Trylogia w Pinakotece

Trzy warsztaty, trzy epoki i trzy rodzaje malarstwa przypomniała paryska Pinakoteka: liczną, flamandzką rodzinę Bruegelów, Goyę z ponurymi kartami hiszpańskiej przeszłości i Chu Ten-Chuna z Chin, którego w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku zafascynował Nicolas de Staël. Każdy z malarzy zaświadczył o własnej epoce, odgrywając w niej znaczącą rolę, wyrażając swój stosunek do dramatycznych wydarzeń swojego czasu, bądź odnosząc się w sobie właściwy sposób do różnego typu kryzysów społecznych i moralnych. Alegoryczna i satyryczna wizja szaleństwa ludzkiego stała się wyraźnie widoczna przede wszystkim w dziele dwóch pierwszych twórców.

„Dynastia Bruegelów” to przypadek pasjonujący. Ich działalność artystyczna objęła swym zasięgiem dwa wieki. Nazwisko to nosiły cztery pokolenia malarzy, spokrewnione z rodzinami Coecków, de Jode, van Kessel i Teniersów. Czteropokoleniowa, wyjątkowa familia stała się najbardziej emblematyczną reprezentantką epoki, w której ze sobą zespoliły się tradycja i sposób życia Flandrii i północy Europy. Na początku XVI wieku Antwerpia, z którą na pewien czas związał się Pieter Bruegel Starszy, była miastem na wskroś kupieckim. Tędy wiodły szlaki handlowe z Ameryki i Azji. Jednak Flandria i całe Niderlandy doznały w tym czasie politycznych i religijnych wstrząsów. Arystokracja walczyła z panującym dworem hiszpańskim, mieszczaństwo – z przywilejami arystokracji, chłopstwo – z uciskiem. Wojna religijna doprowadziła do rozłamu między katolikami z Flandrii a protestantami z Holandii. Hiszpanie tłumili powstania stosując terror. Pieter Bruegel Starszy (1520 lub 1525-1569) w tym czasie u antwerpskiego manierysty, swego przyszłego teścia, Pietera Coecka van Aelsta doskonalił warsztat. Pochodził z chłopskiego stanu i na pewno sytuacja polityczna, społeczna i religijna nie były mu obojętne. Jego wielkie malarskie dzieło stworzyło inny, dotąd nieznany kod: obrazy łatwo zrozumiałe dla ludu, pełne detali i starannie odtwarzanych szczegółów. Pieter Bruegel, przedstawiając   świat  współczesny malował  wieśniaków, między którymi lubił przebywać. To właśnie wtedy po raz pierwszy wiejskie otoczenie stało się przedmiotem malarskiego zainteresowania. Włoskie dokonania poznał podczas wędrówki po Italii. Cenił tamtejsze kanony, ale ich nie naśladował. ,,Gorzką swą ironią, gryzącym swym szyderstwem lepiej wyraził całą swą miłość do ludzkości, jaką dzielił z wielkimi humanistami swojego czasu” – czytamy w jednym z podręczników. Jego malarskie upodobania sprawiły, że przylgnęły do niego określenia: „śmieszny Piotr, malarz chłopów, malarz burleski”. Według Abrahama Orteliusa „był najdoskonalszym malarzem swego wieku, a w jego dziełach jest więcej myśli niż malarskiego rzemiosła”. Małżeństwo z Marią Coecke dało mu dwóch synów, Pietera i Jana. Ręce Pietera Bruegela II (1564-1638) zwanego Młodszym, jak również Piekielnym, produkowały wielką ilość kopii i pastiszów dzieł ojca ,,przedłużając w głąb XVII wieku jego rubaszny realizm”. Z kolei  jego syn, też Pieter, już trzeci (żyjący w latach 1589 -1638) także zaistniał jako malarz. Pieterowi II przyniosły rozgłos pejzaże z ogniem i piekłem. Jan Bruegel, brat Pietera II, określany mianem Aksamitnego (1568-1625) okazał się wspaniałym pejzażystą, malarzem zwierząt i kwiatów. On także miał dzieci, najbardziej utalentowanym z nich okazał się Jan II Młodszy (1601-1678). On to przejął pracownię po swoim ojcu uzyskując, w 1625 roku, tytuł mistrza z Antwerpii. Kolejnego z Bruegelów, Abrahama syna   Jana II Młodszego, nazywano Neapolitańczykiem (1631-1690), gdyż założył szkołę malarską w Neapolu i większość życia spędził w Italii. I tak o to sława rodziny wyszła daleko poza granice Flandrii, a dzisiaj podziwiamy „energicznych, i przedsiębiorczych chłopów, ciężko pracujących, ale lubiących również korzystać z uciech w dni świąteczne” –   jak to podkreślił Michał Ałpatow. Przyroda w obrazach Pietera Bruegela Starszego odnajduje swój narracyjny charakter i zajmuje zasadnicze miejsce. Folklor, przysłowia i porzekadła ludowe były motorem jego wyobraźni, one narzucały tematy malarskie, takie jak „Zima” (1565), „Kraina pasibrzuchów” (1567), bądź „Kaleki” (1568). Liczna rodzina Bruegelów wywarła olbrzymi wpływ na świat artystyczny Antwerpii w XVI wieku. Od tamtego już czasu mówiło się i o brueglowskim stylu i szkole malarskiej, w której powstawała wielka ilość kopii bez modyfikowania tak charakterystycznych dla niej cech. David Teniers Młodszy (1610- 1690) i Jan van Kessel Starszy (1626-1679) to zdolni i godni następcy i wyżej wymienionej szkoły, jak i malarskiego stylu.

