Bez zwrotnego adresu

Bez tytułu (Beka, 2024) © Małgorzata Mikos

Tamte wieczory, gdy po burzy w całej okolicy brakowało prądu i przez kilka dni czytaliśmy przy świecach, zapamiętałem jako godziny wtajemniczenia w świat nieznany i niedostępny, a tak mocno poruszający. Rysowałem potem obrazki na szarym papierze z postaciami bohaterów opowieści i wtedy cała izba zaludniała się ich głosami, echem ciężkich kroków na podwórzu, jakby ktoś pchał wóz z drewnem na opał.

Przeważnie jesienią przyjeżdżał w odwiedziny młodszy kuzyn dziadka, w czarnym długim płaszczu poruszał się wolno niczym postać ze świata magii. Opowiadał o moich rodzicach, zanim zginęli w wypadku. Pokazywał, jak zabawnie poruszał się Tata, gdy piłował deski, a jak Mama kołysała mnie na kolanach utulonego w wełnianą chustę. Siadał często blisko na krześle i wpatrywał się przyjaźnie, gdy osmolonymi rękami jadłem pieczone ziemniaki. To było cudowne przywracanie rodzinnych relacji, patrzyłem na kołyszące się gałęzie świerku za oknem i świętowałem całym sobą nasz wspólny czas. Kiedy szliśmy na spacer leśnym duktem, brał moją dłoń i chował w kieszeni, żeby się ogrzała, a ciepło jego palców przypominało przytulną sierść i gładkie łapki kota, który wiosną wprowadził się do nas na ganek.

Gdy po kilku latach gość nagle przestał nas odwiedzać i nie dawał znaku życia, wiedziałem, że wyruszył w innym kierunku na stałe i że powrotnej drogi nie odnajdzie – szumiała o tym żałośnie jabłoń w ogrodzie, gołębie rzucały mi pod nogi szare piórka jak małe kartki bez zwrotnego adresu, wrony krakały prześmiewczo. Śpiew kosa o świcie długo pulsował w sercu, aż zrozumiałem, że niezawiniona utrata wpisana jest w każdy kolejny dzień.

Nikodem SYNOWIEC

Nikodem Synowiec bibliotekarz, archiwista (1997, Brzeźno). Interesuje się prozą poetycką o podłożu filozoficznym. Okazjonalnie pisze wiersze. Przygotowuje do druku arkusz Opuszczone pole

Recogito, rok XXVI, listopad 2025