Tajemnice Prowansji

Bez tytułu (Cavalaire-sur-Mer, 2021) © Anna Sobolewska

Prowansja od dawna żyła we mnie jako marzenie. Kojarzyła się z wielką przygodą. Była zapowiedzią  czegoś nieznanego i niepowtarzalnego. Czy to pejzażu, czy też wyjątkowej atmosfery, południowego ciepła i rozgrzanej, karmionej tysiącem barw, pachnącej ziemi. Literatura, film, kolorowe foldery – nie oddawały zapachu lawendowych pól, błękitu nieba i lazuru morza. Potęgowała się  jednak chęć dotarcia do opiewanej przez trubadurów, opisywanej przez pisarzy i uwiecznianej na obrazach i fotografiach krainy.

Prowansja przyciąga jak magnes. Czaruje wielu swoją urodą, pejzażem, linią gór, błękitem morza stapiającym się z bezkresem nieba, bądź też bukietem bardzo intensywnych, niekiedy odurzających zapachów. Roznoszone przez wiatr – nie zawsze łaskawy dla mieszkańców Południa – stapiają się one z „iluzoryczną i rzeczywistą architekturą”, usadowioną na spadzistych stokach. Nierzadko ozdabiają je strzelające w niebo, ciemne, smukłe cyprysy. Pośród mniejszych i większych zielonych plam, pośród winnic układających się w równiutkich rzędach i pnących się tarasami do słońca, wiją się malownicze drogi i dróżki. Soczysta zieleń winnych krzewów odcina się wyraźnie od fioletu dywanów lawendy. Kojarzą się one często z paletą barw z impresjonistycznych obrazów. A kolorów tu zatrzęsienie. Różowe, białe i amarantowe oleandry, laurier rose, tworzą kwiatowe ściany, bądź olbrzymie bukiety o intensywnym, biskupim kolorze, jakim się charakteryzuje bugenwilla (bougainvillea). Chciałoby się je wstawić do wazonu. Pną się na murach domostw. Przypominają kwiatowe bramy. Białożółte, malutkie kwiatuszki, rośliny pospolicie zwanej jaśminem, z mięsistymi, jakby woskiem pokrytymi liśćmi, roztaczają przyjemny zapach. Obfite kiście fioletowej glicynii nie ustępują zapachem jaśminom. Żółte, dorodne krzaki janowca złotym deszczem spadają na górskie łąki i leśne polanki. Opuncje, skrywając pomiędzy groźnymi, najeżonymi kolcami czerwone i żółte kielichy kwiatów, bronią do nich dostępu. Bladoróżowe krzewy migdałowców i srebrnomatowe drzewka oliwki – wszystko to rozlewa się wielką kolorową plamą, z którą stapia się wyraźny zapach nagrzanej w słońcu, rozsiewanej przez parasolowate sosny żywicy.  Karłowate dęby korkowe i zielone mieszają się z odmianami sosny z krzewami o ostrych kolcach, zwanymi makią.  Mimoza, drzewa cytrusowe i figowe, palmowe gaje, majestatyczne agawy należą do tego świata od niepamiętnych czasów. Platany, z potężnymi jak słoniowe nogi pniami, jak te w Cotignac, stoją na baczność przy wijących się serpentyną drogach. Szpalerem ustawione, splotem konarów i gałęzi tworzą liściaste sklepienie, sprawiając wrażenie zacienionego tunelu. Te wielowiekowe drzewa mogłyby opowiedzieć niejedną historię ludzkiego żywota, jakże głęboko wtopioną w przyrodę południowej Francji.

