Do matki

Wojciech Kass (2020) © Anna Rzepko

Do wyjścia

Matka chowa rzeczy:
sztućce, ścierki, chusteczki, wisiorki,
przekłada ze stołu do szuflady, z półki na taboret,
z parapetu do szafki, a potem
nie znajduje; łyżeczki, grzebienia, tubki.
Mózg mojej mamusi zwija się, wchłania, zapada,
odwraca od całej zewnętrzności,
jesteś be – diabelska zewnętrzności – mówi
bo zabierasz rzeczy; widelce, watę, spinki.
A mimo to, moja matka się wyrywa,
ona chce wyjść na ulicę, do parku, do sklepu,
(właśnie trzyma w ręku chusteczkę, wisiorek, klucz),
ona chce wyjść do turystów mówiących po niemiecku,
ona chce wyjść do siostry w Oliwie, do kuzynki
na Chopina, ona chce wyjść do wyburzonego
za Gierka domu sąsiadki, do dzieciństwa,
które w śnie poniewiera się jak strzęp błyszczącej tkaniny,
chce wyjść do grobu brata Gerarda na Malczewskiego
i naprzeciw tym rzeczom, tym, no jak im tam:
łyżeczce, widelcowi, grzebieniowi, spince,
torebce, parasolowi i kluczom.
Dokąd ja chcę wyjść synu? – pyta.

2015 

Łapanka

Pyta, czym się zajmuję w swoim leśnym domu
nie łowię ryb, nie poluję ani nie zbieram jagód,
kurek; to czym? – metafizyką. Znowu pyta,
co to za baba? Widocznie skojarzyła ze scholastyką.
Nie baba – mówię, a takie czułe poruszanie,
rozglądanie po stworzonym, zew namysłu.
Niekiedy wyjeżdżam z leśnego domu do matki;
zza jej pleców patrzy dziadek ze zdjęcia
młodszy ode mnie i swojej córki, która dzisiaj
jest jego babcią. Otto – tak miał na imię, za to
matka gubi szerokie słowa, mówi: to, to to,
to to to, to, co co, to tak, to ten, tam to, tam
już tylko zaimki jakby na kogoś lub coś wskazywała
ale na kogo, na co? Mój ptaszku ze trzcin,
zacinająca się igło starej maszyny do szycia,
pogodo siwa, męczarnio niewysłowiona i znów
– ty nieubłagana w znikaniu – nie kończymy
rozmowy, którą zawiązaliśmy w ubiegłym wieku.
Nagle urwana – to jest życie, ot to, znów dziadek
Otto zza jej pleców. Wychodzę na deptak w Sopocie
ten, ten, ten, ten, ten, który wszyscy znają, ot co.
A tam jeden po drugim podchodzą chłopcy,
dziewczęta i ciągną w bramę na tańce nagusek
lub co więcej, do burdelu na debatę o istocie ssaka,
myślę – młode czarty – namierzają na muszkę.
Młodzieży nie stręczcie siebie i nas! Świat jest
wystarczającym stręczycielem. Ale może to ja
zbyt czule poruszam się po deptaku, rozglądam
po stworzonym, a oni mój zew namysłu czytają
inaczej.

Pranie, 31 stycznia 2020

Możemy wyruszać

Weranda na piętrze domu jak lampion,
szkatuła w pozłacane szybki, tabernakulum,
świetlisty domek dla ptaszków, błyszczący wagonik
górskiej kolejki; poza tłem i czasem weranda 
jakby przybita do jednej ze ścian mojej głowy

niewidzialnym gwoździem wiecznego lata. 
A w niej oni: ojciec, matka, wujostwo, kuzynki,
sąsiedzi; a w niej stolik, kwiaty w donicach,
taborety, krzesełka; a w niej okruchy spękanego
kitu na skrzypiącej podłodze i wtedy słyszę głos.

To głos mojej matki: O! Nareszcie się zjawiłeś,
siadaj z nami i wskazuje małe krzesło z miękkim
siedziskiem, któremu ojciec skrócił cztery nogi,
powstaje w fartuchu w łąkowe kwiaty i szepcze
do ucha: – Jesteś, możemy więc wyruszać.

Pranie, 25 lutego 2017

Wojciech KASS

Wiersze pochodzą z tomików Wojciecha Kassa, kolejno: Przestwór. Godziny (Sopot, 2015), Metaf. 20 wierszy o położeniu (Austeria, Kraków 2020), Objawy (Sopot, 2019).   

Wojciech Kass – ur. w 1964 roku, Gdynia, do 33. roku życia mieszkaniec Sopotu. Poeta, eseista, członek redakcji dwumiesięcznika „Topos”. Od 1997 roku pracuje w Muzeum K.I. Gałczyńskiego w Praniu, od 2011 sekretarz kapituły Ogólnopolskiej nagrody poetyckiej im. K.I. Gałczyńskiego Orfeusz. Członek SPP i PEN Clubu. Jego poezja była wielokrotnie nagradzana, tłumaczona na kilkanaście języków, w tym angielski, niemiecki, francuski, włoski, hiszpański, rosyjski. Ostatnio wydał Pocałuj światło. Wybór wierszy (Iskry 2015), Ufność. Trzy poematy (Iskry 2018), Tak. Trzy eseje o poezji (Atelier 2018), Objawy (Biblioteka Toposu 2019). Odznaczony brązowym (2007) i srebrnym (2015) medalem Zasłużony Kulturze „Gloria artis” (2007).

Recogito, rok XXI, wrzesień 2020