Słyszy oddech i bicie serca. Opisuje w wierszach i esejach wrażenia z wędrówki, która toczy się przez lata. Ważny jest czas mu powierzony – zastanawia się, jak go przeżyć, by nie stracić nadziei. Pyta, w jaki sposób poetycka fraza oddziałuje na czytelnika tak sugestywnie, że szukamy następnej? Po czym mamy poznać, że nie jest fałszywa, że ukazuje rzeczywistość w jej zjawiskach najtajniejszych? Poprzez język przemawiają do nas uczucia, doświadczenia, doznania, wszelkie emocje tylko wtedy, gdy słowo „działa”, czyli ma w sobie ducha, a nie jest tylko słowem zapisanym na papierze.
Te i inne pytania o źródła mocy twórczej oraz o możliwości języka – w wyrażeniu metafizycznego statusu człowieka w świecie, w jakim żyje i jego umocowania w mowie, jaką się posługuje – zadaje poeta Wojciech Kass w eseistycznym zbiorze Ręka pisząca (2021). Poeta krąży pobliskimi ścieżkami w mroźny poranek przez pobieloną puszczę i wtapia się w ciszę, zastanawiając się, jakie sfery odkrywa przed człowiekiem sztuka, a co w nim pobudza bliski kontakt z naturą. Szuka w przestrzeni własnego miejsca, błądząc wokół ulubionych zakątków nad Jeziorem Nidzkim, próbując odnaleźć dawno utracone chwile, oznaczyć słowem, poczynić rachunki z ostatnich lat:
Działania będące jeszcze dekadę temu jakoś dla mnie ważne tracą znaczenie, przestają być wyzwaniem. Nie to, że straciłem wiarę w sens podobnych robótek i nawet nie to, że są niewarte wysiłku, rzecz w tym, iż co innego słyszę teraz od czasu; słyszę jego jednostajny i uporczywy szum, w którym giną pieczołowicie budowane modele, rusztowania, konstrukcje. A barwa tego szumu szara, a struktura – miliardy drobinek kłującego i sypkiego piasku, a jego ruchliwość – najczystszy rytm. Paradoksalnie, ten szum wydaje mi się teraz ważniejszy i ciekawszy niż wiele z tego, co naszym oczom ukazują twarde i niezłomne prawa świata, jego bryły i formy, ich przenikanie oraz wzajemne związki.
Ten zapis z pierwszych stron książki z datą 12 stycznia 2014 roku wskazuje wyraźnie na potrzebę „ja”, by wydobywać się z chaosu, z powierzchownych wniosków i tymczasowych postanowień, które tylko na chwilę przynoszą ulgę. Poecie chodzi o coś trwałego, na czym człowiek mógłby się oprzeć, z czego miałby szansę czerpać głębszy sens, by zrozumieć siebie i świat, w jakim żyje. Notatki z kolejnych lat przybierają rozmaite formy: rozważań filozoficznych, opisu, monologu wewnętrznego, cytatu z klasyków (Rilke, Tołstoj, Márai, Gałczyński, Miłosz, Zagajewski), rozmów z przyjaciółmi o śmierci epistolografii, relacji z imprez kulturalnych (z konkursu recytatorskiego gimnazjalistów w Myszyńcu), są porady i przestrogi według Hölderlina skierowane do młodych poetów, a zatem całe bogactwo przemyśleń po lekturach i spotkaniach z ludźmi nie tylko kultury, lecz również napotkanych po drodze wczasowiczów, sąsiadów, wszystkich, z którymi podjęcie dialogu okazało się możliwe.
