Jeszcze o Polonii mandżurskiej

Polscy orientaliści. Siedzą od lewej: pani Pelcowa, Kazimierz Grochowski, Andrzej Łyżwa, Władysław Pelc. Po prawej stronie inż. Grochowskiego: Gwidon Sadkowski (Harbin, 1932). Fot. Archiwum © Recogito

Harbin (bo taka jest poprawna i obecnie zatwierdzona pisownia) został założony w roku 1898 przez Polaków na służbie zarządu kolei wschodnio-chińskiej. W poszukiwaniu najkrótszej trasy pomiędzy Bajkałem a Morzem Japońskim, ekspedycja kierowana przez inżyniera Adama Szydłowskiego wyruszyła 8 marca z Władywostoku i dotarła do brzegów rzeki Sungari dnia 11 kwietnia 1898 roku. Nazwa Halabin oznacza po mongolsku przeprawę przez rzekę, a Chińczycy zmienili ją na Ha-re-bin. Tu Szydłowski kupił gorzelnię i założył bazę budowy kolei. W pięćdziesiąt lat później, gdy ostatni Polacy opuszczali Harbin w roku 1949, miasto liczyło milion trzysta tysięcy mieszkańców, a dzisiaj osiągnęło dwa i pół miliona.

Ogromny dziewięcioprzęsłowy most kolejowy na Sungari również budowali Polacy. Projektował go i konstrukcję nadzorował Stanisław Kierbedź (którego stryj, również Stanisław, był twórcą znanego mostu w Warszawie). Kesony podwodne pod harbiński most dostarczyła firma warszawska Konstantego Rudzkiego.

Mandżuria na przełomie wieku była krajem pustym, bo jej mieszkańcy po podbiciu Chin w XVII wieku tam się przenieśli i zabraniali Chińczykom osiedlania się w Mandżurii. Dopiero w roku 1911, po upadku cesarstwa rozpoczęła się masowa emigracja chińska, głównie z przeludnionej prowincji Szantung. Od początku stulecia, a szczególnie po wojnie rosyjsko-japońskiej w latach 1904-1905 w Harbinie zakwitło życie polskie. W roku 1913 rząd carski nakazał, aby wszyscy katoliccy oficerowie batalionów kolejowych rozkwaterowanych w Mandżurii przyjęli prawosławie. Mimo tych i innych szykan, Polacy zbudowali dwa kościoły katolickie w samym Harbinie i kilka kaplic wzdłuż liczących setki kilometrów linii kolejowych. W roku 1911 założono gimnazjum imienia Henryka Sienkiewicza, a w czerwcu 1918 powstało w Harbinie polskie harcerstwo założone przez inżyniera Aleksandra Krzywca, Feliksa Anioła i Benedykta Krzywca. Za wyjątkiem krótkiej przerwy w roku 1920, drużyny harcerskie przy parafii Świętego Stanisława przetrwały ponad trzydzieści lat, wychowując młodzież we wspaniałych tradycjach polskich. Polskie mundury harcerskie oglądała ludność chińska i cudzoziemcy co rok na procesjach Bożego Ciała, przy grobach na Wielkanoc, w czasie obrzędów Wielkiego Tygodnia oraz w każde lato na obozach.

Na skutek wojny i rewolucji w Rosji, Polonia mandżurska bardzo się powiększyła i w 1921 roku liczyła około dziesięć tysięcy. Papież Benedykt XV w grudniu 1921 roku odłączył Rosję azjatycką od archidiecezji mohylowskiej. W roku 1925 wikariuszem generalnym Harbina został ojciec Gerard Piotrowski, franciszkanin bernardyn, który poprzednio spędził czternaście lat jako misjonarz w Hankow na południu Chin. Był on niezwykle zasłużonym i zdolnym administratorem, który mimo ciągle zmieniającej się sytuacji politycznej w Mandżurii potrafił rozbudować placówki katolickie, łącznie z seminarium duchownym, sierocińcami i pomocą dla misjonarzy. Ojciec Piotrowski dożył późnego wieku i z Japonii utrzymywał kontakt z rozproszoną po świecie Polonią Mandżurską.