Kościół Świętego Piotra (Cotignac , 2021) ©.Anna Sobolewska

Miasteczka, a raczej wsie rozsiadły się  na wzgórzach, przybierając formę stożka, którego środek wyznacza kościelna wieża i od którego biegną w dół aż do jego podstawy wąskie uliczki z – wydawałoby się –  pozornie bezładną zabudową, zawieszoną między niebem a ziemią, odcinającą się wyraźnie na tle zieleni i lazurowego nieba jasnym kolorem ochry. Przy ocienionych platanami, niekiedy też granatowcami, kwadratowych bądź prostokątnych placykach leniwie toczy się życie mieszkańców. Maleńkie bistro zaprasza na filiżankę kawy, kieliszek absyntu, a w upalne dni orzeźwiające różowe wino z Prowansji. W kamiennych fontannach słychać plusk krystalicznej, spływającej z gór wody, cichutko wtórującej głośnej o tej porze roku muzyce cykad. I jeszcze inny, dziwny dźwięk dobiega do uszu przybysza. Głuchy stukot metalowych kul podczas rozgrywanej partii pétanque (petanka to zręcznościowa gra w bule lub w kule). Są też inne miasta i miasteczka, do których nie trzeba wspinać się stromymi uliczkami, aby odkryć ich odmienny charakter, zabudowę i przeznaczenie. To nadmorskie mniejsze i większe kurorty z portami dla jachtów i żaglówek, z hotelami dla każdej kieszeni, barami i dyskotekami, z tym wszystkim, czego pragnie przeciętny wczasowicz, spragniony słońca i gorącego piasku. Nadmorskie, wybetonowane promenady umożliwiają łatwy dostęp do plaży i codzienny spacer pod pierzastymi, smukłymi palmami.

Mniejszymi i większymi zakolami i zatokami morze wcina się w ląd, dostarczając widoków, jakie często zapierają dech w piersiach. Urozmaiconą rzeźbę terenu można podziwiać jadąc drogą nad brzegiem morza od Marsylii aż do Nicei, gdzie litoral z jednej strony graniczy z otwartym morzem, z drugiej zaś z Górą Świętej Wiktorii (Sainte-Victoire) i górskimi masywami: Maurów (Maures), Estérel i Sainte-Baume (w języku prowansalskim La Santa Bauma, zaś według ortografii mistraliańskiej La Santo Baumo), grzbiet górski rozciągający się między departamentami Bouches-du-Rhône i Var. Majestatyczne skały przypominają tajemnicze fortece. Cielska potworów, niczym ludzkie sylwetki, zadziwiają i swoją formą, i kolorem. Białe i czerwone rzeźbione erozją w przeciągu milionów lat, jak te z Roquebrune-Cap-Martin, nadal służą człowiekowi za schronienie. Pamiętają jeszcze dawnych przybyszów, plemię Ligurów, które tutaj zamieszkiwało w V wieku p.n.e. Tym, których chronił cień tych skał, naturalne skarby pozwalały żyć i egzystować. Do dzisiaj winorośl oplata podnóża gór, sady wiśniowe ocieniają ich zbocza, okrywając się wczesną wiosną białym kwieciem, wydając później karminowe owoce. Las swoją hojnością nie skąpił niczego. Zbierało się w nim dębowy korek, lecznicze zioła, wrzosy i jałowce, jak i bawełniany czystek, znany już w czasach Antyku, uchodzący za utrwalacza perfum. Wodę o wyjątkowej właściwości, spływającą z okolicznych skał, wykorzystywano do prania i wybielania bielizny.

Morze Śródziemne (Estérel, 2021) © Anna Sobolewska

Prowansja to nie tylko przyroda, plaże i ciepłe morze, to także ludzie: ich język, historia, religia i kultura. Ślady Greków, Rzymian, chrześcijan – są tu często widoczne. Trzeba tylko chcieć je odkryć i nimi się zainteresować. Tak samo jak ślady tak znanych postaci, jak Frédéric Mistral, Alphonse Daudet, Marcel Pagnol, Yves Bonnefoy, Jean Giono czy Paul Cézanne. Ojca sztuki współczesnej fascynował przez lata szczyt Sainte-Victoire. Malując Górę Świętej Wiktorii wielokrotnie poświęcał majestatycznej skale wiele swego cennego czasu. Masyw Saint-Baume jest rodzajem zagadki geologicznej, formacją skalną uformowaną przed ponad trzydzieści pięć milionów lat temu. Od dwóch tysięcy lat granitowe, nagie skały nierozerwalnie połączyły się w postacią Marii z Magdali, kobiety przybyłej z daleka. Taki przekaz przetrwał w prowansalskich podaniach. Miejsce jej odosobnienia przyjęło nazwę  Świętej Groty (baume w języku prowansalskim oznacza grotę).

