Z szarego notatnika (11)

Wincenty Różański w latach młodości. Zdjęcie podarowane przez poetę w połowie lat 90. XX wieku ©.Archiwum prywatne / Teresa Tomsia

Każdemu z nas jest dana taka chwila, gdy patrząc w przeszłość, wspomina i świętuje rocznicę odchodzenia osobowości twórczej, którą ceni i szanuje. W ten sposób przypominamy godne imię oraz istotne nie tylko dla tego twórcy, lecz dla szerszej społeczności najważniejsze wartości, jakie można odczytać z pozostawionego dzieła. Wiersze Wincentego Różańskiego (1938-2009), który żył na obrzeżu Poznania, jednocześnie będąc uznanym i podziwianym poetą, dotykają sensu życia i tajemnicy śmierci, niepewności egzystowania, ujawniają też wewnętrzny niepokój człowieka otwartego na krzywdę przemijania: „kiedy wreszcie przyjdzie ta chwila / która stanie się wiecznością / bym mógł spokojnie odpocząć w prawie moim / nie stąd / na rogu cisza piwo przywieźli / Andrzeja pochowali / błogosławieni ci którzy nie widzieli nie słyszeli / a wierzą dotąd”. Niecierpliwość w dochodzeniu prawdy o sobie i rzeczywistości najbliższej nie może być zarzutem, kiedyś przecież „wreszcie” wszelkie luźne związki obrazów i zdarzeń z nieprzystających do siebie czasów i miejsc stworzą spójny świat przedstawiony, w którym czytelnik  jak w labiryncie powędruje wraz z bohaterem poetyckiej opowieści tymi samymi ścieżkami: „lekcja ciemności skończona / drzwi nieba otwarte na oścież”.

W poznańskim parku na Górczynie stoi od niedawna ławka z tablicą pamięci o poecie Witku Różańskim, który mieszkał przez wiele lat nieopodal i niemal co dnia przemierzał aleje lip i platanów, przysiadał na ławce, czytał, rozmawiał z sąsiadami, notował, a nade wszystko – wspominał, co się przydarzyło i nieustępliwie powraca w pamięci, nie daje o sobie zapomnieć: chwile wzruszeń i utraty, postać matki i ojca (powstańca wielkopolskiego, którego grób odwiedzał na pobliskim cmentarzu), tragicznie zmarli przyjaciele poeci (Edward Stachura, Andrzej Ogrodowczyk), ptaki, drzewa, chmury z nieboskłonem, kiosk z gazetami i bar piwny, to wszystko, co tworzy najbliższą okolicę i poczucie tożsamości. Gdy w ostatniej dekadzie życia dosięgła go kolejna Hiobowa próba – wylew i utrata mowy – nie tracił kontaktu z tymi, z którymi czuł się związany, przychodził na spotkania do Domu Literatury z żoną Małgorzatą – pomagała mu przekazywać pozdrowienia i uwagi podczas poetyckich wieczorów. Witek doceniał wrażliwość każdego człowieka, nieomylnie rozpoznawał otwartość serca odwiedzających jego skromne domostwo przy ulicy Ostrobramskiej, zwracał się do drugiego serdecznie i łagodnie, choć sam pokonywać musiał wewnętrzne napięcia i lęki.

Postać Witka Różańskiego z brązu i kartka z przesłaniem: „Bądź pozdrowiona chwilo…” Park na Górczynie (Poznań 2021) ©.Teresa Tomsia.T

Na parkowej ławce przy postaci Witka z brązu przysiadają na chwilę ptaki, dzieci, przyjaciele odwiedzający znaczące dla nich miejsce i wspominający dawne z nim rozmowy, często tu zaglądają turyści ciekawi losu poety, który pokonując wiele dolegliwości bytowych, niesie jednak pogodne przesłanie: „Bądź pozdrowiona chwilo…” W południe gałęzie lipy rzucają cień na drewnianą ławeczkę, poeta patrzy niczym Orfeusz z podziemia, pyta bezgłośnie, z czym ludzie przychodzą w jasności niepogodzenia z sobą. Nie dzielił wierszy na lepsze i gorsze, a wszystkie codzienne zmagania zapisywał jako świadectwo trwania, cierpienie istnienia, pisał wciąż jeden wiersz ogarniający kosmos z przesłaniem, że „na Eden trzeba zapracować”. Jego wrażliwość, wyobraźnia, oczytanie w literaturze polskiej i światowej podpowiadały mu łączność obrazów napierających na jawie lub w sennych wizjach – słyszymy w nich echo wierszy Słowackiego, Tuwima i Gałczyńskiego, apostrofę do matki i Matki na Jasnej Górze, wysokie miesza się w nich z niskim, a ton żarliwej modlitwy z żartobliwą pastorałką („tu zawsze mnie znajdziesz Boże przy rogatce / gdzie dawałem świadectwo zagubionej matce / i ojca prowadząc przez lodowe ścieżki / zaszedłem na Parnas gdzie żądają składki”).

