Rozmowy z umarłymi (49)

Cyprian Norwid (1821-1883), Pejzaż (z kolekcji Stefana Czarneckiego, uznawany obecnie za falsyfikat) ©.Muzeum Narodowe w Warszawie / Krzysztof Wilczyński

Z okazji „okrągłej” rocznicy urodzin Cypriana Norwida pojawiło się wiele elaboratów, jak też wzniosłych odniesień do życia i myśli polskiego „czwartego wieszcza” (niektórzy stawiają go obok Adama Mickiewicza i Juliusza Słowackiego, pomijając Zygmunta Krasińskiego, są i tacy, którzy wykluczają z wizjonerskiej trójcy autora Vade-mecum). Często są to zwykłe uogólnienia, a nie analizy świadczące o znajomości tekstów i biografii poety, który długi czas miał nadzieję, że zrobi karierę dzięki swym malunkom i rysunkom.

Cyprian Norwid (1821-1883), Autoportret / Norwid w Italii (1845) ©.Biblioteka Narodowa, Warszawa

Warto przypomnieć, iż rodzicami Cypriana byli Jan Norwid, plenipotent wojewody wileńskiego Michała Radziwiłła, oraz jego trzecia małżonka, dziedziczka majątku Laskowo-Głuchy, Ludwika z domu Zdzieborska. Jan poznał Ludwikę dzięki swym koneksjom masońskim (działał między innymi w loży Orzeł Biały na Wschodzie Petersburga, był członkiem honorowym wileńskiej Szkoły Sokratesa i loży Pochodnia Północna w Mińsku, do chwili kasaty lóż masońskich w 1821 doszedł do VII stopnia wtajemniczenia). Ojciec Cypriana miał za sobą bogatą przeszłość i powikłane relacje uczuciowe. Po raz pierwszy, w 1805 roku, wybrał sobie na małżonkę (prawdopodobnie dziewięcioletnią wówczas) dziedziczkę trzech wiosek w kotlinie Berezyny nieopodal miasteczka Dokszyce, a w kilka miesięcy po jej śmierci oświadczył się młodej, bogatej wdowie, walczącej z byłym teściem o majętności rodu Hruświckich. Z kolei Ludwika jako szesnastolatka, po śmierci swojej matki (Anny z Sobieskich, primo voto Zdzieborskiej, secundo voto Dybowskiej), przeniosła się do Strachówki, aby być pod kuratelą Hilarii Sobieskiej, siostry swojej matki.  To właśnie Hilarii i jej siostrzenicy został przedstawiony, potrafiący „wysłowić się piórem”, bywały na salonach i ciszący się dużym powodzeniem u kobiet, doświadczony, „przystojny, wesoły, dowcipny” Kawaler Różanego Krzyża.

Cyprian Norwid (1821-1883), Jutrznia (1857) ©.Muzeum Narodowe, Warszawa

„Roku tysiąc ośmset dwudziestego pierwszego, dnia pierwszego października, o godzinie dziesiątej rano, przed nami: księdzem Janem Kantym Matlińskim, proboszczem dąbrowskim, urzędnikiem cywilnym w gminie Dąbrówka, powiecie Stanisławowoskim, województwie Mazowieckim, stawił się JWielmożny Jan Norwid, mający lat trzydzieści siedem, kawaler maltański, dziedzic majętności Laskowo-Głuchy, tamże zamieszkały, i okazał nam dziecię płci męskiej, które urodziło się na dniu dwudziestym czwartym zeszłego miesiąca o godzinie ósmej wieczór, w Laskowie Głuchach, w domu jego własnym pod numerem pierwszym, oświadczając, że jest spłodzone z niego i Wielmożnej Ludwiki Zdzieborskiej, mającej lat dwadzieścia dwa, jego małżonki, i że życzeniem ich jest nadać mu imiona Cyprian, Ksawery, Gierard i Walenty” – czytamy w akcie urodzenia sporządzonym podczas chrztu w kościele parafialnym pod wezwaniem Podniesienia Świętego Krzyża w Dąbrówce.

Cyprian Ksawery Gierard Walenty Norwid miał o trzy lata starszego brata, Ludwika Jana Ksawerego, oraz rok starszą siostrę, Paulinę Hilarię Walentynę. Dwa lata po nim przyszedł na świat Jan, ale zmarł wkrótce po urodzeniu. W 1825 roku Jan i Ludwika powitali kolejnego potomka, Jana, ale w wyniku komplikacji poporodowych małżonki urzędnik Komisji Rządowej Przychodów i Skarbu został wdowcem, zaś jego osieroceni synowie i córka znaleźli się pod opieką Hilarii Sobieskiej. Kolejnym przełomem okazała się śmierć ciotecznej prababki i przeprowadzka z ojcem do Warszawy w 1830 roku.

