Rozmowy z umarłymi (28)

Święta Teresa (Lisieux, 2014) © Ewa Estera Lipiec

W 1997 roku zwykła dziewczyna z Alençon uhonorowana została jako tricesima tertia Doctrix Ecclesiae; trzecia po Teresie z Ávili i Katarzynie ze Sieny. W 2012 Benedykt XVI czwartą kobietą spośród trzydziestu pięciu żywych skarbnic eklezjalnej mądrości ogłosił, wraz z Janem z Ávili, Hildegardę z Bingen. W 2015 do elitarnego grona Franciszek dokooptował, wciąż mało znanego i pomijanego przez wiele katolickich encyklopedii, Grzegorza z Nareku. Rok później, podczas wizyty w Armenii, papież nazwał go świętym na nasze czasy i Doktorem Pokoju.

Włosy  świętej Teresy (Lisieux, 2014) ©.Ewa Estera Lipiec

Nie wszyscy, jak Tereska, w najmniejszym promyku Boskiego Słońca potrafili dostrzec marność strachów i udręczeń, będących pokłosiem zmagań prowadzących do przezwyciężenia ciemności duszy. Rzadko kto był i jest w stanie, jak petite Thérèse, gorzko zapłakać nad sobą z powodu drobnostki, choćby zwykłego niedopatrzenia, obawiając się, że mogłoby ono wyrządzić komuś przykrość. A ponoć często ją na tym przyłapywano i strofowano, bo błahe niedociągnięcie wywoływało nie tylko duchowe męczarnie, lecz odbijało się na jej stanie fizycznym. Czy nie jest dla wielu pasterzy Kościoła czymś zastanawiającym, iż w minionym półwieczu miano Doctor Ecclesiae zyskały aż cztery nauczycielki i dwóch dość nietypowych nauczycieli doktryny chrześcijańskiej?

Najmłodsza z plejady, Teresa od Dzieciątka Jezus i Świętego Oblicza, przestrzegała przed zagubieniem się pośród kwiecistych ścieżek świata. Nie ukrywała, że pobożne rozmowy ją męczą. Gdy tylko mogła, uciekała w modlitwę w samotności albo haftowała, oddawała się różnym zajęciom w milczeniu. Wzrok swój – jak odnotowała w Dziejach duszy – zatapiała w nieskończoności i marzyła, żeby jak najszybciej dobić do brzegu wieczności. Zdawała sobie bowiem sprawę, że życie jest jak okręt, który musi przejść przez wiele burz i pokonać wiele niebezpieczeństw. A nikt, bez Bożej pomocy, nie jest w stanie przezwyciężać swoich słabości i wypływać na głębię.

Autograf św. Jana Ávili

Jan Ávili, uhoronowany razem z kobietą wielu talentów, frankońską anachoretką i patronką językoznawców, to mistyk piszący sonety, stroniący od afektów, podziwiany za swój renesansowy, klarowny i wolny od barokowych ozdobników język. Był podejrzewany – podobnie jak Ignacy Loyola, Juan del Castillo, Juan de Vergara czy Teresa z Ávili – o popieranie kastylijskich alumbrados. Ścigano go i więziono za sprzyjanie heretykom.

Księga śpiewów żałobliwych Grzegorza z Nareku ©.Mkhitar Sebastatsi, Երևան

Zaliczany do największych ormiańskich poetów i uczonych Grzegorz z Nareku, którego nobilitacja po upływie tysiąca lat od śmierci była pewnym zaskoczeniem, miał odwagę przyznać się w wierszu: „Jam z tych biedaków, którzy ciągle płaczą, / Więc łzy wylewam jak potok wiosenny. / A moje pióro zamienia łzy w słowo, / W pieśni z jednakim zdania zakończeniem”. Występował przeciwko potwornej nędzy, która się zakorzeniła w ludzkim sercu. Wolał jednak ukrywać przed innymi swoją boleść i szukać pocieszenia w tym, co umacnia umysł i ducha. „Nie wiem, czy pieśni moje brzmią szlachetnie. / Strofy przeróżne z samego początku / Tak układałem, aby rozpacz moja / Kąsała ucho, serca poruszała” – pisał w Księdze śpiewów żałobliwych.

Cytowane strofy, przetłumaczone na język polski przez Andrzeja Szymańskiego, pochodzą z antologii wydanej w serii „Poezja narodów Związku Radzieckiego”. Ciekawie zilustrował ją Andrzej Strumiłło. W 1984 roku polecał ją gorąco Marek Starowieyski, warszawski kapłan i profesor patrologii, zachęcający nieustannie do czytelniczych odkryć, do patrzenia nieco dalej niż na seminaryjne podwórko. Skądinąd był jednym z nielicznych ołtarzewskich wykładowców, który miał odwagę, odnosząc się do ataków na kapelana Solidarności, powiedzieć głośno do alumnów, że kiedyś Kościół podziękuje Jerzemu Popiełuszce za to, że uratował honor wielu księży. Bieg wypadków i męczeńska śmierć wikarego z Żoliborza sprawiły, iż stało się to o wiele wcześniej niż ktokolwiek przypuszczał.

Naiwne byłoby oczekiwanie od wszystkich, żeby załamywali się z powodu przykrości wyrządzonej drugiej osobie albo gorzko płakali nad własną niemocą, a później zamieniali łzy w słowa albo zatapiali wzrok w nieskończoności. Czyż jednak ciągłe epatowanie innych złem świata nie świadczy o znacznie większej ograniczoności, jak i słabości, niż te, nad którymi ubolewali – mała Teresa czy święty, który za swoje poglądy był ścigany nawet po śmierci?

1/04/2021

Marek WITTBROT

Marek Wittbrot – w latach 1991-1999 prowadził „Naszą Rodzinę”, obecnie zaś jest redaktorem „Recogito”.

Recogito, rok XXI, kwiecień 2021