Książka Wojciecha Kassa to jest właśnie wołanie o rozmowę z innym, ale także pytania o źródła mocy twórczej, o pojmowanie milczenia. To próba odpowiedzi, czy milczenie bywa rozprawą z samym sobą, a także sugestia, że bez wyciszenia nie sposób usłyszeć tego, co nas dotkliwie porusza. Jeśli człowiek jest zdolny do przemiany, w pewnym sensie nabywa zdolności do mówienia prawdy prowadzącej do poczucia wewnętrznej wolności, a więc wyzwala się z wszelkiego zniewolenia. Jednakże przemienić się jest trudno, wymaga to od nas siły woli, odwagi, mocy ducha, poruszenia sumienia, dotykania pierwotnych tajemnic (wpis z 19 grudnia 2017 r.):
Mallarmé pisząc, że poeta to człowiek pradawny, miał między innymi na myśli „homo ritualis”. Gdyby wynalezienie poezji zależało od naszej scjentystycznie i pragmatycznie nastawionej epoki, to taki wynalazek uznałaby ona za całkowicie zbędny, gdyż istnienie obrzędowe z niej wyparowuje lub anektowane jest przez rynek, jako towar, usługa.
Gorzkie refleksje poety o roli sztuki we współczesności zostały tu zrównoważone przez znakomite urywki zmetaforyzowanego opisu przyrody: „Lubię porę śniegu i mrozu, bo wraz z nią świat uspokaja się, ucisza, porzuca gadatliwość i nadruchliwość; ludzie kulą uszy po sobie, pochylają się niczym drzewa i schodzą w głąb siebie jak zwierzęta do legowisk”. Po mistrzowsku Kass opisuje puszczę, stając się piewcą i obrońcą jej trwania:
Rusztowaniem puszczy jest porządek wertykalny i horyzontalny, drzewa, które padły i drzewa pozostające we wzrastaniu. Te pierwsze – padłe, poziome – żywią te drugie nadal pozostające w pionie, we wzroście, wzmacniają leśną ściółkę, są przytuliskiem i pożywieniem dla rozmaitych żyjątek, wreszcie na ich „padlinie”, „zwłoce” wyrastają pędy nowych drzewek. Życie. Dlatego te padłe, rozkładające się w czasie drzewa zwane są piastunkami. Piękne słowo – łagodzi i śpiewa zarazem”.
Znajdziemy też tu kilka litanijnych fragmentów: „Boże Miłosierny spraw, niechaj przyszły rok darzy mnie natchnieniem do życia – do życia, a nie stawiania liter – w jego niezliczonych przejawach i odsłonach. A także natchnieniem spojrzenia, aby moje oko ujrzało stare, spowszedniałe rzeczy w cudzie ich niezwykłości…”. W wypisie z Dziennika schmargendorfskiego Rilkego czytamy: „Jeżeli prawdą jest, że zrozumieć znaczy przebaczyć, to mamy prawo twierdzić, że wiedzieć znaczy pocieszyć”. Poeta zachowuje pogodę ducha i woła o wzajemne zaufanie, o otwarcie się na los drugiego człowieka nie w sensie „podglądactwa”, lecz nauki, jak lepiej żyć, jak pojąć sens milczenia, w jaki sposób poznawać tajemnice świata i własne możliwości rozwoju: poezja jest instrumentem życia, a nie celem samym w sobie, jest takim dzwoneczkiem, na którego dźwięk drugi człowiek podnosi głowę, nastawia ucha, pragnie ustalić źródło tego dźwięku.
Eseistyczne rozważania poety z Leśniczówki Pranie mają wiele różnorodnych wątków i warto do nich wracać, podążać za autorem ścieżkami jego lektur i zamyśleń, pobudzają bowiem do autorefleksji, do zastanowienia się nad tym, że „poezja jest czymś większym niż sam język”. Przede wszystkim skłaniają do zadumy nad przeżywaniem danego nam czasu.
Teresa TOMSIA
Wojciech Kass, Ręka pisząca, Wydawnictwo Austeria, Kraków – Budapeszt – Syrakuzy 2021
Teresa Tomsia – poetka, eseistka, animatorka kultury, autorka prozy dokumentalizowanej, tekstów pieśni i piosenek. Ostatnio ukazał się jej wybór wierszy W cieniu przelotnego trwania (WBPiCAK, Poznań 2021).
Recogito, rok XXII, październik 2021