W latach 1921-1923 kilka tysięcy Polaków z Mandżurii repatriowało się przez Japonię. W Harbinie życie polskie ustabilizowało się, a nawet rozkwitło. Obie parafie, Klub „Gospoda Polska”, biblioteka, liczne organizacje religijne i charytatywne, dwie szkoły powszechne, gimnazjum i drużyny harcerskie rozwinęły szeroką działalność. Powstały polskie przedsiębiorstwa, jak cukrownia w Aszyche (trzydzieści kilometrów od Harbina), tartaki, firmy handlowe.

W latach 1922-1927 redaktorem „Tygodnia Polskiego” został wybitny badacz Dalekiego Wschodu inżynier Kazimierz Grochowski, który w roku 1922 założył w Harbinie „Manchuria Research Society”. Towarzystwo to skupiało naukowców wielu narodowości, wydawało biuletyny, prowadziło imponujące muzeum i odbywało częste zebrania naukowe. Grochowski nawiązał kontakty z jezuitami francuskimi, ojcami Pierre Teihard de Chardinem i Licent w Pekinie, którzy dokonali wielkich odkryć dotyczących prehistorii Chin. W latach 1926-1928 inżynier Grochowski jest dyrektorem gimnazjum polskiego w Harbinie, a w roku 1929 jedzie do Polski jako delegat Polonii mandżurskiej na Pierwszy Zjazd Polaków z Zagranicy. Odbywa rozmowy z kardynałem Augustem Hlondem, rządem Rzeczypospolitej, informując o głównych potrzebach Polaków na Dalekim Wschodzie.

Z innych zasłużonych dla Polonii mandżurskiej osób należy przede wszystkim wymienić oddanych duszpasterzy: księdza Aleksandra Eysmontta, księdza Witolda Zborowskiego, proboszcza drugiej polskiej parafii księdza Antoniego Leszczewicza oraz następcę księdza Wł. Ostrowskiego kanonika Godniewicza. Ksiądz Zborowski, długoletni wykładowca w polskim gimnazjum, zginął w okresie wojennym, gdy niezważając na godzinę policyjną podążał do chorego parafianina. Ksiądz Eysmontt przyjechał do Harbina w roku 1912, niedługo po epidemii dżumy w Mandżurii i wytrwał do likwidacji Polonii, która nastąpiła w roku 1949. Wówczas ze sporą grupą parafian dotarł do Australii. Około roku 1960, przeczuwając zbliżającą się śmierć, ksiądz Eysmontt porzucił spokój klasztoru i wyruszył w świat, aby odnaleźć swoje owieczki. Odwiedził on blisko sto rodzin polskich z Mandżurii osiadłych w Brazylii, w Stanach Zjednoczonych, we Francji, Anglii i na terytorium Australii. Były to wzruszające wizyty i trudno o bardziej podniosłe zakończenie pracy duszpasterskiej.

W latach 1928-1938 szereg maturzystów z gimnazjum w Harbinie pojechało na studia do Warszawy, Krakowa i Wilna. Niektórzy, jak znany sportowiec Walenty Kuczyński, wrócili do Harbina i z kolei nauczali w gimnazjum polskim. W roku 1930 inżynier Grochowski założył Polskie Koło Wschodnioznawcze z własnym muzeum.
Przez Harbin przewinęło się dużo księży, misjonarzy i dyplomatów polskich. Najbardziej świetlaną postacią był ojciec Maksymilian Kolbe, który odwiedził Mandżurię w drodze do japońskiego Niepokalanowa.

Wybitny poeta i pisarz Stanisław Baliński był przez parę lat polskim wicekonsulem w Harbinie. W nowelach swoich Baliński opisał wkroczenie wojsk japońskich do Harbina w roku 1932. Kazimierz Grochowski w swoich dziennikach z tego okresu notuje, że ojciec Piotrowski i trzy polskie zakonnice Franciszkanki ratowali na pobojowisku rannych żołnierzy chińskich. O własnych siłach przenosili i zabierali tych, którzy nie mieli znikąd pomocy.