Grota Marii Magdaleny (Saint-Maximin-la-Saint-Baume, 2021) ©.Anna Sobolewska

W Prowansji jej imię zna każdy. Jest ono czczone, opiewane i na swój sposób miłowane. Dla jednych Magdalena jest świętą, dla innych grzesznicą, dla innych jeszcze tylko Magdaleną. Frédérique Jourdaa w swojej książce Sur les pas de Marie-Madeleine zaznacza, iż przez swoją hojność i zmysłowość stała się ona częścią wspólnego prowansalskiego dziedzictwa. Jak tu dotarła, tak naprawdę nikt nie wie. Zaistniała w prowansalskiej poezji, w piosenkach tej krainy, wspomina się ją w środku lata na ludowych festynach. A przecież każdy chrześcijanin wie, iż bulwersująca historia jej życia zaczęła się daleko od francuskiej krainy, która w odległych wiekach wcale nie była francuska. Zaczęła się w Palestynie, ponad dwa tysiące lat temu, na ziemi naznaczonej przez Chrystusa, któremu zawierzyła, którego umiłowała i któremu towarzyszyła w chwili okrutnej kaźni. Jedna z legend opowiada o jej morskiej podróży w towarzystwie Marii, matki Jakuba Młodszego, Marii Salome, Marty, Łazarza, ślepego Sydoniusza, Maksymina, Józefa z Arymatei i prawdopodobnie Sary Służebnicy. Prześladowani przez Rzymian, skazani zostali na zatracenie. W barce bez wioseł i żagli, na  wzburzonym morzu nie mieli szans na przeżycie. Barka ocalała i po ośmiu dniach osiadła w delcie Rodanu, w miejscu zwanym Oppidum-Ra, inaczej zwanym Sancta Maria de Ratis (Notre-Dame-de-Ratis), które obecnie nazywa się Les Saintes-Maries-de-la-Mer. W Notatkach z Prowansji autorstwa Adama Wodnickiego, książki, która jest jednym z trzech tomów trylogii prowansalskiej, odnajdziemy bez trudu legendę mającą, jak się okazuje, wiele różnorodnych wersji i powielaną na stronach różnorakich publikacji.

„Bardziej zróżnicowane są opowieści mówiące o późniejszych losach ocalonych […], Łazarz  wyświęcony jest na pierwszego biskupa Marsylii, Maximin i Sydoniusz osiedlają się w Aix, podczas gdy Marta idzie pieszo do Taraskonu, gdzie w cudowny sposób pokonuje gnębiącego miasto potwora Tarasque. Na miejscu pozostają Maria Salome, Maria Jakubowa i Sara. Po ich śmierci w miejscu, gdzie zostały pochowane, powstaje kościół, ważne miejsce kultu, a także obowiązkowy etap pielgrzymek do świętego Jakuba z Composteli (notabene syna Marii Salomei)” – pisał Wodnicki.

Klasztor z grotą na wysokości 700 metrów (Saint-Maximin-la-Saint-Baume, 2021) ©.Anna Sobolewska

Inną drogę wybrała Maria Magdalena. Odludne miejsce, pokryte dzikim, dziewiczym lasem, położonym u stóp tajemniczej góry, dało jej schronienie. Dzisiaj również masywne skały  można oglądać już z daleka, wjeżdżając od miejscowości Mazaugues. Bladoszary widok z tarasu przed wejściem do Świętej Groty, kopuła góry przechodzi stopniowo w niezmierzoną białą linię, przybierającą łagodną formę, podobną do cielska śpiącego smoka, skrywającego się w krzaczastym dywanie zieleni. Tutaj, gdzie cztery strumienie mają swoje źródło a podziemne rzeki żłobią skalne galerie i przepaście, na wysokości 700 metrów Maria Magdalena znalazła sobie grotę. Żeby wspiąć się do sanktuarium potrzeba trochę czasu. Wędrówka może odbyć się dwoma szlakami, drogą Królów, bądź szlakiem wysadzanym kasztanowcami. Rozpocząć ją można od wyjścia z Saint-Pilon, przy kompleksie hotelowym ufundowanym w XIX wieku i przyjmującym pielgrzymów, na rozdrożu Trzech Dębów (zostały tylko dwa). Na szlaku królewskim jeszcze dzisiaj znajdziemy cztery z jedenastu oratoriów ofiarowanych przez króla Franciszka I. Kamienistą drogą wśród wiekowych buków, lip i dębów, a także omszałych skał, trzeba się wspinać pod górę małymi stromymi zakrętami. Dla jednych to niebywały wysiłek; dla młodych nóg nie taka znowu przeszkoda. Kiedy zostawimy za sobą las, nagle pojawia się klasztor stopiony ze skałą w zagłębieniu klifu, 200 metrów od szczytu. Ozdobny kamienny łuk wprowadza do sanktuarium, na kamienne schody i wiedzie do miejsca pokuty Marii Magdaleny, do miejsca świętego.