Okres warszawski, naznaczony powstaniem listopadowym i śmiercią ojca w 1835, to dla Cypriana lata dojrzewania w osamotnieniu, niedokończonej edukacji w gimnazjum i prywatnej szkole malarskiej, a nade wszystko czas poszukiwania swojego miejsca w środowisku literackim i artystycznym.

W czerwcu 1842, dwa lata po debiucie literackim Cyprian wyruszył w swoją pierwszą europejską podróż, aby zapoznać się z drezdeńskimi zbiorami Grünes Gewölbe, a także ujrzeć dzieła niemieckich, włoskich i flamandzkich mistrzów renesansu. Po stolicy Saksonii kolejnymi celami podróży stały się Marienbad, Norymbergia i Monachium, a następnie Wenecja, Florencja, Rzym i Neapol. To w Wenecji, jesienią 1843 (albo nieco później), miało dojść do zerwania zaręczyn z Kamilą Lemańską, z którą od wiosny poprzedniego roku był „po słowie”. 

Cyprian Norwid (1821-1883), Autoportret (1877) ©.Biblioteka Narodowa, Warszawa

27 marca 1845 roku w rzymskim kościele Świętego Klaudiusza, wraz z czternastoma Polakami „pod wąsem” i czteroma Polkami, Cyprian Norwid został bierzmowany przez kardynała Giacoma Filippa Fransoniego. Jedną z pobudek albo nawet głównym powodem wyboru imienia Kamil – według Juliusza Wiktora Gomulickiego – było związanie się mistycznym węzłem z utraconą narzeczoną. Przez dłuższy czas, podpisując się, używał także tego imienia. „Przypominasz sobie zapewne, o co Cię prosiłem co do przyjaciółki pierwszej młodości mojej* – otóż wiem już, co wiedzieć chciałem: prawdziwie nieszczęśliwa, jak one wszystkie u nas, pod zmorą, pod upiorem fałszywie poczętych obowiązków – vae victis! – poświęcam jej te parę słów, bo to jedna kobieta, co prawdziwie kochała mię – niedługo – ale prawdziwie – nierzeczywiście, ale prawdziwie. A i to wiele! – ja przynajmniej wolę opóźniać dług pamięci niż najdrobniejszy atom długu serca – wdzięcznym Jej – mniejsza o to” – zwierzał się jesienią 1851 roku Henrykowi Prendowskiemu. Również w późniejszych latach wspominał pamiętny czwartek po niedzieli Zmartwychwstania, jak i skryte przymierze, zaś imieniem z bierzmowania podpisywał się tylko okazjonalnie.

Mieszkając od 1849 roku w Paryżu, podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych w latach 1852-1854 i po powrocie do Francji nie tracił kontaktu z krajem. A jego stosunek do ziemi ojców i rodaków nigdy nie był bezkrytyczny. Wraz z upływem lat spojrzenie Norwida na ojczyste sprawy coraz bardziej się wyostrzało.

„Ani Polacy, ani język polski nie mają pojęcia o innej liryce – to, co Polacy nazywają liryką, jest zawsze mazurkiem i tętnem pańszczyźnianych cepów na klepisku – to zawsze młockarnia i pańszczyzna – kroku w niczym nie zrobili naprzód – oni by radzi lirykę Ezechiela na nutę Trzeciego maja mazurkiem podrygać w butach palonych – ram tam tam! ram tam tam!” – pisał w odzie Do spółczesnych, przesłanej w 1867 roku Władysławowi Bentkowskiemu.

Autor Mojej ojczyzny nigdy nie wypierał się rodzinnego Mazowsza, ale raził go tandetny prowincjonalizm i sprowadzanie wszystkiego do „ram tam tam!”. Zależało mu na tym, żeby – jak udało się Chopinowi – podnieść „ludowe do Ludzkości”. Sercem, jak i w swojej wierności ojczystej mowie, do końca pozostał Polakiem, ale ciągle podkreślał i – także poprzez swoje dramaty, poematy, wiersze, jak i listy – udowadniał, iż jest obywatelem świata (albo, inaczej mówiąc, polskim kosmopolitą).

25/09/2021

Marek WITTBROT

* Zdania podkreślone w oryginale zapisane zostały rozstrzelonym drukiem.

Marek Wittbrot – w latach 1991-1999 prowadził „Naszą Rodzinę”, obecnie zaś jest redaktorem „Recogito”.

Recogito, rok XXII, wrzesień 2021