Portret niedokończony

Eugeniusz Tomsia, Teresa Tomsia, Marek Wittbrot i Egon Naganowski (Poznań, 1999) © Michael Wittbrot

Zbliżamy się niedostrzegalnie do srebrnego jubileuszu  internetowego portalu „Recogito”, o czym przypomina nam sympatycznie Anna Sobolewska w dwudziestolecie działalności pisma. Istotnie, warto byłoby rozpocząć podsumowania minionych lat współpracy z pallotynem Markiem Wittbrotem, którego dziełem jest zarówno „Recogito”, jak i skupienie wokół siebie wiernej grupy przyjaciół, którzy pracą dziennikarską i pisarskimi umiejętnościami konsekwentnie wpierają jego projekt. Warto zapytać, jakie wartości udało się ocalić w społecznie prowadzonym piśmie i czym kierowaliśmy się jako pomysłodawcy działów i korespondenci proponujący tematy artykułów, opowiadań czy wierszy, aby zainteresować czytelników polonijnego portalu wydarzeniami dziejącymi się w przestrzeni chrześcijańskiej duchowości i kultury, w społecznościach różnych miejsc i środowisk. Dzieliliśmy się przemianami dokonującymi się w naszej twórczości i osobowości, dojrzewaliśmy wraz z upływającym czasem, otwarci na doznania, bogatsi w doświadczenia, pytający o prawdę historii. Do wiernej i konsekwentnej współpracy w grupie potrzebne jest zaufanie i odwaga podejmowania nowych wyzwań. Z zaufania rodzi się przyjaźń, która umacnia się w trakcie wspólnej pracy i pokonywania trudności, podsuwa nam ją los jako dar do dalszego pielęgnowania. Przyjaciele stają się błogosławieństwem, gdy w trudnej chwili możemy się do nich zwrócić. Zwykle nie jest ich wielu, czasem pozostajemy samotni, choć z nadzieją, że nie zostaliśmy całkowicie zapomniani, pominięci.

O przyjaźni celnie napisał eseista i poeta Piotr Wojciechowski w eseju Wiosłując Rzeką Przyjaźni w miesięczniku pallotynów „Nasza Rodzina” (9-10/1998), którego kontynuacją internetową jest obecne „Recogito”. Szkoda, że ten świetny pisarz rzadko dziś gości na portalu z troskliwymi uwagami o odchodzącej tradycji rodzinnego życia i radości pisania listów, o znaczeniu samotności, jaka człowieka buduje wewnętrznie, a nie niszczy, bo „książki są pomostem między samotnością a przyjaźnią” i prowadzą ku wzajemnemu zrozumieniu. Przywołane słowa wpisują się serdecznie w toczącą się od ponad dwudziestu lat rozmowę naszej redakcyjnej wspólnoty, bo wprawdzie osobiście nie wszyscy się znamy, jednak nasze wypowiedzi na łamach świadczą o postawie, stylu, wyobraźni, wrażliwości, o dążeniu ku wspólnym wartościom poczucia godności i wolności słowa, o uszanowaniu innego:

„Być może najważniejszą różnicą pomiędzy miłością a przyjaźnią jest to, że przyjaźń nie jest ślepa, przyjaźń widzi ostro. A widzieć ostro, to nie tylko dostrzegać w prawdzie to, co jest. To także odnajdywać granice niewiedzy, zdawać sobie sprawę z przestrzeni tajemnicy. Jeśli powiesz o kimś – ach, znam go dobrze, wiem, czego się po nim spodziewać, on już niczym mnie nie zaskoczy, to mijasz się z prawdą. A do tego krzywdzisz człowieka. Znam go dobrze – mówisz o kimś, kogo chcesz odepchnąć, porzucić. Wiem, czego się od niego spodziewać, mówisz o kimś, kogo przekreśliłeś. A jeśli widzisz w kimś nieskończoność, jeśli oczekujesz od niego czegoś zaskakującego, nowego, nieznanego, jesteś na najlepszej drodze, aby się z nim zaprzyjaźnić”.

Ważne, że byliśmy wierni wspólnej idei i konsekwentni. Nie opuściliśmy redaktora „Recogito” w trudnych chwilach i wciąż staramy się zdobywać dla pisma nowych autorów i podejmować aktualne tematy. Wiemy, że ksiądz Marek czule przechowuje dla nas wdzięczność w swoim sercu, lecz – jak trafnie zauważyła autorka jubileuszowego eseju: „nigdy raczej nie przepadał za – jak zwykł to określać – czynieniem hałasu z tego powodu, że się coś robi”. Nie jest jednak tak, że zapomnieliśmy. Z okazji XX-lecia naszej współpracy i przyjaźni opublikowałam w zbiorze szkiców literackich Niedosyt poznawania wspomnieniowy esej o nim, Książka, kapelusz i róża, w którym podkreślam, jak ważny jest szacunek dla pracy społecznej, bez której przecież „Recogito” by nie przetrwało. Życzę wiele dalszych wspaniałych lat Autorom i Czytelnikom, którzy w przestrzeni pallotyńskiego dialogu spotykają się i odchodzą wzmocnieni, a naszemu dzielnemu Redaktorowi dużo zdrowia i cierpliwości w codziennych zmaganiach. Niech ten fragment literackiego portretu będzie miłym podziękowaniem i zachętą do szkiców z innego punktu widzenia:

„Za pomyślny uznaję dzień spotkania z człowiekiem, dzięki któremu udało mi się spojrzeć inaczej na siebie i świat wokół, podjąć jego pasję poznawania, jaka udziela się, inspiruje, zachęca do podróży w historię kultury czy pochylenia się nad losem artystów niepokornych w czasach, gdy dla wolności sztuki i prawdy historii musieli wybrać emigrację. Są ludzie, którzy łączą, podają adresy przyjaciół, aby można było dotrzeć do ciekawych osobowości, zainteresować się ich życiem i twórczym działaniem. Taką postacią niewątpliwie jest eseista, znawca malarstwa i literatury – pallotyn Marek Wittbrot z paryskiego domu przy rue Surcouf – rozpoznawany przez znaki szczególne: okulary, energiczny krok w marszu, torba z aparatem fotograficznym przewieszona przez ramię, a całości obrazu sylwetki dopełniają trzy rekwizyty: książka, kapelusz i róża, które służą mu w codziennym bytowaniu i licznych podróżach.

Te ulubione rzeczy pomagają mu zaprezentować się przed światem w stylu duchowo-artystycznym, na wzór bywalca muzeów i bibliotek. Jako człowiek towarzyski, choć z natury nieśmiały, Marek najpierw przedstawia się w czarnym lub białym kapeluszu, zależnie od pory roku – i już ma sympatię poznawanej osoby po swojej stronie, bowiem elegancja i skromność, z jaką uchyla rondo kapelusza przy powitaniu, budzi zaufanie i nadzieję, że mamy do czynienia z człowiekiem nie dość, że duchowo wytrawnym, to znającym savoir vivre. Kompozycję ubioru dopełnia zimą szal w biało-szarą kratę i długi czarny płaszcz wełniany z kontrafałdą w stylu angielskim, a wiosną męski surdut lub marynarka z jasnego płótna i kolorowa koszula we wzory z obrazu Paula Gauguina. Pod pachą lub w walizce koniecznie są obecne książki i czasopisma, bez nich nie rusza się za próg pokoju. Nawet kiedy idzie tylko piętro wyżej w odwiedziny do malarza Witolda Urbanowicza na krótką pogawędkę, bierze z sobą coś do zacytowania.

Kiedy przywołuję postać pallotyna Marka, widzę go pochylonego nad mapą lub przewodnikiem, planującego kolejną podróż lub zachęcającego kogoś do wyruszenia w nieznane. Warto wspomnieć o jego cennych bibliotecznych zbiorach, które przyciągają uwagę i wciąż są wzbogacane, bo on troskliwie czuwa wśród książek, ochrania je, gładzi grzbiety, podziwia, otwiera je i zamyka tkliwie, by nie zniweczyć ich edytorskiej urody. Ma za sobą kilka autorskich fotograficznych wystaw. Jedno z ciekawych zdjęć, jakie zrobił we Francji w 1997 roku, ukazywało młodą siostrę zakonną w Osny; klęczała z na pół rozplecionym warkoczem, który miał być za chwilę ścięty. W poezji interesuje mnie chwila, która właśnie przemija, jej ulotność, ta fotografia stała się zaczynem poetyckiego portretu Kobieta w kaplicy, czarno-białe ujęcie robiło duże wrażenie, niosło współodczuwanie, tajemnicę wyboru.

Dialog ożywa wtedy, gdy ludzie chcą z sobą rozmawiać, wymieniać poglądy, podziwiać dzieła i zastanawiać się nad ich estetycznym i etycznym przesłaniem. Rozmowa przy stole czy literacko-muzyczna biesiada zbliża nas, publikacja na łamach czy mail, wszystko to daje szansę wzajemnego poznania, ożywiania pamięci. Działania księdza Marka odczytuję jako pragnienie pogłębiania duchowości, wędrowania przez świat i poznawania wciąż nowych miejsc i ludzi, wspinania się ku najwyższej półce po nieznane książki i niezwykłe historie zapomnianych artystów. Gdy niespodziewanie stawał w naszych drzwiach zmęczony podróżą z walizką pełną książek, witaliśmy go z otwartymi ramionami, nie pytając, skąd i dokąd zmierza – z radością, w milczeniu patrzyliśmy, jak otrząsa się z podróżnego pyłu, z nadmiaru usłyszanych w drodze słów. Książka, kapelusz i róża stanowią nieodłączne rekwizyty szkicu do jego portretu, ale to zaledwie zarys postaci, portret niedokończony”.

Teresa TOMSIA

Teresa Tomsia – poetka, eseistka, animatorka kultury, autorka książek poetyckich i prozy dokumentalizowanej. Współpracowała z „Naszą Rodziną” od 1997 roku, następnie stale z „Recogito”. Ostatnio wydała zbiór szkiców Niedosyt poznawania, WBPiCAK, 2018. Mieszka w Poznaniu.

Recogito, rok XXI, kwiecień 2020