Wmurowana tablica z datami informuje o tych, którzy tutaj pełnili rolę strażników, zarazem będąc jej mieszkańcami. Drewniane krzyże na występach skalnych witają ciszą przybyszów, prowadząc do ostatniego oratorium obrazującego ukrzyżowanie Chrystusa. Z niewielkiego tarasu roztacza się niepowtarzalny widok, zapierający dech z piersiach, sięgający dalekich gór masywu Sainte-Victoire, aż do miasteczka Saint-Maximin-la-Sainte-Baume. Ludzkie siedziby, zatopione w zieleni, ozłaca gorące słońce Południa, a oko ludzkie próbuje ogarnąć daleki horyzont. Pokaźnych rozmiarów pietę, umiejscowioną na tarasie, osłaniała drzewo, kurczowo trzymające się urwiska. Tutaj można odpocząć i podziwiać nagą, szarą masę skalną zawisłą nad grotą.  Drzwi do sanktuarium są w prostej linii od rzeźby, trzeba tylko pokonać kilkanaście stopni schodów, aby znaleźć się w grocie będącej zarazem kościołem. Siedem witraży okalających  wejście opowiada o życiu pokutnicy.

Widok z tarasu przed wejściem do Świętej Groty (Saint-Maximin-la-Saint-Baume, 2021) © Anna Sobolewska
Bazylika Świętej Marii Magdaleny (Saint-Maximin-la-Saint-Baume, 2021) ©.Georges Bey

,,Jusqu’a la fin des temps, on dira ce qu’elle a fait” [Do końca czasów mówić będziemy o tym co uczyniła].Takie motto wtopione zostało w witraż nad wejściem do groty. Zalega w niej mrok, a powietrze przesycone  jest intensywną wilgocią. Światło dzienne tu nie dochodzi. blask świec ofiarowywanych przez pielgrzymów oświetla miejsce pokuty i kontemplacji Marii z Magdali, znajdujące się na niższym poziomie niż ołtarz ofiarny i jej relikwiarz. Jego autorem jest Armand Caillat. Jak mówią podania, żyjąc w ascezie, nie troszcząc się ani o pokarm ani o odzienie, Maria Magdalena spędziła w tym sekretnym miejscu trzydzieści lat. Umarła przyjmując komunię świętą z rąk biskupa Maksymina. Umieszczona w grocie rzeźbiona podobizna czeka na pątników i ich zawierzenia.  W czasie Rewolucji Francuskiej zniszczono grotę i przyległy do niej duży hotel. Pozostał mały budynek w kolorze ochry, w którym do dziś rezydują bracia dominikanie. Z przerwami pełnią oni rolę opiekunów tego miejsca od 1840 roku (odbudowanego w 1822 roku). Relikwie pokutującej świętej znajdują się kilku ośrodkach kultu na obszarze całej Francji.

Niedaleko od masywu Saint-Baume, z odległości niecałych trzynaście kilometrów, znajdziemy prowansalskie miasteczko Saint-Maximin-la-Saint-Baume z okazałą bazyliką, w której  można również oglądać złoty relikwiarz z czaszką kobiety. Historia tego miejsca sięga zamierzchłych czasów. Jako miasto było ono znane już w epoce galloromańskiej. Po śmierci świętego Maksymina przyjęło od niego nazwę. W XIII wieku stało się sławne po odkryciu dwóch grobów przypisywanych wyżej wymienionemu świętemu oraz Marii Magdalenie. Jest to ziemia – jak podają przewodniki – która przyjęła ostatnie tchnienie Bien-Aimée. Przybysza stojącego ma placu przed bazyliką pod wezwaniem Świętej Magdaleny zaskoczyć może ślepa fasada. Nie ma tu wielkiej, świetlistej, witrażowej rozety, harmonizującej z surowym kamieniem. Nie ma misternie wykonanych posągów, ani wieży. Tylko wielka ściana dopasowanych do siebie kamieni, a na dole małe wejście do środka. I tu znowu kolejna niespodzianka.

