Resurrectio Iesu Christi

Martin de Vos (1532-1603), strona tytułowa dzieła Vita, Passio et Resurrectio Iesu Christi (koniec XVI wieku) wygrawerowana przez Adriaena Collaerta (około 1560-1618) ©.Bibliothèque municipale de Lyon

Chrześcijaństwo jest religią nadziei: wielkiej, odważnej,
sięgającej w nieskończoność i wieczność samego Boga.
Stanisław Stawicki

„Zmartwychwstanie Chrystusa jest kulminacyjną prawdą naszej wiary w Chrystusa” – czytamy w polskiej wersji Katechizmu Kościoła Katolickiego. Słowa te wypowiedział po włosku w 2006 roku, cytując uchwalony osiem lat wcześniej obszerny watykański dokument i składając wielkanocne życzenia, Benedykt XVI. Za Papieżem podążyło później wielu innych. Prowadząca swój blog i anglojęzyczny podkast „Among Women”, znana również w Polsce (z książki Błogosławiona, piękna i niezwykła. Jak świętować dar kobiecości), Pat Gohn w swoim komentarzu do Niedzieli Zmartwychwstania 2011 roku powołała się na słowa wypowiedziane przez Benedykta XVI przed błogosławieństwem Urbi et Orbi: „Zmartwychwstanie Chrystusa nie jest owocem spekulacji ani mistycznego doświadczenia: jest wydarzeniem, które, choć przekracza historię, to jednak dzieje się w określonym momencie historii i pozostawia na nim niezatarty ślad”. A następnie odwołała się do paragrafu 638 Katechizmu oraz do słów z bizantyńskiej liturgii: „Zmartwychwstanie Jezusa jest ukoronowaniem prawdy naszej wiary w Chrystusa”. W 2017 katechizmowe sformułowanie za ważne uznali francuscy biskupi. Szykując życzenia na Wielkanoc 2021 roku sięgnął po nie Krzysztof Hermanowicz, od marca przełożony pallotynów we Francji.

Resurrectio Iesu suprema est veritas nostrae fidei in Christum – czytamy w editio typica kościelnego Katechizmu z 1998. Od pierwszego, francuskiego wydania z 1992 do obwieszczenia przez Jana Pawła II, że mamy konkretną pomoc, pokaźne kompendium wskazane w zgłębianiu złożonych zagadnień, upłynęło niemało czasu. Sześć lat trwały konsultacje ekspertów i biskupów z całego świata, zanim ukazał się oficjalny Catechismus Catholicae Ecclesiae. To pokazuje jak trudne bywa przełożenie podstawowych kwestii związanych z naszą wiarą. I jak różnie mogą być rozumiane i formułowane prawdy, z jakimi nie zawsze na co dzień, ale przynajmniej od święta do święta, choćby tak wielkiego jak Wielkanoc, sami musimy się zmierzyć.

Łacińskie supremus, – a, –um odsyła do miejsca, jakie jest najwyżej (jak tylko możemy sobie wyobrazić), do tego, co w sensie czasowym na samym końcu, co ostateczne i nieodwracalne, a także do tego, co wykracza ponad wszelką miarę. Gdy myślimy o la verità culminante albo la vérité culminante, jakby w naturalny sposób ukierunkowuje to nasze myślenie ku verum consummativum i św. Tomaszowi z Akwinu oraz dyskusjom, jakie toczyły się wśród teologów na temat inkorporacji i substancjacji, a także eucharystii czy życia po śmierci. Gdybyśmy sięgnęli po angielski Katechizm, musielibyśmy myśleć o crowning truth, a zatem równiueż o la verità suprema czy la vérité suprême, co – niemal jak w buddyzmie – kieruje nas ku fundamencie wszelkich zasad albo – jak jest na przykład w neokonfucjanizmie – ku podstawowej zasadzie kosmosu. Z kolei gdybyśmy sięgnęli po niemiecki tekst (a mózgiem wieloletnich zmagań nad wydaniem podstawowego kompendium wiary był ponoć Joseph Ratzinger), musielibyśmy skupić się na Chrystusie i, poniekąd, na całym łańcuchu wydarzeń zbawczych, dzięki którym możliwe stało się dostrzeżenie punktu Α i osiągnięcie – w naszym przypadku w przyszłym życiu – punktu Ω.

