Wnikać w rzeczy trudne – czytać wiersze, pamiętając o człowieku 

Maciej Niemiec w kuchni dworku Pawła Jocza (Cielce, 1999) ©.Teresa Tomsia

Poczucie nietrwałości może dotknąć każdego człowieka, lecz nikt tak intensywnie jak poeta Maciej Niemiec nie przeciwstawiał się grozie nieistnienia, nie obejmował żywiołu przemijania z zachwytem i przerażeniem jednocześnie: „Właścicielem rzeki / Jest tylko ten, kto potrafi przyjąć wszystko, co jest jej” (Opowiedzieć jej o rzece). Wydany pośmiertnie zbiór wierszy Geranium przez Instytut Mikołowski (2014) okazał się jeszcze jednym niezwykłym darem poety, który dwa lata wcześniej rozstał się ze światem tak tragicznie, a było to ostateczne pożegnanie z dawną rodziną, przyjaciółmi, z paryskimi adresami, gdzie pragnął czuć się szczęśliwy i spełniony.

Odszedł twórca wrażliwy, niepogodzony z naporem lęków i niedogodności codziennej egzystencji, a miał wiele do zaofiarowania – wyobraźnię, piękno, uważne patrzenie sprzeciwiające się prostactwu i brzydocie. Fascynował go żywioł ciemności, któremu musi się przeciwstawiać i otwierać na to, co ku jasności prowadzi, a tymczasem odczuwał pęknięcie, kruchość ciała, ulotność uczuć, spadanie, przesycenie, bo wiedza o świecie jest jak „iskrzące się na śniegu / Drobiny światła”, jest zaledwie przeczuciem. Pisał w poemacie Ogrody Trocadero*:

Wyżej, na tarasach, ludzie jak gdyby
Nie wierzyli własnym oczom, wszystko
Fotografowali. Ja też, patrząc na nich,
Nie dowierzałem swoim. Świata nie uda
Się tak łatwo utrwalić, bowiem trwa dłużej
Niż my, i bez wiedzy o tym. […]
Wychodziłem z metra, starannie, schodami, pod górę,
Jak niektórzy przede mną wychodzili. Nade mną obracały się
Znaki, zimne znaki Saturna (niekiedy rozjaśniane
blaskiem wędrownych akcydensów). Mądre bez wiedzy,
Wiedzące bez mądrości, że konieczne zastąpi możliwe”.

Istotnie, talent poety nie jest właściwie doceniony przez środowiska literackie jak być powinien. Nieliczni wspominają, honorują jego artystyczne dokonania, brakuje całościowego literaturoznawczego opracowania spuścizny. Wydaje mi się, że nie tylko „paryski czy warszawski spleen” jest temu winien, że raczej zawodzi ludzka otwartość i wdzięczność, chęć poznawania i wnikania w rzeczy trudne. Ludzi przygnębiają codzienne troski, choroby, niedostatek, niezrozumienie głębi poetyckiego przekazu. Czasem pojedyncze głosy pamięci mogą zdziałać więcej niż nadmierna promocja, bo płyną z szacunku dla oryginalnego widzenia świata i ludzkiego losu zakończonego za wcześnie. W rachunku wiecznym liczy się każde westchnienie, najmniejszy hołd choćby z fragmentu rocznicowej strofy płynący (Stan skupienia, 25 stycznia 2017 )**:

Maciej Niemiec jak co dnia zapadał powoli w stan skupienia,
wnikał coraz głębiej w siebie  jakby utkwił w pejzażu
na płótnie Edwarda Hoppera poza realnym czasem. […]
Nikt z obecnych nie śmiał zakłócić wędrówki Orfeusza,
czekaliśmy cierpliwie, aż wynurzy się z odosobnienia
i ruszy przed siebie. Podążyłam za nim przez Plac
Inwalidów, rześki październikowy wiatr owiewał
nasze twarze; zelżało nasycenie niepokojącymi obrazami,
które mogą znaczyć Nic albo prowadzić dalej
w niewiadome – przemijać jak mgła czy biel
paryskich domów, jak niewysłane listy,
których i tak nikt nie pragnie.                                          

Élodie Brice, Eugeniusz Toman i Paweł Jocz (Cielce, 1999) ©.Teresa Tomsia

Miałem szczęście poznać Macieja Niemca w lecie 1999 roku na wakacjach u Pawła Jocza w Cielcach pod Łodzią, razem smażyliśmy rybę na kolację, która smakowała gospodarzowi i przy stole słuchaliśmy jego wspomnień z podróży. Przyniosłem z pobliskiego sklepu kilka butelek piwa, siedliśmy na schodach dworku i piliśmy w milczeniu, wdychając wieczorne powietrze nasycone zapachem traw. Nie potrafię wyrazić aury tego spotkania w metaforze jak to uczyniła wiele razy poetka w wierszach i wspomnieniach. Tamto spotkanie pamiętam jednak do dziś – nicość czuwała w ciszy nad nami wśród gwiazd, a my, zawieszeni między górą a dołem, za oręż mieliśmy jedynie słowa, których nie śmieliśmy wypowiedzieć.

Wybitni artyści też nie mają przepisu na spełnione życie i uznanie współczesnych, ważne, że nie rezygnują z powołania, z poszukiwania sensu i tajemnicy. Autor Kwiatów akacji (1994) i Stanu nasycenia (2012) miał świadomość, że jest poetą wyjątkowym, oryginalnym, nie szukał poklasku i tego nie potrzebował, oczekiwał zrozumienia i rzeczowego odczytania. W jego poematach nadal żyją ludzie, z którymi prowadzi rozmowy, opowiadając dzieje przemijalnego świata, a on sam już może „zadać koszerny cios ciemności”. Poezja wciąż ożywa na nowo, gdy czytamy wiersze, pamiętając o człowieku, który je stworzył. 

Eugeniusz TOMAN

* Maciej Niemiec, Ogrody Trocadero w tomiku Geranium. Ostatnie, czyli nowe wiersze z lat 2009-2011 (Instytut Mikołowski 2014).

** Teresa Tomsia, Stan skupienia w wyborze wierszy W cieniu przelotnego trwania (WBPiCAK, 2021).

Eugeniusz Toman – dziennikarz, animator kultury, autor opowieści lotniczych: Podniebni żołnierze (2015), Śmiercionośne skrzydła (2020), Alarm pod gwiazdami (2021), czasem pisze wiersze: Samotny lot (2020). Mieszka w Poznaniu.

Recogito, rok XXII, styczeń 2022