Bez tytułu (Pramousquier, 2021) © Anna Sobolewska

Jaki zadziwiający majestat naw, o wspaniałych proporcjach, wypełnionych światłem i ogromną przestrzenią – chciałoby się powiedzieć – sięgającą nieba. To dzieło gotyku – jak pisze Frérdérique Jourdaa – zmaterializowało marzenie Karola II, księcia Prowansji, pasjonata życia Marii Magdaleny. Budowlę rozpoczęto w XIII wieku, ale z racji zarazy, jaka nawiedziła Prowansję, jej nie ukończono. Bazylika posiada wiele rzeźbionych skarbów w postaci ołtarza, jaki w XVI wieku wykonał Antoine Ronzen, a także steli, medalionów, portali i wspaniałych organów dominikańskiego brata z Tarascon, jakim był Jean-Esprit Isnard. Dla pielgrzymów bardzo ważna jest krypta, do której schodzi się po lewej stronie królewskiej bazyliki. Tutaj prawdopodobnie znajdowało się bardzo stare oratorium Maksymina. Było ono od końca IV wieku rodzajem chrześcijańskiego miejsca pochówku dla notabli. Przy murze można zobaczyć cztery sarkofagi świętych: Marcela i Zuzanny, Maksymina i Sydoniusza (zwanego także Cedoniuszem lub Restitutusem), osób towarzyszących w morskiej podróży Marii Magdalenie.

Sarkofag z czaszką kobiety (Saint-Maximin-la-Saint-Baume, 2021) ©.Anna Sobolewska

W głębi umiejscowiony jest jej sarkofag, ciosany prawdopodobnie w krystalicznym marmurze znad Morza Marmara w Turcji. Datowany jest on na V wiek. Za metalowym ogrodzeniem znajduje się czaszka kobiety. Ozdobiona została złotą szatą, adorują ją dwa anioły. Podczas dokonywanej inwentaryzacji w 1780 roku – jak podają przewodniki – oderwany kawałek czaszki umieszczono  w kryształowej tubie, znajdującej się u podstawy całego relikwiarza.  Badania przeprowadzone w 1974 roku potwierdzają, że to śródziemnomorski typ kobiecy w wieku około pięćdziesięciu lat. Kości i czaszka została odkryta w krypcie w 1279 roku, za panowania Karola II Andegaweńskiego. Natomiast relikwiarz z bogato zdobioną koroną ofiarowany został bazylice przez ojca księcia. Niestety, został skradziony w 1793 roku. Obecny relikwiarz, być może nie tak bogaty jak pierwowzór, datowany jest na 1860 rok. Przypomnieć także trzeba, iż w 1295 roku Karol II i papież Bonifacy VIII powołali do życia przy budującej się bazylice religijną wspólnotę. Dominikanie, którzy się tutaj zadomowili, mieli także do swojej dyspozycji szkołę dobrej renomy, założoną przez René d’Anjou, księcia Prowansji, króla Neapolu i Jerozolimy. Rewolucja francuska zniszczyła część zabudowań. Dzięki najsłynniejszemu odnowicielowi francuskiej prowincji Zakonu Braci Kaznodziejów, jakim był żyjący w latach 1802-1861 Jean-Baptiste Henri Lacordaire, odrestaurowano budynki klasztorne. Stworzono też szkolę teologiczną i zrehabilitowano pamięć o Marii Magdalenie.

We Francji Maria Magdalena jest czczona w wielu miejscach. Prowansja i Vézelay w Burgundii to regiony, gdzie święta zamieszkała głęboko w sercach mieszkańców. Ojciec Lacordaire, wyrażając się o podobnych świętych miejscach, mówił:  ,,Święte miejsca podobne są na świecie do podniebnych gwiazd, są źródłem światła, ciepła i życia. Po grobie Naszego Pana w Jerozolimie i świętego Piotra w Rzymie, grób Marii Magdaleny w Saint-Maximin jest trzecim na świecie”.

Wycieczki po prowansalskiej ziemi odsłaniają pasjonujące tajemnice, potwierdzają często to, co przekazane zostało w legendach, ale nade wszystko przybliżają do bogatej przeszłości i chrześcijańskich korzeni tego regionu.

Anna SOBOLEWSKA

Paryż, sierpień 2021 roku

Anna Sobolewska – urodziła się w Białymstoku. Studiowała pedagogikę w Krakowie. Współpracowała między innymi z paryską Galerią Roi Doré i ukazującymi się we Francji czasopismami: „Głos Katolicki” i „Nasza Rodzina”. W roku 2015 w Éditions Yot-art wydała książkę Paryż bez ulic. Jocz, Niemiec, Urbanowicz i inni. Od ponad trzydziestu lat mieszka w Paryżu.

Recogito, rok XXII, wrzesień