Adoracja Dzieciątka

Correggio (1489-1534) Adoracja Dzieciątka (około 1526) ©.Galleria degli Uffizi, Florencja

„Wstań, zajaśniej, bo nadchodzi światło twoje, a majestat Wiekuistego nad tobą zabłyśnie” (Iz, 60,1) – wołał starotestamentowy prorok. Światło – zgodnie z zapowiedzią Izajasza – objawiło się. W szczególny, nieoczekiwany, zaskakujący, ale i poruszający sposób. Nie było protestu. Była pokorna akceptacja. Może w ciszy poranka, a może w ciemności nocy, pojawiły się nagle zadziwiające, Anielskie odwiedziny i Bóg zamieszkał wśród ludzi. Na to, aby się narodzić, „wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej” (Łk 1,48) obdarzając ją nieoczekiwanym macierzyństwem. Pod jej sercem zamieszkało życie.

Zapowiadany przez proroka Emmanuel miał się narodzić z Maryi, nieznanej nikomu dziewczyny, której powierzona została trudna do zrozumienia tajemnica Boskiego Wcielenia. Od tej pory stała się Matką Boga. Macierzyństwo powinno być przyjmowane jako łaska i dar. Maryja, bohaterka tajemniczego spotkania z Aniołem, ufając w mądrość Bożą, z nadzieją przyjęła nieprawdopodobną nowinę. Zanim zmieniać się zaczęły losy ludzi na ziemi, życie Maryi przybrało nieoczekiwany obrót. Z Ewangelii wiemy, iż od początku nie zabrakło w nim cierpienia. Jak je przyjmowała, zostanie dla nas tajemnicą. Idąc z nią do Betlejem, do Egiptu, mieszkając w Nazarecie, będąc zaproszonym na wesele w Kanie Galilejskiej, płacząc na Golgocie i radując się w Wieczerniku, jak również w dniu Zesłania Ducha Świętego, możemy Maryi towarzyszyć uznając jej rozterki, obawy i ludzkie radości za własne.  Ważne dla niej miejsca ukazują Ją jako Matkę pokory, Matkę samotności, Matkę kontemplacji i adoracji, Matkę Tajemnicy i czułości, Matkę bolejącą i miłosierną, najlepszą z Matek, Matkę Boga i ludzi. Jak wielu Ją malowało i rzeźbiło? Historia sztuki miałaby trudności z policzeniem maryjnych wizerunków powstałych przez wieki.

Przywołajmy z pamięci jeden, niezwykle charakterystyczny, ukazujący Maryję jako Matkę czułości i adoracji. Obraz został namalowany przez genialnego Włocha, Antonia Allegri (1489?-1534), malarza z Correggio, syna ziemi emiliańskiej. Dzieło powstało ponad cztery stulecia temu, w pierwszej połowie lat trzydziestych XVI wieku. Prawdopodobnie w latach 1525-1526. Nie wiadomo, na czyją prośbę zostało wykonane. Stało się później prezentem ofiarowanym przez księcia Mantui Ferdynanda I Gonzagę Kosmie II Medyceuszowi, księciu Florencji. Opowiadając o betlejemskiej Świętej Nocy artysta zatytułował swoją kompozycję Adoracja Dzieciątka. W scenie namalowanej niewiele się dzieje. Urokliwa postać młodej kobiety klęczącej na stopniu schodów prowadzących do ruin starożytnej świątyni pochyla się nad nowonarodzonym.  Użyczyła rąbka własnej szaty, na której na garstce słomy złożyła, jak na poduszeczce, rozbudzone niemowlę.

