Wiersze

Bez tytułu (Paryż, 2014) © Ewa Estera Lipiec

W kraju dzieciństwa

W kraju dzieciństwa, co łza odnajduje,
W tym mieście, w którym serca obumarłe biją,
(Trzepot wzlotu się wznosi, kojący zgiełk skrzydeł,
To trzepot skrzydeł wielkich ptaków śmierci,
Plusk czarnych skrzydeł nad wodami śmierci).
W czasie przeszłym bez czasu, o chorym uroku
Drogie oczy żałoby po miłości palą się wciąż jeszcze
Łagodnym ogniem rudego minerału, o smutnym powabie,
W kraju dzieciństwa, co łza odnajduje…
– Lecz dzień siąpi na pustkę wszechrzeczy…

Skąd  ten uśmiech nagły w tym świetle sędziwym,
Dlaczego, w jaki sposób rozpoznałaś mnie,
Dziwna dziewczyno o powiekach archanioła,
O śmiejących się, błękitniejących, wzdychających powiekach,
Bluszcz nocy letniej na księżycu kamieni;
Dlaczego, w jaki sposób, choć nigdy nie widziałaś
Mej twarzy, mej żałoby, ni nędzy dni
Moich, rozpoznałaś mnie nagle, niespodzianie,
Ciepła, muzyczna, mglista, blada, kochana,
Dla kogo ta śmierć w wielkiej nocy twych powiek?
– Lecz dzień siąpi na pustkę wszechrzeczy…

Jakie słowa, jakie muzyki straszliwie sędziwe
Drżą we mnie twoją obecnością bez rzeczywistości,
Ciemna gołąbko dni, daleka, ciepła, piękna,
Co to za muzyki odbrzmiewają we śnie?
Pod jakim listowiem prastarej samotności,
W jakim milczeniu, w jakiej melodii albo w jakim
Głosie chorego dziecka, odnaleźć cię, o piękna,
O dziewicza, o muzyko słyszana we śnie?
– Lecz dzień siąpi na pustkę wszechrzeczy… 

 

Samotność

Zbudziłem się pod błękitem opuszczenia,
W południe melancholii płynącej nieskończenie.
Pokrzywa na ruinach słońce umarłych pije.
              Milczenie.

Dokąd wiedziesz mnie, życie, Matko ślepa!
W jakie piekło wspomnienia, trawy zamyślenie,
Gdzie ocean czasu szuka po omacku brzegów!
              Milczenie.

Zawołaj mnie, echo przepaści! Obłędzie,
Zanurz twe jaskry w źródle, gdzie gaszę pragnienie,
Ale niech dni minione oderwą się ode mnie!
             Milczenie.

Ty, który mnie stworzyłeś, który mnie poraziłeś,
Ku któremu aloes, serce otchłani, się rwie,
Ojcze, czy u Twych stóp rozdartych znajdę ukojenie?
             Milczenie.

 

Ostatnia kołysanka

Życie i Ból, klęczące w cieniu,
O przebaczenie modlą się w milczeniu
I oto ręce snu, o moja pieszczoszko,
O moja marzycielko, twej białości
Dotykają, myśli
Chorego wieczoru, bezlistnych samotności.
Nikłe bicie twojego serca
To odgłos kroków Śmierci, starszej siostry zazdrosnej i surowej,
Co kroczy z powagą tuż za twoim znużonym cieniem.
Wyblakłe refreny
Twoich ust, ptaszęta zwiędłe,
Które tak słodko śpiewają fałszywie,
Spadają płatkami milczenia i nie budzą już echa tęskliwie…
Uśnij, uśnij, moja dusza będzie ci całunem,
Spokojna przyjaciółko, której bladość jest mi jak ktoś obcy,
Tajemniczy i wyzywający:
Oblicze Snu kołysze się w zamkniętych ogrodach
Lagun innego czasu, gdzie cicho świeci woda.

Uśnij, uśnij !
Twój kształt jest już tylko odbiciem twego kształtu,
Odbiciem skradzionym przez bryzę wspomnieniu jezior,
Które twoja samotność kochała.
Twoje ręce to bladość jedwabista i delikatna
Pokruszonych kwiatów, co śnią pośród stron
Starych książek,
Kwiatów czasu, co mówią o rzeczach zapomnianych
Z zapachem spleśniałym bardzo starych książek…
Kiedy stąpasz podając rękę
Zmęczeniu życiem,
Śmierć rozściela na twoich drogach
Niewidzialny kobierzec milczenia.
Na twojej sukni czołga się i chwieje
Zimna jasność przebrzmiałych odcieni
Jak połyskliwa ryba, co się mieni
Na witrażach bardzo starych domów.
I, w cieniu wilgotnym twych skroni
Pali spokojny zapach heliotropu.
Zapach blady, spokojny, konający heliotropu.

Podaj mi swoją dłoń, co miększa jest niż białe nenufary,
Twoją dłoń, gdzie puls zadyszany bije jak serce ptaka.
A potem zamknij twoje słabe oczy, twoje smutne oczy;
Moje życie to zawrót głowy u brzegu ich otchłani;
W twoich minionych oczach wir snu mnie pochłania…
–  Oto chwila, kiedy góry są kadzidłem w oddali.
Krajobrazy giną u okien wygasłych opali.
Uśnij… uśnij…

Oskar MIŁOSZ

Przełożył  Krzysztof A. JEŻEWSKI

Oskar Miłosz (1877-1939), herbu Lubicz, lit. Oskaras Milašius. Poeta i dyplomata litewski, od dwunastego roku życia mieszkający w Paryżu. Pisał po francusku, choć uważał się za Litwina, czego dowiódł po I wojnie światowej, gdy zaangażował się w sprawę niepodległości Litwy. Krewny Czesława Miłosza. Oskar Vladislav de Lubicz Milosz vel Oscar Venceslas de Lubicz-Milosz (tak sygnował swoje dzieła) z wykształcenia i z wyboru stał się Francuzem. Obywatelstwo litewskie przyjął w roku 1919, do francuskiego powrócił w 1931 roku.

Recogito, nr 76 (kwiecień-sierpień 2014)