Z tamtej strony gwiazd

Magdalena w Gaju Miłości (1888) Émile’a Bernarda (1868-1941) © Musée d’Orsay

Eugène Delacroix, przyrównując malarstwo do gatunków literackich, podzielił malarzy na poetów i prozaików. ,,Rym, rytm, układ niezbędne w wierszach i które dodają im tyle siły mają swoje podobieństwo w ukrytej symetrii, w umiejętnej i natchnionej zarazem równowadze, która decyduje o zetknięciu albo oddaleniu linii, o położeniu plamy, zestawieniu kolorów” – przekonywał. Użycie podobnych środków pomaga w osiągnięciu piękna, zarówno utworu literackiego, jak i malarskiego. Według niego ,,piękno to jest zamknięte w tysiącach harmonii i ukrytych umowności, które stanowią o potędze poezji i przemawiają do wyobraźni, podobnie jak szczęśliwy wybór form i ich dobrze pojęte związki w sztuce malarskiej”. Natomiast u malarzy prozaików często ,,przypadek gromadzi tony i układa linie kompozycji”. Czy rację miał francuski mistrz pędzla, można się było przekonać odwiedzając Musée d’Orsay i wystawę zatytułowaną Au-delà des étoiles. Le paysage de Monet à Kandinsky.

Z tamtej strony gwiazd – już sam tytuł nosi znamiona poezji, zaprasza do wędrówki wykraczającej poza granice świata realnego, dotykalnego. I pozwala zbliżyć się do tajemnicy egzystencji, do mistycyzmu i spirytualizmu prezentowanego przez wszystkie religie we wszystkich stronach świata, nie zapominając o człowieczej jedności z kosmosem. Natura, wabiąc, objawia swoją doskonałość, odkrywa swoje tajemnice, a człowiek od zarania wieków próbuje ją obłaskawić i odkryć jej potęgę. Ta ciągła walka ma różnorodne drogi i ujścia. Umysł i wyobraźnia nie pozostają bez znaczenia, tym bardziej wyobraźnia malarska. Ona także poszukuje odpowiedzi i stawia znaki zapytania dotyczące zachodzących relacji między istotą ludzką a naturą.

Pejzaż stał się tematem paryskiej ekspozycji, a jednocześnie rodzajem namaszczonej refleksji, przewijającej się poprzez malarstwo impresjonistów, symbolistów i nabistów. Różnorodne opinie poznajemy paralelnie – oglądając dzieła twórców z północnej Europy i Kanady. Wyselekcjonowane prace, takich artystów jak Claude Monet, Paul Gauguin, Ferdinand Holder, Gustav Klimt, Edvard Munch, Vincent van Gogh, Maurice Denis, Charles-Marie Dulac, Wenzel Hablik, Lawren Harris czy Tom Thomson, odkryły przed zwiedzającymi różnorodny świat i wyjątkowość tematu. Piękno objawiające się nasyconym kolorem, jak na obrazie van Gogha Siewca z 1888 roku, czy wyraźnym kontrastem, jak w dziele Augusta Strindberga Fala VIII z lat 1901-1902, gdzie złowieszcza ciemność burzy wzmaga jeszcze bardziej poczucie bezkresu morza i bezsilność człowieka wobec żywiołu. Nie poddajemy się nadprzyrodzonej sile dążąc do jedności z nią samą.

Chyba najbardziej wierni ideałowi są artyści-malarze. Swoimi obrazami pomagają kontemplować to, co dla zwykłego śmiertelnika jest nie zawsze uchwytne. Jak wielką rolę odgrywa światło w odkryciu majestatyczności i potęgi wielkich katedr, chciał pokazać Claude Monet. Zaklęty las i święte drzewa powracają w pamięci jako świątynie mistyczne pełne chwały prastarych bóstw, którym zawierzała krucha istota ludzka. Do tego mistycznego świata zapraszał Maurice Denis obrazem z zielonymi drzewami z 1893 roku. Idealny świat niestety nie istnieje, nawet wówczas gdy roziskrzone gwiazdy świecą w pogodną noc przeglądając się w mrocznej toni jak na obrazie Van Gogha z 1888 roku. Sztuka nie była dla artysty jedynie ,,czczym pojęciem”. Twierdził, że ,,próby zrozumienia prawdziwego znaczenia tego, co wielcy artyści, poważni mistrzowie mówią nam poprzez swoje arcydzieła, prowadzą do Boga”. Dało się zauważyć, iż to płótno tak wiele emocji wywołuje wśród odwiedzających ekspozycję. Pejzaż wymyślony, oniryczny, malowany przez artystów z końca XIX stulecia objawiał się różnorodnością wypływającą z ich edukacji religijnej, z kultury, w której wyrastali, jak również z wpływów teorii i prądów filozoficznych. I chociaż nastała moda na pozytywizm, echa idealizmu i pytania o zależność człowieka od Boga w malarstwie były nadal obecne. Wystarczy obejrzeć dzieła Giovanniego Segantiniego, bądź Angela Morbelliego, czy też obraz Paula Gauguina Chrystus w Ogrodzie Oliwnym z 1889 roku. Ziemski świat, w którym często mieszka zło, ciemne strony człowieczej duszy skażają go. Człowiek odgrywa w nim naraz podwójną rolę aktora i ofiary defigurując i siebie i to co wokół niego. Powojenne obrazy przemawiają niestety jedynie tragedią, dewastacją wszystkiego co żyje. Umarły pejzaż mrozi, rani i przestrasza, pogrąża w smutku kiedy ogląda się na przykład Kałużę krwi, płótno Egona Schielego z 1894 roku.

Gwiezdna noc namalowana przez Wenzela Hablika w 1909 roku odrywa widza od tego, co na ziemi i przypomina nam o naszej przynależności do Kosmosu, przestrzeni kryjącej przed człowiekiem tajemnicę stworzenia świata i początku życia. Wielkie, oślepiające słonce Edvarda Muncha, namalowane w 1910-1913 roku, ma w sobie bezmiar sił witalnych, ale jest jednocześnie przestrogą przed kruchością życia naszej planety w obliczu jego rażących promieni.

Paryska ekspozycja pokazała, iż mimo narodzin różnorodnych teorii i mód artyści nie wyrzekli się mistycyzmu. Koncepcję sztuki wielu postrzegało jako ,,rodzaj nowej religii”, noszącej w sobie znamiona transcendentalności. Natura to rysunek boski, opiewają ją i malarze i poeci, a pejzaż nie jest jedynie kopiowaniem zielonej trawy bądź kwiatków na łące. To rodzaj alegorii, poezji i przychodzi do artysty ,,jako sen”.

Anna SOBOLEWSKA

Anna Sobolewska – urodziła się w Białymstoku. Studiowała pedagogikę w Krakowie. Współpracowała między innymi z paryską Galerią Roi Doré i ukazującymi się we Francji czasopismami: „Głos Katolicki” i „Nasza Rodzina”. W roku 2015 w Éditions Yot-art wydała książkę Paryż bez ulic. Jocz, Niemiec, Urbanowicz i inni. Od trzydziestu lat mieszka w Paryżu.

Recogito nr 82 (styczeń-czerwiec 2017)