Correggio zrezygnował z detali charakterystycznych dla wielu obrazów o tej samej tematyce. Świetlista Dziecina, maleńki Jezus zapowiedziany przez Anioła, jest sam w sobie ewangelicznym znakiem. Matka cieszy się chwilą Jego przyjścia na świat. Oblicze Maryi promienieje radością. Spowija je nieodparta duma. Opuszczone powieki skrywają matczyne oczy, niedowierzając narodzonemu życiu. Ale ręce wdzięcznie zawieszone w powietrzu chciałyby klaskać z zadowolenia. Korzystając z tego, że obok nikogo nie ma i nikt nie zakłóca bycia razem, okazuje maleństwu bezgraniczną czułość. Jest tylko ona i Dziecię. Od tej chwili stało się Ono darem i sensem jej życia. Na pewno za chwilę weźmie Go w swoje ramiona i utuli tak, jak potrafi robić to każda troskliwa matka. Maleństwo wyciąga do niej rączkę stwarzając harmonijne współbrzmienie z odczuciem młodej kobiety. Zastosowanie przez artystę delikatnego światłocienia akcentuje boskość postaci. Ciemnoniebieska o zielonym podbiciu szata spowija sylwetkę Maryi osłaniając tył jej głowy. Natomiast suknię czerwonego koloru przyozdabia delikatny złocisty woal.

Nie można zapominać, iż w ikonografii użycie kolorów odpowiada zakodowanej symbolice. Trzy zasadnicze barwy przybierają szaty Maryi, zieloną, niebieską i czerwoną, będąc tym samym odpowiednikiem nadziei, wierności i miłości. Delikatność złotego woalu przypomina o niebiańskim majestacie Matki Boga. Udrapowanemu na sposób rzeźbiarski kobiecemu strojowi brakuje jednak miękkości. Kompozycje malarskie Mantegni nosiły w sobie tak charakterystyczne cechy. Correggio był pod wrażeniem mistrza z Vicenzy stąd też w jego malarstwie pobrzmiewają podobne plastyczne ujęcia. Artysta wyczarowując swoją kompozycję,  być może ukrywa w niej własne nostalgie i marzenia. Narodziło się nowe życie i to jest najważniejsze. Lombardczyk umiejscowił Maryję i Dzieciątko w centrum obrazu, zamykając swoich bohaterów w melancholijnej antycznej scenerii. Scenę Adoracji otacza pejzaż zbudowany nie z szopy, stajni czy groty a rzymskiej świątyni, po której pozostały jedynie szczątki zmurszałych murów z wysoką, pokaźnych rozmiarów kolumną. Między kamiennymi blokami prześwituje daleki, misternie utkany, niepozbawiony roślinności górzysty pejzaż. Brzask wschodzącego słońca nadaje mu tajemniczego kolorytu. W takim też świetle zatapia się cała malarska kompozycja. Misternej ciszy nic nie zakłóca. Do jej wyczarowania posłużyła przede wszystkim paleta barw przypominająca obrazy Leonarda da Vici, mistrza „rozmytych cieni i niepewnych konturów’’. Umberto Eco w Historii piękna podkreśla, iż w epoce, w której przyszło tworzyć mistrzowi z Correggio „przedstawienie piękna komplikuje się i zdaje raczej na wyobraźnię niż na intelekt, wyznaczając sobie nowe reguły. Piękno manierystyczne wyraża ledwie zawoalowane rozdarcie duszy. Jest pięknem wyrafinowanym, wyszukanym i kosmopolitycznym – tak jak arystokracja, która ceniła je i zamawiała dzieła u artystów”. Przypomnijmy, że historycy sztuki zaliczają artystę z ziemi emiliańskiej do grona malarzy reprezentujących późny renesans, w nim to też doszukiwano się cech manieryzmu. Można jednak zauważyć, iż malarska twórczość artysty cinquecenta pozbawiona jest patosu i w której Antonio Allegri – jak często i chętnie się podkreśla – „połączył toskańską problematykę układu brył w przestrzeni z weneckim koloryzmem i rzymską idealizacją”.

Istotna myśl pojawia się w malarskiej kompozycji Correggia. Chciałoby się powiedzieć, iż stare odeszło bezpowrotnie a nowe dopiero zakiełkowało, zamieniając głuche kamienie dawnego przybytku w Świątynię Życia, żywą obecność Boga na ziemi. Tę myśl może potwierdzić przedmiot umieszczony w lewym, dolnym rogu obrazu, przypominający drabinę. Każdy z nas wie, że służy ona do wspinania się. Inaczej wchodzi się po gładkich, kamiennych obszernych schodach, a o wiele trudniej po wąskich drewnianych szczeblach. Drabina jest rodzajem metafory łączącym niebo i ziemię. Narodził się Bóg Człowiek i On poprowadzi swój lud do Niebiańskiej Jerozolimy. Aby dostać się do Żywej Świątyni Boga, każdego z nas czeka niełatwa, naznaczona trudami i poświęceniem droga. Świadomie zasugerowana przez malarza metafora jest rodzajem i przypomnienia i przestrogi.