Francisco Goya (1746-1828), Jezus modli się w Ogrójcu (1819)©.Museo Calasancio, Madrid / Escuelas Pias Betania

Kolejnym geniuszem a jednocześnie wyjątkowym świadkiem swojej epoki był Francisco Goya (1746-1828). Przyszło mu żyć za rządów absolutnych, inkwizycji i fanatyzmu religijnego w Hiszpanii. Wiele pokładał nadziei w ideach Oświecenia, sympatyzował z nimi,  jednak nie mógł ich jawnie głosić, co powodowało wielką wewnętrzną rozterkę i ucieczkę w język alegorii. Te idee w późniejszym życiu także go zawiodły. Francuzi, których uważał   za postępowych i pozbawionych kołtunerii, okazali się również despotami, próbującymi pozbawić wolności naród hiszpański. Obrazem namalowanym w 1814 roku, „Rozstrzelanie powstańców madryckich 3 maja 1808”, Goya manifestuje utratę złudzeń co do świata, w którym tak trudno o idee braterstwa. Jednocześnie jest przekonany, iż ta martyrologia w przyszłym, nie tak odległym czasie, zaowocuje wolnością.  Artysta należy jeszcze do wieku XVIII, ale niewątpliwie hołdując pięknu i prawdzie wywiera ogromny wpływ na kolejną epokę będąc świadkiem ,,romantycznej fantazji i poezji okropności”. Ten wolnomyśliciel  zostaje nadwornym malarzem hiszpańskiego króla. Fascynował go jego rodak, również malarz hiszpańskiego dworu, Diego Velásquez, podobnie jak El Greco i Tiepolo. Portretowane przez niego twarze zdradzają perfekcyjną umiejętność odszyfrowywania ludzkiej psychiki. Jest tam intymność i temperament, banalna poczciwość i słodka niewinność.  „Portret Markizy di Villafranca”  z 1804 roku jest jednym z piękniejszych obrazów przez niego namalowanych. ,,Goya okazuje tu całą szczególną sympatię, jaką darzył tę damę o twarzy uroczej i żywej” – pisał jeden z jego biografów.   Ta dama to nie kto inny jak Tomasa Palafoxa Portocarrero,   malarka amatorka, która została członkiem Akademii San Fernando. Poza koronowanymi głowami, arystokracją bądź   przyjaciółmi, modeli szukał na wiejskich weselach, jarmarkach, wśród chłopów, ludzi dotkniętych kalectwem, zdradzających swoje namiętności, temperament, ludzi nie naznaczonych osobliwym pięknem, wręcz odwrotnie: brzydotą, chorobą, upiornością. Pierwsza jego seria rycin zatytułowana „Los Caprichos” z 1799 roku zawiera głęboki moralno-dydaktyczny przekaz. Cały świat pogrąża się w chaosie, ludzie obnażają swoje ukryte pod maskami bestialskie skłonności, a wraz z nimi zaciera się potęga rozumu i idee ulepszania człowieczej duszy. Goya sam przechodził metamorfozę, nadchodził bowiem czas całkowitego zwątpienia. Podczas wojny z armią Francuzów artysta kolejną serią grafik zamanifestował swój patriotyzm. Były one jakoby dziennikarską wizją obrazów okrucieństwa, przemocy i budzącego się szaleństwa w zakamarkach świadomości ludzkiej, ale też i heroizmu Hiszpanów   w walce z agresorem. Grafiki noszą tytuł „Los Desastres de la Guerra” [Okropności wojny] i powstały w latach 1812-1815. Wiele scen przesiąkniętych jest trudnym do wyrażenia okrucieństwem, („Okropności” nr 11 czy nr 22). Goya potępił zadawany przez oddziały napoleońskie gwałt, podkreślając brutalność i barbarzyństwo popełnianych aktów. Aby spotęgować ostrość obrazu zastosował podobną technikę jak Rembrandt – światłocień. Wojna znalazła dzięki niemu nową formę graficznej ekspresji, a ta okazała się o wiele silniejsza i bardziej przejmująca niż wielkich rozmiarów neoklasyczne freski.

Trzeci świadek swojej epoki – zasługujący na oddzielne omówienie – to Chu Teh-Chun, wiekowy artysta ciężko doświadczony chorobą, zapraszający do świata całkowitej harmonii, świata wypełnionego niesłyszalną muzyką, świata gdzie barwy uspakajają myśli, świata gdzie wyobraźnia unieśmiertelnia widziany dawniej krajobraz, przetwarzając go za pomocą żywej bądź stonowanej kolorystyki.

Anna SOBOLEWSKA

Anna Sobolewska – urodziła się w Białymstoku. Studiowała pedagogikę w Krakowie. Współpracowała między innymi z paryską Galerią Roi Doré i ukazującymi się we Francji czasopismami: „Głos Katolicki” i „Nasza Rodzina”. W roku 2015 w Éditions Yot-art wydała książkę Paryż bez ulic. Jocz, Niemiec, Urbanowicz i inni. Od ponad trzydziestu lat mieszka w Paryżu.

Recogito, nr 75 (styczeń-marzec 2014)