Pochwała pocieszenia. Dumka na uroczystość Zesłania Ducha Świętego

Witold Urbanowicz, Zesłanie Ducha Świętego (2025) © Witold Urbanowowicz

Pierwotny Kościół doświadczał bardzo mocno tego prowadzenia przez Ducha Świętego. W Dziejach Apostolskich czytamy, że Kościół „rozwijał się i żył bogobojnie, i napełniał się pociechą (paraklesis!) Ducha Świętego” (9, 31). Tak więc najważniejsze znaczenie słowa „Paraklet”, to Pocieszyciel. I tego chyba najbardziej potrzebuje dziś wspólnota Kościoła – umacniającego pocieszenia.

Faktycznie, świat bez Ducha Świętego dusi się dosłownie w materii i technologii. Miłość bez Ducha staje się grą pustych ciał. A wiedza bez Ducha staje się ideologią, poznaniem zamkniętym na mądrość. Jako chrześcijanie mamy stać się „parakletami”, czyli niosącymi pociechę. Święty Paweł pisze, że „Bóg wszelkiej pociechy” pociesza nas po to, „byśmy sami mogli pocieszać tych, co są w jakiejkolwiek udręce, pociechą, której doznajemy od Boga” (2 Kor 1, 3-4).

I jeszcze jedno. Mieszkając w Paryżu, a spędziłem tam w sumie 9 lat, systematycznie zaglądałem do moich współbraci pallotynów przy rue Surcouf. Najczęściej do ks. Witka Urbanowicza, który niestrudzenie i nieuchronnie pytał mnie: „Stasiu, czym by cię tu pocieszyć”. Uczył mnie w ten sposób dystansu do siebie samego, do moich zadań i przeżyć. Chciał bym poczuł się u niego wolny.

Bo pocieszenie według Biblii, to nie to samo, co radość. Prorok Izajasz (40,1), zapisał: „Pocieszcie, pocieszcie mój lud”, a rozumiał to pocieszenie, jako koniec niewoli. I to jest zadanie dla nas. Czynić innych wolnymi. Nie zniewalać, by czerpać z nich jakiekolwiek korzyści, ale czynić ich wolnymi. Wielu z nas robi odwrotnie. Wiążemy tych, którzy są nam dani: kobiety, dzieci, przyjaciół, współbraci, współpracowników. Wiążemy, bo boimy się dać im wolność, by żyli swoim życiem.

Pocieszać, znaczy w końcu odnosić rzeczywistość, w której żyjemy, do Boga. Nie skupiać jej na sobie i swoich rozwiązaniach, ale na Bogu. Bo to Bóg jest źródłem wszelkiego pocieszenia. Kiedy więc doświadczam jakiegoś pocieszenia i chcę zobaczyć na ile to jest prawdziwe, muszę sobie zadać proste pytanie: czy źródłem tego, co odczuwam i przeżywam jest rzeczywiście Bóg?

Stanisław STAWICKI

Ks. Stanisław Stawicki. Pallotyn. Urodził się w 1956 roku w Kowalu. Przez wiele lat pracował na misjach w Rwandzie, Kamerunie, Kongo i Wybrzeżu Kości Słoniowej. Sześć lat spędził w Rzymie. Równie sześć w Paryżu, gdzie w 2003 roku na Wydziale Teologicznym jezuickiego Centre Sèvres obronił pracę doktorską Współdziałanie. Pasja życia. Życie i sposób życia Wincentego Pallottiego (1795-1850). W sierpniu 2021 powrócił do Paryża, gdzie do września 2024 roku pracował jako proboszcz parafii Świętych Jakuba i Krzysztofa w XIX dzielnicy zwanej „La Villette”. Obecnie pełni funkcję ojca duchownego i wykładowcy w Wyższym Seminarium Duchownym w Ołtarzewie koło Warszawy. Jest autorem trzech pozycji książkowych w języku polskim: Sześć dni. Rekolekcje z Don Vincenzo (Apostolicum, Ząbki 2011), Okruchy pallotyńskie na dzień dobry i dobranoc (Apostolicum, Ząbki 2017) oraz Okruchy pallotyńskie znad Tybru (Apostolicum, Ząbki 2021).

Recogito, rok XXVI, czerwiec 2025