Correggio przedstawił swoją wizję Bożego Narodzenia w sposób dosyć jasny i klarowny. Być może wykorzystał do tego objawienia świętej Brygidy Szwedzkiej z 1371/1372 roku, kiedy w podróży do Ziemi Świętej, a dokładnie w Betlejem, dostępując ekstazy ujrzała ona narodziny Jezusa. Jednocześnie słysząc słowa wypowiedziane przez jego Matkę: „Witaj, mój Boże, mój Panie i mój Synu”. Nikt tak naprawdę nie wie, jak było ponad dwa tysiące lat wstecz z Narodzeniem Chrystusa, ale każdy z nas ma prawo, tak jak artysta z Lombardii, mieć własne jego wyobrażenie. Uroda przedstawionych postaci mówi nam o geniuszu malarskim artysty. Za takiego uchodził w oczach swoich współczesnych. „Wyszukany koloryt”, „poetycka nastrojowość” i „uduchowienie” to charakterystyczne cechy malarstwa Antonia Allegri nazywanego Correggiem.

Lawrence Gowing podkreślał, iż „w malarstwie manierystycznym Włoch twórczość Correggia zajmuje miejsce, jakie w Toskanii i Rzymie przysługuje dokonaniom Rafaela. Choć styl artysty wiele zawdzięczał miękkiemu modelunkowi wypracowanemu przez Leonarda da Vinci i nawiązywał do perspektywicznych iluzji Mantegni, niepodobny jest do jakiegokolwiek artysty, różni się też od dzieł powstałych w okresie dojrzałego renesansu”. Studiując Leonardowskie sfumato i weneckie tonalismo Correggio był niewątpliwie pilnym i utalentowanym uczniem, kiedy w 1518 roku prawdopodobnie zawędrował z Parmy do Rzymu. Techniki malarskie Rafaela i Leonarda – jak mówią kronikarze – były mu znane i przez niego wykorzystywane, ale delikatnością kolorów, żywym stylem i studiowaniem iluzjonizmu wyprzedził innych, przyszłych mistrzów, chociażby takich mistrzów światła jak  Caravaggio. Na jego obrazach, zamawianych przez zwierzchników Kościoła, prostocie gestów bohaterów nie brak czułości i delikatności. Oczywiście w późniejszych epokach nie każdemu to odpowiadało. Krytykowanie go za zbytnią czułość i tkliwość oraz za obstawanie przy harmonii i pięknie – jak zauważył Ernst Gombrich w książce O sztuce – nie było rzetelne z racji tego, iż oprócz piękna, brzydota istniała dawniej i istnieje obecnie. Unikając jej tacy malarze jak Correggio i Rafael byli w pierwszej połowie XX wieku uważani za hipokrytów. Można się zgodzić z tą opinią lub nie. Jednak samo przyjście Zbawiciela na świat wzbudza uczucia powiązane z miłością, a tego typu uczucie niejednokrotnie kojarzyć się będzie z pięknem i harmonią. Obraz malarza z Correggio na zawsze pozostanie – jak to określiła Vera Fortunati – „opowieścią o macierzyństwie w pięknym malarskim kontekście”.

Anna SOBOLEWSKA

Paryż, grudzień 2020 roku

Anna Sobolewska – urodziła się w Białymstoku. Studiowała pedagogikę w Krakowie. Współpracowała między innymi z paryską Galerią Roi Doré i ukazującymi się we Francji czasopismami: „Głos Katolicki” i „Nasza Rodzina”. W roku 2015 w Éditions Yot-art wydała książkę Paryż bez ulic. Jocz, Niemiec, Urbanowicz i inni. Od ponad trzydziestu lat mieszka w Paryżu.

Recogito, rok XXI, grudzień  2020