W roku 1933 przebywał w Mandżurii znany korespondent i reporter Aleksander Janta-Połczyński. Razem z inżynierem Grochowskim i młodym orientalistą Gwidonem Sadkowskim (który był także kierownikiem bursy dla chłopców) Janta-Połczyński odbył ciekawą podróż do ruin grobu Dżyngis-chana na bezdrożnych stepach krainy Czarnego Smoka.

Polonia mandżurska może poszczycić się wielu wychowankami swego gimnazjum. Teodor Parnicki został sławnym pisarzem, Julian Samójłło profesorem kopalnictwa odkrywkowego na Akademii Górnoczo-Hutniczej w Krakowie, a Jan Sołecki profesorem ekonomii na Uniwersytecie Kolumbii Brytyjskiej w Vancouverze. Z wybitnych polonistów, którzy uczyli w gimnazjum harbińskim profesor Folejewski wykładał potem na uniwersytetach w Szwecji, w Stanach Zjednoczonych i w Kanadzie, a profesor Bobolewski w Szkocji.

Na polu chwały żołnierskiej, wśród bohaterów Monte Cassino, Melchior Wańkowicz wymienia nie tylko Zygmunta Siwka, ale szereg innych harbińczyków. Podchorąży Siwek do Brygady Karpackiej dotarł z Legii Cudzoziemskiej w Indochinach, inni trafili do wojska polskiego wprost z Harbina. Zygmunt Siwek zginął, gdy ranny na noszach kazał sanitariuszom schronić się przed nawałą moździerzy niemieckich. W tych krwawych walkach o ruiny opactwa na Monte Cassino zostali ranni harbińczycy: podchorąży B. Dąbrowski z Piątego Batalionu Strzelców Karpackich i podporucznik W. Tomaszewski, ułan karpacki, obydwaj weterani Tobruku i Gazali. W bitwie brali udział harbińczycy: Stanisław Dróżdż odznaczony orderem Virtuti Militari, kapitan Sudnik, porucznik Świderski (z Dwunastego Pułku Ułanów, który zatknął flagę polską na zdobytym klasztorze), Andrzej Zaleski, W. Kuczyński. Andrzej Grochowski (syn Kazimierza) oraz podchorąży Bujnowicz, który niedługo potem zginął w walkach nad Adriatykiem.

W sierpniu 1945 roku wojna dotarła do Harbina. Wylądował tam radziecki desant. Japończycy mieli rozkaz swego cesarza, aby nie stawiać dalszego oporu. Niedługo potem władzę przejęły chińskie wojska Czang-kai-szeka, a następnie Mao-tse-tunga. Trzy duże grupy polskie wróciły do kraju, inni dostali się przez Szanghaj na Filipiny, do Australii i wreszcie do Południowej i Północnej Ameryki. W roku 1949 Polonia mandżurska przestała istnieć, a niedługo potem barbarzyńska „rewolucja kulturalna” zniwelowała piękny polski cmentarz oraz przyległe do niego cmentarze prawosławne i protestanckie. Śliczny kościół Świętego Stanisława zamieniono na skład towarowy. Po śmierci Mao-tse-tunga i likwidacji jego następców przywrócono trochę swobód religijnych. Dzisiaj w kościele Świętego Stanisława modli się mała garstka chińskich wiernych. Po Polakach w Harbinie został piękny most i kościół, który może doczeka się pełni wolności religijnej.

Andrzej GROCHOWSKI

Andrzej Grochowski urodził się w Mandżurii i w tym kraju spędził swoją młodość. Jego ojciec był badaczem Dalekiego Wschodu, założycielem harbińskiego Polskiego Koła Wschodnioznawczego, zaś on sam walczył w armii Andersa i po wojnie już nie powrócił do rodzinnej Mandżurii.

„Nasza Rodzina”, nr 11 (482) 1984, s. 32-35.