Poezja Wincentego Różańskiego, który w pamięci czytelników pozostał wrażliwym, sympatycznym Witkiem poszukującym ulgi w duchowym cierpieniu dzięki metaforycznemu opisywaniu świata, powstawała z uporczywego powracania do rachunku z życia i to właśnie jest jej siłą. Wydaje się bowiem, że nie wystarczy „znać się” na poezji czy malarstwie, trzeba jeszcze widzieć świat w różnorodności i wiedzieć, a raczej przeczuwać, czym jest „błogosławieństwo chwili” albo miłość z odważną prośbą o wybaczenie za popełnione błędy, a także w jaki sposób objawia się wdzięczność za współistnienie czy współodczuwanie. Warto zatem podjąć trud rachunku sumienia, jak czynił to poznański poeta, by odnaleźć metaforę własnego życia, czyli słowa niezwyczajne, niepowtarzalne, czasem w nieśmiałości ukryte i niewypowiedziane, jakie mogłyby ten najgłębszy sens wyjawić: „niech wola Twoja / będzie rysunkiem mojego ducha”.

Ławka Witka w parku na Górczynie (Poznań 2021) ©.Teresa Tomsia.T

Przywołani serdecznie przez pallotyńskiego eseistę Stanisława Stawickiego poeci Zbigniew Herbert i Bogdan Ostromęcki przypominają smutną aurę „marnego czasu”, w jakim wielką rolę odegrała poezja niezłomna. Bywali też obaj jurorami konkursów poetyckich traktowanych jako święto poezji i ważkiej refleksji, co ostatnio niestety nie jest już regułą. „Mistrz przemawiający w ciemnościach” – duchowe przewodnictwo poety w okresie stanu wojennego i w latach, które po nim nastąpiły, zapisywaliśmy w wierszach jako świadectwo poszukiwania promienia światła wskazującego drogę ku wolności słowa, wyznania, podróżowania. Były to trudne chwile odzyskiwania bądź utrwalania poczucia tożsamości zarówno osobistej, jak i wpisanej w zbiorowy portret narodowej wspólnoty, który ze swej natury nie może być jednorodny. Słowo pamięci, która ocala, staje się często najtrwalszym pomnikiem, nieprzemijającym znakiem czasu, w jakim żyjemy. 28 lipca 1998 roku o poranku, gdy podano wiadomość, że Zbigniew Herbert nie żyje, pakowałam rzeczy do podróżnej torby, by wyruszyć po południu autokarem w gościnę do Domu Pallotynów. Czekał tam na mnie Marek Wittbrot, by wspólnie wspominać Michała Milbergera z troską o jego artystyczną spuściznę. Niewiele było czasu, jednak, choć w pośpiechu, napisałam w poczekalni wiersz pożegnalny dla Księcia Poetów skierowany do jednego z jego następców – Ryszarda Krynickiego. Każdy z nas kiedyś staje w progu przyszłego muzeum Mistrza, którego uwielbia i powinien także sobie odpowiedzieć, po jakie przychodzi wartości czy znaki, zanim nadejdzie jego ostateczny świt: „Każdemu z nas jest dana taka godzina, / gdy patrzy za odchodzącym, wsłuchuje się w echa / pożegnalne, staje w progu przyszłego muzeum. // Zapala się jasność, która objaśnia: / wszystko na nic, jeżeli pamięć nie ocala”.

Wersy pełne nadziei, mimo zwątpień, pozostawione dla nas przez Witka Różańskiego wskazują metafizyczną sferę, gdzie człowiek chroni się przed złem tego świata, starając się pojąć wszelkie sprzeczności, stając w otwartych drzwiach lub czule witając gościa na łożu boleści – wsłuchany w bicie serca, w echo niepokojów i doznań niosących dalej niż stany tymczasowe: „jakim to cierniem wbija się we mnie miłość / wszystko staje się niepojęte i proste / nie chcę widzieć twej twarzy / nie chcę nic / przyszłość staje kością w gardle / porządek rzeczy niemożliwy do przyjęcia / wszystko mi mało / drżę o wszystko / zostaje widok z okna / w którym się kłębi czas niezrozumiały”.

Teresa TOMSIA

Wincenty Różański – znany jako Witek (12 VII 1938, Mosina – 3 I 2009, Poznań) poeta, outsider, żył wyłącznie z pisania wierszy. Był przyjacielem Edwarda Stachury, który uczynił go jednym z bohaterów powieści Cała jaskrawość. Opublikował kilkanaście tomików wierszy, m. in.: Dziecko idące jak włócznia śpiewało (1970); Mieszkam w pogodzie (1979); Bądź pozdrowiona chwilo… (1989, wybór wierszy); Córeczka poezja (1993); Została pusta karta dań tego świata (1998); Chciałem zmienić świat (1999). Rozmowy z Wincentym Różańskim przeprowadzili autorzy Piotr Kępiński i Andrzej Sikorski (Któż to opisze, któż to uciszy, 1997). Pośmiertnie ukazał się wybór wierszy uzupełniony pozostawionymi przez poetę rękopisami i maszynopisami Wiersze niecierpliwe (2015), które opracowali: Małgorzata Kasztelan-Różańska i poeta Tadeusz Żukowski.

Teresa Tomsia poetka, eseistka, animatorka kultury, autorka tekstów pieśni i piosenek.  Publikowała w pismach: „Tygiel Kultury”, „Topos”, „Recogito” i in.  W tłumaczeniu na j. niemiecki i francuski ukazał się wybór jej wierszy Schöner – Piękniejsze – C’est plus beau (2000). Ostatnio wydała tomik Kobieta w kaplicy (2016) i szkice literackie Niedosyt poznawania (2018). W kwartalniku Uniwersytetu Rzeszowskiego zamieszcza eseje w cyklu Frazy osobiste. Mieszka w Poznaniu.

Recogito, rok XXII, sierpień 2021