Zdziwienie i zaskoczenie pierwszych świadków zmartwychwstania Jezusa – a raczej tego, że dokonało się coś, z czym nawet sami apostołowie mieli problem – nie powinno nas dziwić. Wszak wśród największych teologów, pomimo upływu blisko dwóch tysiącleci od objawienia się prawdy o resurrectio Iesu Christi, spory trwają w najlepsze, zaś dokumenty kościelne – jak pokazuje Katechizm – nie są i nigdy nie będą na tyle precyzyjne, żebyśmy mogli zyskać pełną jasność i (na gruncie rozumu) całkowitą pewność. Szczególnie w tak złożonej i delikatnej kwestii, jaką jest wydarzenie z około 30 roku, w jakim nie uczestniczyli specjalni obserwatorzy, jakiego nie śledziły żadne supernowoczesne ukryte „kamery” ani nie zarejestrowały jakieś tajne, przybyłe zza światów (czy innej galaktyki) służby.

Ceniony wśród wielu katolickich teologów anglikański duchowny, związany przez wiele lat z uniwersytetem w Oksfordzie Christopher Evans podkreślał, iż aby język jakim mówimy o zmartwychwstaniu posiadał swoją wartość i miał moc, musimy zwrócić uwagę na jego symboliczny charakter. Odnosząc się wprost do tekstów Nowego Testamentu moglibyśmy mówić o symbolice przestrzennej, eksperiencyjnej oraz eschatologicznej. Symbolika przestrzenna (dotycząca miejsca pochówku, odsuniętego kamienia, pustego grobu, ale też posadzenia po prawicy Boga czy tła wydarzeń paschalnych), symbolika doświadczenia (mocy, jaka się objawiła, ale też uczestnictwa w życiu Chrystusa), wreszcie symbolika eschatologiczna (dotycząca niepojętego czynu Boga, wskrzeszającego swojego Syna, a także powstania z martwych przez wierzących, będącego skutkiem zmartwychwstania Jezusa), to za każdym razem strumień światła rozjaśniającego cząstkę największej tajemnicy naszej wiary.

Martin de Vos (1532-1603), Zmartwychwstanie, ilustracja do dzieła Vita, Passio et Resurrectio Iesu Christi (koniec XVI wieku), z drukarnii Adriaena Collaerta (około 1560-1618) ©.Bibliothèque municipale de Lyon

Zmartwychwstanie w istocie to misterium przemiany (według Nowego Testamentu cudownej, a zarazem wzbudzającej różnego rodzaju obawy), dokonanej w przedziwny sposób i niezwykłych okolicznościach (trzęsienie ziemi, anioł odsuwający kamień i aniołowie otoczeni chwałą). Zmartwychwstanie jest tajemnicą, w której będziemy mieli pełny udział dopiero wtedy, gdy mocą Bożej Łaski dostąpimy odkupienia i otrzymamy nowe „ciało” oraz życie w Bogu… Jeśli oczywiście tak się stanie. W pierwotnym chrześcijaństwie pośród Żydów mesjanicznych, zwanych adopcjonistami, pojawiło się przekonanie, iż Jezus został usynowiony, że był niejako adoptowanym Synem Bożym. Pogląd ów nie stał w sprzeczności z wykładnią Janowej Ewangelii, gdzie jest mowa o wiecznym Słowie Bożym, które stało się ciałem. Kłóciło się jednak z wykładnią Corpus Paulinum, według której synostwo Jezusa jest przedwieczne i wiecznotrwałe.

Św. Paweł w swoich listach nie opisywał zmartwychwstania Jezusa jako historycznego wydarzenia, przyjmował je jako bezsporny fakt. Ireneusz i Tertulian umieścili je w kontekście biblijnej nauki o stworzeniu. W pierwszych wiekach chrześcijaństwa biskupi i prezbiterzy czy diakoni stwierdzali na ogół, że Jezus zmartwychwstał zgodnie z Pismem i tłumaczyli, jakie znaczenie ten fakt ma dla wszystkich chrześcijan i każdego z osobna. Na skutek trynitarnych i chrystologicznych dyskusji toczonych w IV i V wieku teocentryczna moc zmartwychwstania i eschatologia zeszła na drugi plan. Główną kategorią teologiczną stało się Wcielenie. Na rozmaitość tradycji nowotestamentowych w kwestii zmartwychwstania zaczęto zwracać uwagę w późnym średniowieczu i podczas Reformacji. Ale praktycznie dopiero dzięki XIX-wiecznej krytyce historycznej, jak i wzroście znaczenia nauk szczegółowych, zaczęto rozpatrywać fakt zmartwychwstania pod wieloma różnymi kątami, choćby od strony antropologicznej czy hermeneutyki biblijnej.

Wybitny polski dogmatyk Wincenty Granat wyjaśniał, iż poprzez śmierć i zmartwychwstanie Jezus zasiadł po prawicy Boga, zyskał imię ponad wszelkie imię oraz udział w Boskim panowaniu, sądzeniu żywych i umarłych. Niemiecki kardynał i teolog Walter Kasper nazwał wskrzeszenie Jezusa eschatologicznym samoobjawieniem się Boga, zaś wiarę w zmartwychwstanie reasumpcją i kwintesencją wiary w Boga. Nawiązując do myśli swojego rodaka Harald Wagner związany z uniwersytetem w Münster podkreślał, iż na najważniejszym zbawczym wydarzeniu nie kończy się, lecz od niego zaczyna się droga człowieka do prawdziwej wolności. Bóg bowiem ukonstytuował nowy Lud Boży i wskazał mu drogę: ku wieczności i – moglibyśmy dodać – ku nowej pełni.

Teocentryczno-eschatologiczny, jak i aksjologiczny sposób patrzenia na zmartwychwstanie Chrystusa oraz jego znaczenie dla całego Kościoła, w XX wieku na powrót zyskał na znaczeniu. Ale też w drugiej połowie minionego stulecia, jak chyba nigdy wcześniej, wiele w kwestii zmartwychwstania miały do powiedzenia teologia i filozofia ciała (wystarczy wspomnieć książki Incarnation. Une philosophie de la chair oraz Paroles du Christ, jakie francuski postfenomenolog Michel Henry wydał przed swoją śmiercią). Nikt nie zastanawia się w nieskończoność, na jakich fundamentach został postawiony i jak został wyposażony dom, w którym mieszka. Ale przecież od tego zależy nie tylko to, czy dom się kiedyś nie rozpadnie, lecz i standard życia. Z myśleniem o Bogu i Jego tajemnicach, tak jak z myśleniem o czymkolwiek, jest tak, że – wbrew pozorom – im mniejsza wiedza i mniejsze rozeznanie, a zarazem brak ciekawości, jak i zwykłej powściągliwości, tym łatwiej o ideologizację, trywializację czy manipulizację, sprowadzenie dość złożonej kwestii do banału albo wygodnej w danym momencie, mocno ograniczonej prawdy. Wacław Hryniewicz zamykając swoją niezwykłą trylogię paschalną zwrócił uwagę na podstawową, na wskroś personalistyczną, dialogiczną i aksjologiczną logikę chrześcijańskiego Objawienia. „Nie chodzi o zestaw abstrakcyjnych prawd o Bogu, człowieku i świecie, lecz o urzeczywistnienie w życiu największych wartości” – wyjaśniał zmarły w ubiegłym roku teolog. „W świetle Paschy Chrystusa odsłania się sakramentalny, ofiarny i paschalny charakter całej egzystencji ludzkiej” – pisał. „W perspektywie paschalnej najpiękniejszym, a właściwie jedynym przywilejem chrześcijanina jest bycie pierwszym w ofiarności, w oddaniu się ludziom i wartościom” – podkreślał. Ale też ubolewał, iż „obecny stan świata ukazuje jeszcze niewiele śladów mesjańskiego piękna i sprawiedliwości przyszłego wieku”. Nie zmienia to jednak faktu, że zdajemy i będziemy musieli zdać sprawę z nadziei, jaka w nas jest.

Każdy z nas wie najlepiej, jak jest w jego przypadku z urzeczywistnianiem – dla siebie i innych – tej prawdy i nadziei, bez której w ogóle trudno mówić o chrześcijańskiej postawie i autentycznej wierze. Resurrectio Iesu Christi – jak lubi często dodawać autor publikowanych przez rok na łamach „Recogito” dumek – w rzeczy samej niczego nie ułatwia i nikomu się nie narzuca. Dokonało się bez rozgłosu, niejako w zupełnej ciszy. Nie oznacza to jednak, że nic się nie stało i za nic trzeba mieć nadzieję wielu wiernych – na lepszy świat, lepsze życie, lepsze dziś i lepsze jutro.

Marek WITTBROT

Paryż, 4 kwietnia 2021 roku

Marek Wittbrot – w latach 1991-1999 prowadził „Naszą Rodzinę”, obecnie zaś jest redaktorem „Recogito”.

Recogito, rok XXII, kwiecień 2021